niedziela, 11 marca 2012

W pogonią goniąc i gromiąc

Walki z czambułami tatarskimi zimą 1624 roku przeszły do historii potomnych przede wszystkim z powodu ciężkich warunków pogodowych w jakich przyszło się potykać z ordyńcami. Hetman Stanisław Koniecpolski na czele wojsk kwarcianych zaatakował kosz tatarski, gdzie trupem ich mnóstwo położył, w pogonią goniąc i gromiąc nieprzyjaciela, szedł mil trzy, w zimna tak ciężkie, że żołnierzom przymarzały bronie do rąk. Sam hetman miał w wyniku odmrożenia stracić palec, dochodziło nawet do przypadków gdzie niektórzy żołnierze ogłuchli z ciężkiego zimna.
W pogromach ordyńców rozbłysła także gwiazda Stefana Chmieleckiego, jednego z najsłynniejszych zagończyków armii kwarcianej (aczkolwiek w 1624 służył jeszcze w prywatnych wojskach Tomasza Zamoyskiego). Rozbił czambuł Sarmasz murzy, korzyść wszytkę i więźnie odgromił [odbił jasyr i łupy] szczęśliwie i odebrał, został jednak przy tym ciężko ranny w prawy bok strzałą, tak że przez pewien czas jego życie było w niebezpieczeństwie. Dzielnie zastąpił go jednak kolejny z wojaków Zamoyskiego, Jan Dzik, który zaskoczył kolejny czambuł we wsi Zalesie. Odpoczynek ordyńców, który nocą u ogniów z kożuchów swych owady wytrząsali, przerwało nagłe uderzenie Polaków. Ich atak trupem wiele położył, i żywcem nie mało dostawszy panu [Tomaszowi Zamoyskiemu]  odesłał. Starcia te to ciekawy przykład współpracy wojsk prywatnych z kwarcianymi, tak charakterystyczny dla pierwszej połowy XVII wieku, kiedy to walczono z zagonami tatarskimi czy buntującymi się Kozakami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz