niedziela, 9 lutego 2014

Kopij husarskich by nam bardzo trzeba.

Dziś ciekawy przyczynek do bitwy pod Lubieszowem (Lubiszewem), stoczonej 17 kwietnia 1577 roku przez wojska koronne z siłami Gdańska – a właściwie do sytuacji po samej bitwie. W Instrykcyi panom posłom od wszystkiego wojska do króla jegomości wysłanym znajdujemy interesujący zapis dotyczący potrzeby uzupełnienia ekwipunku: prosiliśmy też, aby król jegomości raczył kazać przysposobić kopij, szabel, koncerzów, prochów, ołowiu, także i rzemieślników, którzyby to robili, bosmy na tych wszystkich potrzebach bardzo zeszli. W temacie kopii husarskich możemy znaleźć więcej śladów dotyczących uzupełnienia tej jakże ważnej broni. Stefan Batory, przyjmując 7 maja 1577 roku posłów wojskowych w Brodnicy, tak miał odpowiedzieć w kwestii kopii: o kopijach, broni, rzemieślnikach i innych potrzebach przemyśliwa jego królewska mość, i już do Krakowa i gdzie indziej dla tego posłał; ale że się obawia, aby jakie omieszkanie w tem nie było, żąda, aby się każdy o takie rzeczy też z swej strony starał. O husarskie kopie nie było jednak wcale tak łatwo, więc ich wątek powrócił w kolejnej korespondencji. 8 maja kasztelan gnieźnieński i hetman nadworny Jan Zborowski, w liście do króla wspomniał, że kopij usarskich by nam bardzo trzeba, których wszyscy nie mamy, a tu w tym kraju trudno się na nie zdobyć. Wynikałoby z tego, że husaria mogła nawet nie mieć zapasowych kopii, a wszystkie które były w posiadaniu żołnierzy zostały zużyte w czasie bitwy. Dwa dni później król odpowiedział z Brodnicy: kopije w Warszawie, Łowiczu i Poznaniu kupować kazaliśmy. Z kolei 12 maja w liście królewskim do magistratu Poznania znajdujemy wzmiankę a także też poszlijcie do tegoż wojska i inne rzemieślniki, którzyby szable, koncerze  i inną broń i potrzebne naczynia do walki robili i napsowane poprawować mogli.  Niestety nie wiem jak szybko udało się dostarczyć kopie do wojsk stojących pod Gdańskiem, nie wiem też czy oficerowie husarii koronnej poszli za radą króla i starali się zdobyć to uzbrojenie na własną rękę. Pamiętam onegdaj pewną dyskusję na forum historycy.org, gdzie jeden z forumowiczów próbował lansować tezę, że husaria mogła sobie robić kopie „w marszu”, wysyłając luźną czeladź do trzebienia młodych drzewek i przerabiania ich na kopie właśnie. Jak widzimy na powyższym przykładzie, nie było to wcale takie proste – a kopie trzeba było nierzadko kupować na rynkach dosyć odległych od teatru działań. Zresztą nawet w czasie mojego ulubionego konfliktu zbrojnego toczonego w XVII wieku – wojny 1626-1629 – nie kto inny a sam hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski pisał po bitwie pod Trzcianą do króla Zygmunta III: a żeśmy wszyscy kopie połamali, nie wątpię, że W.K.Mość wcześnie wojsko swoje opatrzyć niemi każesz. Prawie dwa miesiące po zwycięskiej bitwie pod Trzcianą najlepsza bodaj chorągiew husarska w armii koronnej – samego hetmana Koniecpolskiego – wciąż jeszcze nie miała kopii. Jak widać był to często towar deficytowy… jak już się go połamało na przeciwniku.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz