poniedziałek, 8 czerwca 2020

Trzymał i używał spokojnie



Bardzo interesujący przypadek tego, jak żołnierze oblegającej armii radzili sobie w czasie długich, nawet kilkuletnich operacji. Znalazłem go w pracy Karola Łopateckiego „Dyscyplina militaris” w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII wieku (zdecydowanie polecam!), pozwolę sobie tu wypisać co lepsze fragmenty, bo też historia to przednia.
Rzecz dotyczy towarzysza armii królewskiej Stanisława Galińskiego, służącego w latach 1609-1611 w czasie oblężenie Smoleńska. Nasz obrotny pan Stanisław po przybyciu pod Smoleńsk zajął derewnię[1] zwaną Brolinkowo, którą pustą zajachał przez czeladź swą i onem trzymał i używał spokojnie. Na stałe mieszkało tam dwóch z luźnej czeladzi jego pocztu, a także grupa jeńców moskiewskich, zapewne sukcesywnie w trakcie kampanii ‘dokładana’ do stanu osobowego:
- moskalików wyrostków dwóch Wasiela i Jakuba
- trzeciego chłopię mniejsze Iwaśka przez szturm zamku smoleńskiego wzięte
- moskiewska matrona
- dziewka pod Wiaźmą wzięta
- druga dziewka Maska w zamku w sturmie smoleńskim wzięta
Towarzysz zostawił tam także dwa swoje konie z pocztu i dwa konie luźnej czeladzi. Wesołą gromadkę dopełniało (w 1611 roku) czworo owiec, kurów albo kokoszy trzydzieści jedna. Oprócz zboża, które stanowiło podstawę wyżywienia pocztu Galińskiego w czasie kampanii, w derewni hodowano kapustę, pasternak, rzepę, konopię, len i tatarkę.
Pytanie skąd znamy tak dokładne informacje na temat tej działalności gospodarczej? Oto w 1611 roku inny towarzysz – Jan Roszkowski – napadł ze swoim pocztem na Brolinkowo i złupił je do cna. Przejął jeńców, wszystkie dobra, tylko luźną czeladź odesłał do Galińskiego. Ten oceniał koszt napadu na 1500 złotych, wymieniając że wśród zrabowanych rzeczy znalazło się 45 beczek wymłóconego zboża i 100 wozów siana. Co ciekawe, mimo że sąd wojskowy stanął po stronie poszkodowanego, nie udało się wyegzekwować zwrotu zrabowanych dóbr. Galiński nie  był w stanie się w takim przypadku utrzymać w szeregach armii, zwinął więc poczet i powrócił w rodzinne pielesze na Podlasiu. Przynajmniej zostawił na ten dokładny opis wypadków, wnosząc sprawę przed sądem grodzkim brańskim. Swoją drogą ciekawe, jak wielu spośród towarzyszy walczących pod Smoleńskiem radziło sobie podobnie jak Galiński, zajmując opuszczone sioła, być może nawet licząc na to, że po zakończeniu konfliktu będą mogli liczyć na nadanie tych ziem?


[1] Czyli folwark, sioło czy gospodarstwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz