czwartek, 23 listopada 2017

Lochy zaopatrzeniowe


Zima idzie, trzeba szykować zapasy. A gdzie je chować? Zwłaszcza jak będziemy musieli zachomikować cenniejsze od złota masło? Zapomnijcie o szufladach, szafkach i lodówkach. Ulryk Werdum opowie nam o skutecznym sposobie stosowanym w XVII-wiecznej Polsce.
Armia wróciła jeszcze tego dnia[1] do przeszłego obozu[2], jedną i trzy ćwierci mili. Tu żołnierze zatrudniali się wyszukiwaniem jam, mówiąc językiem kozackich i ruskich chłopów. Są to lochy wykopane w ziemi, u góry z małą okrągłą dziurą, przez którą człowiek od biedy może wśliznąć się do lochu. Lochy te są pod ziemią wydrążone stosowanie do potrzeby w kształcie piwnicy. W lochu takim rozpalają najpierw ogień i wypalają na twardo ziemię, później wsypują do niego zboże i przechowują w nim inne najlepsze swe rzeczy. Trzymają się one tu przez wiele lat w suchości i nie podlegają zepsuciu. Górny otwór mają zwykle w miejscu, gdzie go się można najmniej spodziewać, np. pod ścianą, pod progiem u drzwi, pod chlewem dla świń lub pod owczarnią. Żołnierze jednak przykręcali fewetty, czyli świdry, do pik i wiercili nimi wszędzie w ziemi. Tym sposobem odkryli dużo jam.
Ja już zaczynam podkop pod przystankiem autobusowym, będzie loch jak trzeba…



[1] 21 października 1671 roku.
[2] Pod Ilińcami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz