wtorek, 25 października 2016

Odbierając chorągwie, muszkiety, bębny, wozy z końmi i broń


Kilkakrotnie pisałem o mniej lub bardziej honorowych przypadkach kapitulacji twierdz. Czasami garnizon miał prawo wyjść z rozwiniętymi sztandarami, zapalonymi lontami i przy dźwiękach muzyki. Niekiedy jednak los kapitulujących był straszny, gdy obdzierano ich z całego majątku czy nawet mordowano.  Do takiej właśnie tragedii doszło po kapitulacji Kudaku 2 października 1648 roku. Tydzień po poddaniu się, garnizon został rozdzielony:
- kompanie dragonów Grodzickiego i Wejhera oraz „polską”[1] odprowadzono w kierunku Czehrynia
- kompanię dragonów Marcina Czarnieckiego do Woronikówki
- kompanię dragonów Stanisława Koniecpolskiego do Kryłowa
20 października, przy wkraczaniu do Czehrynia, doszło do dantejskich scen, które tak opisali obrońcy Kudaku, Andrzej Bużeński i Aleksander Jabłrzyk Wyszyński:
Tam kiedyśmy się ruszyli, zaraz jednych na miejscu, niektórych na polu, a ostatek najbardziej u bramy odbierając chorągwie, muszkiety, bębny, wozy z końmi i broń, i wszystko odzienie aż do naga; na najmniejszym sprzeciwieniem się bijąc, krwawiąc, nie tylko mężczyzn, ale białogłowy i dzieci i do siebie sposobem pogańskim za niewolników dzieci biorąc od rodziców i drugich, mianowicie Polaków do chrztu ruskiego przyniewalając[2].
Na biciu jednak się nie skończyło, pozwolę sobie większy fragment zamieścić za wydanym w 1965 roku zbiorem dokumentów z okresu Powstania Chmielnickiego:





[1] Być może chodzi o kozacką chorągiew Grodzickiego.
[2] Zmuszając. 

2 komentarze:

  1. Szanowny Panie.
    Takie wspaniałe historie ale dlaczego tak króciutkie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nic tu juz nie bylo do dodania. W koncu to blog a nie ksiazka ;-)

      Usuń