Zima idzie, trzeba szykować zapasy. A gdzie je chować? Zwłaszcza
jak będziemy musieli zachomikować cenniejsze od złota masło? Zapomnijcie o
szufladach, szafkach i lodówkach. Ulryk Werdum opowie nam o skutecznym sposobie
stosowanym w XVII-wiecznej Polsce.
Armia wróciła jeszcze
tego dnia[1] do
przeszłego obozu[2],
jedną i trzy ćwierci mili. Tu żołnierze zatrudniali się wyszukiwaniem jam,
mówiąc językiem kozackich i ruskich chłopów. Są to lochy wykopane w ziemi, u
góry z małą okrągłą dziurą, przez którą człowiek od biedy może wśliznąć się do lochu.
Lochy te są pod ziemią wydrążone stosowanie do potrzeby w kształcie piwnicy. W
lochu takim rozpalają najpierw ogień i wypalają na twardo ziemię, później
wsypują do niego zboże i przechowują w nim inne najlepsze swe rzeczy. Trzymają
się one tu przez wiele lat w suchości i nie podlegają zepsuciu. Górny otwór
mają zwykle w miejscu, gdzie go się można najmniej spodziewać, np. pod ścianą,
pod progiem u drzwi, pod chlewem dla świń lub pod owczarnią. Żołnierze jednak
przykręcali fewetty, czyli świdry, do pik i wiercili nimi wszędzie w ziemi. Tym
sposobem odkryli dużo jam.
Ja już zaczynam podkop pod przystankiem autobusowym, będzie
loch jak trzeba…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz