sobota, 27 maja 2017

O wojakach co się ich ani szabla ani kula nie ima


Okazuje się, że armia koronna miała w Prusach kuloodpornych żołnierzy. Co prawda było w to zaangażowane nieco magii, ale czego się nie robi by pokonać Szwedów? Charles Ogier pod koniec marca 1636 roku zanotował taką oto historię opowiedzianą przez gdańskiego mieszczanina:

(…) prawdziwe są opowieści o pewnych żołnierzach, którzy dzięki diabelskim i czarodziejskim sztuczkom tak są przeciw kulom muszkietowym zabezpieczeni, iż nie można ich zranić. Kiedy bowiem kula ich trafi, to nie wchodzi w ciało, lecz robi tylko guza, który da się wyleczyć w ciągu kilku dni. Opowiadał też co z kolei zasłyszał od swojego brata, kiedy tamten, będąc jeszcze młodzieńcem, wybierał się na wojnę. Otóż pewnego razu wsiadł on na wóz jakiegoś chłopa, ten zaś widząc młodzieńca sposobiącego się do wojaczki, zadeklarował się wtajemniczyć go w ów sekret przeciw kulom muszkietowym. Wówczas młodzieniec, mając przy sobie muszkiet, bez zastanowienia wypalił do woźnicy. Ten, będąc pod wpływem czarów, lecz nie spodziewając się takiej reakcji, zwalił się wprawdzie na ziemię, ale kula nie utkwiła w jego grzbiecie. Nieco rozgniewanych powiedział, że gdyby został o tym uprzedzony, to nawet z kozła by nie spadł. Kerschenstein wymienił mi nawet pewnego kapitana czy pułkownika, który wielu takich żołnierzy do Prus ściągnął; sam zresztą widział niektórych z nich.

Dociekliwy Francuz wrócił do tego jakże fascynującego tematu miesiąc później, znów wypytując Gdańszczanina o owych zaczarowanych, co to się ich ani szabla ani kula nie ima. Odrzekł mi ten człowiek, nie lękliwy  i rozumny, że z taką pewnością może mi o nich opowiedzieć, z jaką by chciał, żebym go uważał za człowieka uczciwego. Oświadczył, że widział nawet cały regiment takich żołnierzy, którymi dowodził Ernest Denhoff, ten sam co w Sztumskiej Wsi był z nami w charakterze komisarza. Nazywano ich passawczykami, gdyż – jak już wspominałem – przybyli z wojska biskupa Passawy. Wielu chłopów z okolic Norymbergii do teraz praktykuje w życiu codziennym tę czarnoksięską sztukę.


 Księciem-biskupem Passawy był od 1625 roku arcyksiążę Leopold Wilhelm czyli nader bojowy pan którego widzimy powyżej. Nic dziwnego, że u tak wojowniczego władcy służyli kuloodporni żołnierze. A że były w to zaangażowane czarty i magia? Cóż, cel uświęca środki...
Co do Ernesta Denhoffa – wydaje mi się, że chodzi o Magnusa Ernesta Denhoffa, który pod koniec 1626 roku zaciągał regiment piechoty niemieckiej dla armii koronnej. Oddział ten dotarł do wojsk Koniecpolskiego po bitwie pod Tczewem, a po pewnym czasie Magnusa Ernesta zastąpił Gustav Sparre. Kuloodporni służyliby więc głównie w obronie wybrzeża w okresie po 1627 roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz