Dziś pora na kolejny fragment
z tureckiego kronikarza wojny 1683 roku, jak zwykle w przepięknym przekładzie
Zygmunta Abrahamicza. Dżebedżi Hasan Esiri w swojej kronice Mijar ud-duwel we misbar ul-milel, (Probierz państw i sonda narodów)
poświęcił sporo miejsca wyjaśnieniu przyczyn klęski tureckiej pod Wiedniem. Opis
będzie przydługi, jednak na tyle interesujący że warto mu poświęcić chwilę.
Bardzo wielu prostych żołnierzy przebierało się
też bez potrzeby w odzież niemiecką albo węgierską, odcinając jedynie rondo
kapeluszy.
Jedną z przyczyn klęski było także to, że wszyscy
dowódcy, oglądając po drodze z Jawaryna do Wiednia spalone i zrujnowane kraje
oraz zwłoki pomordowanych ludzi — dzieło żołnierzy, którzy jechali jako straż
przednia — dali się unieść takiej pysze i takiemu zaślepieniu, iż nie pomyśleli
o tym, że wojsko tego kraju także kiedyś zbierze się i ruszy na nich. Z tego to
powodu na początku oblężenia nie zanadto przykładano się do dzieła, a za to po
domostwach na przedmieściach, po okolicznych ogrodach i winnicach ustawiano
znaki i wbijano paliki oraz uważano [to wszystko] już za swoje. Różni też
osobnicy, licząc, że po zdobyciu zamku osiądą na nim, chodzili od bramy do
bramy i wyznaczali dla siebie nadania, a dyktując swą wolę temu, co [jeszcze w
przyszłości] skryte, w pysze swej i zaślepieniu uważali je już za swoje.
Powodem przegranej było również to, że w gronie
dowódców panował rozłam, a większość ich była niechętna nadmiernemu wzrostowi
władzy prześwietnego serdara jegomości, toteż stając w jego obliczu wprowadzała
go w błąd prawieniem pochlebstw oraz relacjami i replikami, które musiały [go]
wpędzać w zaślepienie i pychę. W sumie, zarówno możni, jak i maluczcy byli
owładnięci zarozumiałością i butą taką, iż sądzili, że ziemia ta już przeszła w
ich posiadanie.
Innym powodem było to, że jeszcze przed dojściem
do celu wojsko i Tatarzy posiedli takie ilości rzeczy, iż było bez liku ludzi,
którzy w kraju służyli jako pastuchy za pięćset czy sześćset akcza na rok,
natomiast tutaj zdobyli po sto, pięćset, tysiąc i więcej ałtynów. Co się zaś
tyczy dowódców, to ci za bezcen nagromadzili wiele chłopców i dziewcząt tudzież
złota, srebra, porcelany oraz innych przedmiotów i kosztowności, a bardzo wielu
z nich posiadło i nabrało po trzydzieści lub nawet po czterdzieści niewolnic.
Bankierzy, wojownicy i przekupnie ładowali złotem, srebrem, porcelaną i innymi
cennymi rzeczami swoje kufry, Tatarzy zaś i lewendowie napełniali
„peserami" i inną monetą, jako też srebrem i porcelaną torby na obrok,
biesagi i dery. Podczas gdy na początku [wyprawy] za jednego ałtyna dawano po
pięćdziesiąt albo i więcej takich „peserów", [teraz] było niezliczone
mnóstwo wozów złota. Posiadłszy takie bogactwo jeszcze przed osiągnięciem celu
[wyprawy] większość żołnierzy porzucała swoje chorągwie, brała najlepsze konie,
przebierała się w strój wojska z pogranicza bądź w strój tatarski, a potem
krążyła po równinach i wzgórzach, i [w ogóle] gdzie się jej tylko zachciało.
Także wielu janczarów przebierało się za lewendów oraz porzucało własne
chorągwie i przechodziło do innych pułków lub do swoich ziomków, [przez co]
zamiast porządku panował wśród wojska całkowity chaos. Z tego też powodu wszyscy
myśleli tylko o tym, by wywieźć swe skarby, bowiem takich, którzy zostali z
pustymi rękami, było niewielu. Słowem, wzbogaciwszy się już w momencie dojścia
pod Wiedeń czy jeszcze zanim dotarli [pod niego], żołnierze i lewendowie
porzucali swoje chorągwie, więc z tylu setek tysięcy ludzi nie znalazło się w
okopach nawet dziesięć tysięcy prostego żołnierza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz