niedziela, 19 września 2010

Szelmy z różnych krajów...


Przeszukując źródła i opracowania dotyczące wojny 1626-1629 próbowałem dzisiaj wykopać nieco informacji na temat krajów w których zaciągano żołnierzy do jednostek ‘cudzoziemskich’ w armii koronnej. Wiemy, że dosyć ogólnie nazywano te jednostki ‘niemieckimi’, gdyż gros żołnierzy pochodziła właśnie z krajów niemieckojęzycznych. To jest zbyt ogólne sformułowanie, próbowałem więc znaleźć nieco detali. Mało tego, mimo to wrzucam na blog, być może zachęci to kogoś do dyskusji, a może ktoś z Was będzie w stanie wskazać nowe tropy i informacje?

Jeżeli chodzi o kwestię kadry oficerskiej to sprawa wydaje się nieco łatwiejsza – tu często źródła podają nam pochodzenia danego pułkownika czy kapitana. I tak przykładowo mamy tu silną reprezentację niemieckojęzycznej szlachty z Inflant i Kurlandii (rozliczni Denhoffowie, Reinhold Rosen, oficerowie w regimencie rajtarii Abramowicza i Szmelinga), co akurat nie dziwi, wszak tradycje wojskowe były bardzo silne wśród nieco zubożałych rodów w tym regionie i kariera w armiach okolicznych państw była dobrym pomysłem na życie. Wyspy Brytyjskie to w pierwszej połowie XVII wieku źródło doskonałych żołnierzy, dlatego też znajdujemy pod komendą hetmana Koniecpolskiego takich oficerów jak Astonowie, Butlerowie, Keithowie (znów całe rodziny, tak jak w przypadku Denhoffów), Murray, Owen, Gordon czy Grim (Gryma). Cenieni byli Francuzi – nieszczęsny La Montagne który padł ofiarą gniewu hetmana Koniecpolskiego w 1628 roku, Duplesis (du Plesis) czy Ceridon. Mamy i Holendrów (Appelman, być może Winter/Winteroy), zdarzył się nawet i Szwed lojalny wobec Zygmunta III, na dodatek dowodzący regimentem (Gustav Sparre). Sporo nazwisk ma brzmienie niemieckie, co jednak nie zawsze daje nam wskazówkę skąd dokładnie pochodzą.

Jak to jednak wyglądało w przypadku samych żołnierzy? Rota Astona (być może i w jakieś części oddziały Butlerów i Kiethów) składała się ze Szkotów, zapewne także i z Anglików czy nawet Irlandczyków. Rajtaria Abramowicza to zaciągi inflanckie, zapewne głównie niemieckojęzyczne. Jeden z oddziałów Mikołaja Judyckiego (nie wiem jednak czy chodzi o jego piechotę czy też dragonię – może o obydwa oddziały?) zaciągany był na Śląsku. Jak napisał w 1627 roku kawaler maltański wielka liczba szelmów śląskich nie chcąc walczyć przeciw Szwedom uciekła – jak widać Judycki nie miał najlepszego mniemania o własnych żołnierzach, zapewne jednak i inne jednostki rekrutowano na terenie Śląska. Głównym miejscem zaciągu w 1627 roku była Saksonia, gdzie już od zimy tegoż roku Denhoffowie, za zgodą elektora, prowadzili akcję werbunkową. Musieli tylko spełnić warunek, by nie wciągać na polską służbę żołnierzy saskich i górników. Także w 1627 roku jeden z kapitanów na służbie polskiej próbował prowadzić zaciągi w Księstwie Pomorskim, nie uzyskał na to jednak zgody panującego tam Bogusława XIV. Dosyć niecodziennym, ale też i bardzo dalekowzrocznym posunięciem, było w 1629 roku zaciągnięciu regimentu Rosena – który złożony był z polskich szeregowców, mustrowanych przez cudzoziemską kadrę.

2 komentarze:

  1. Witam, ten cytat Judyckiego, skąd Pan ma?

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi anonimie, mam go z pewnej dobrej książki, której autor ma z kolei ten cytat ze źródła znajdującego się w pewnym polskim archiwum ;) Jak już kilkakrotnie pisałem na blogu, na anonimowe pytania tego rodzaju nie odpowiadam, odrobina kultury w relacjach międzyludzkich jest jednak wskazana.

    OdpowiedzUsuń