niedziela, 23 stycznia 2011

Albo gonią, gdy im kto ucieknie, albo uciekając, strzelają z łuków

Udało mi  się znaleźć bardzo ciekawy opis wojskowości moskiewskiej z początku XVII wieku. Jego autorem jest Stanisław Niemojewski, który między innym w takich to słowach pisał w swoim pamiętniku z lat 1606-1608:
Po wszytkiej ziemi wszyscy Bojarowie dumni i inszy służbę wojenną powinni konno osobą swą, chociaż i w starem wieku, i pewną wyprawą ludzi według osiadłości swej, także i z opatrzenia, które oni pomieściem zowią, bez płacy. Każdy powiat albo ziemia zciąga się do pułku swego (…) Piechotę miasteczka wyprawują z sochy (jest to pewna miara gruntu albo osiadłości), ile im każą. Pod których część Wielki Kniaź swoje konie dawa, a drugiemi działa ciągnie; tych nigdy końmi nie prowadzą, tylko ludźmi, na co są też już niektóre wsi nadane – w których najwiętsza potęga Wielkiego Kniazia; jakoż niemało ma ich i dobrych, a koła u nich obodziste, nieokowane. Salitry w ziemi swej nie mają, tylko co im morzem z Niemiec prochy przychodzą i ołów z tych – jedno zielem, a drugie świńcem zowią. (…)
Sposób po te czasy wojowania narodu tego był wszytkich na koniach zwyczajem tatarskim, jedni z łuki, drudzy z rohatynami, drudzy też sztukę żelaza albo kości do nahajki uwiązawszy. Ludzie nadzy, nie każdy ma szablę. Teraz już niektórzy, chociaż barzo rzadko, miewając bechtery, pancerze, misiurki, a najdują się u niektórych i zbroje; oni je płatami zowią, których u naszych dostawali, ale takich jeszcze mniej.
Potykanie się u nich także dziełem tatarskim; albo gonią, gdy im kto ucieknie, albo uciekając, strzelają z łuków.(…) Szkapy u wszytkich lada jakie, ale ciało przecie trzymają, chociaż ich lada czem karmią, dryganta [ogiera, rumaka] w wojsku nie najdzie, albo rzadki.
Co im piechoty zbędzie do ciągnienia dział, to jest chłopstwa, czerni, wieśniaków, a inakszej u nich nie masz – ci idą za jezdą z berdyszami albo z kijami, kolkę jaką, albo góźdź na koniec wbiwszy i gdy przychodzi do potrzeby, poza tych stawają, dla tego samego, aby się wojsko więtsze zdało.
Iwan Wasilewicz [Iwan Groźny] ociec nieszczęśliwego nam i sobie Dymitra, ten suo malo doświadczywszy z Królem Stefanem [Batorym] wojując, co na ręcznej strzelbie i piechocie, tak w bitwach jak i w dobywaniu zamków należy, po wojnie postanowił we wszytkich pogranicznych grodziech strzelcy z rusznicami, którzy acz na wojnę na koniach jeżdżą, ale gdy do potrzeby przychodzi, zsiadają z koni i szkapy puściwszy, stawają przed jezdą  z rusznicami pieszo, które oni piszczelami dłuższe, a półhaki samopałami zowią. Chorągwi, bębna ani muzyki żadnej wojennej w żadnem pułku nie mają, ale każdy bojarzyn z przedniejszych u jarczaka bębenek wozi (tolembasem go zowią). W ten kołacąc nahajką, dawają sobie znak i pójścia, i stanowienia się, a skinieniem nahajki. U samego tylko Wielkiego Kniazia surma basowa wprzód, a potym trębacze, potym bębnów wielkich 7, jako fasy winne – oni je nabatami zowią – które chłopi na koniach prowadzą podle siebie. W te gdy wprzód (a tylko jedną ręką kołacą), w miedziane zaś drudzy tłuką.(…) Jako  u nas na roty, tak u nich na przykazy te strzelce dzielą, w każdem przykazie po 500, a do każdego 100 setnik, piątodziesiątnik, a po tym i dziesiętnik.

1 komentarz:

  1. czolem,
    fajny wypis pozostawil nam pan Niemojewski - co prawda to ilustracja ktora zamiesciles odnosi sie do polowy XVI wieku. Sposobem tatarsko-turckim na walachach jezdzili, psie syny moskiewskie

    OdpowiedzUsuń