Wojna smoleńska 1632-1634 obfitowała w nader dziwne
przypadki – a to latający husarz, a to hajduk który się kulom nie kłaniał. Tym
razem historia nader niecodziennego strzału z moskiewskiej armaty, rzecz działa
się 3 kwietnia 1634 roku pod Białą:
Pod bytność Króla Jego
M. i Xiążęcia P. Hetmana[1] (bo
niemal na każdy dzień dla przejażdżki i przypatrzenia się robocie nadjeżdżał i
czasem wieczerzał u P. Hetmana) strzelono z działa 3-funtowego z zamku. Kupa
pochopem poszedłszy przez sałasz[2] P.
Jana Moskorzowskiego[3] i
piwnicznego książęcego najmniej przez sążni cztery, kożuch turecki, na którym
czeladnik, pod głowy go w kilkoro
zwinąwszy i podłożywszy, spał, we troje przerwała, w drugim kącie chłopcowi
śpiącemu nad głową poszła, że od samego szumu się porwał, rozumiejąc, że mu kto
w łeb dał. W budzie piwnicznego Xiążęcia P. Hetmana kredencyrzowi rękaw u
kożucha, który miał na sobie, przedarła. To wszystko bez szkody w ludziach;
wydarszy się dopiero z sałaszów, chłopu nogę pod kolanem złamała, drugiemu
wierzch nogi zerwała. Potym pochop wziąwszt, korporała[4] jednego z rajtarskiej kompaniej Króla Jego
Mości mimo lotem albo duchem w lewe ramię tak ogłuszyła, że z konia zleciał, a
na ciele rany nie było tylko czerwono; od tego poszedszy ku bazarowi, chłopcowi
na koniu stojącemu pół szable utrąciła, a samego i koniowi nic.
Oj działo się tak pod Smoleńskiem jak i pod Białą, oj działo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz