Prywatne wojska biskupów krakowskich to bardzo ciekawy
XVII-wieczny temat, o którym jeszcze chyba na blogu nie pisałem. Biskup
krakowski był od 1443 roku władcą księstwa siewierskiego, a od końca XIV wieku podlegało
mu także tzw. Państwo Muszyńskie (znane także pod kilkoma innymi nazwami, jak
kres muszyński czy klucz muszyński). W
obydwu tych tworach biskupi mieli własne siły zbrojne, będące połączaniem
swoistej piechoty wybranieckiej i pospolitego ruszenia. Muszyńscy harnicy
zwalczali zbójców górskich, a w 1655 roku walczyli przeciw zbójom zza morza,
broniąc Krakowa przed Szwedami i walcząc przy zdobyciu Nowego Sącza. O samych
harnikach, ale i zagadnieniu zbójnictwa w regionie, pozwalam sobie odesłać do
bardzo ciekawego artykułu na stronie Projektu Zbójnicki Szlak.
Z osiadłych chłopów formowano na potrzeby wojny piechotę,
którą w czasie pokoju szkolono w czasie comiesięcznych popisów. Każdy kmieć i
mieszczanin miał mieć rusznicę lub muszkiet, a każdy komornik kosę osadzoną na
sztorc. Z kolei sołtysi byli zobowiązani
do służby w dragonii. Poddani biskupi mieli na własną rękę zaopatrzyć się w prochy, lonty, kule, z tymże na wypadek
zagrożenia mieli otrzymać dodatkowe zapasy z arsenału biskupiego. Także i
szlachta siewierska musiała na wezwanie biskupa walczyć w polskich wojnach w ramach pospolitego ruszenia.
Oprócz „Potopu”, najbardziej znaną akcją wojskową oddziałów
podległych biskupowi krakowskiemu było stłumienie powstania Kostki-Napierskiego
w 1651 roku. Kiedy zajął on 14 czerwca zamek w Czorsztynie, początkowo czoło
stawiły mu oddziały prywatne starosty dobrzyckiego Michała Jordana, składające
się z dragonii, piechoty i czeladzi. Biskup Piotr Gembicki nie zwlekał jednak w
zebraniu podległych mu wojsk i posłał (…)
piechoty swej kilkaset z kapitaniem Robakianei[1] ,
pułkownika swego księstwa Siewierskiego
Jareckiego[2],
posłał szlachtę siewierską, przyjechał także działek 2 i puszkarzów naszych
kazimerskich trzech, prochów, kul dostatek. Część wojsk biskupich to
dragoni, którzy po odbiciu zamku stanęli na nim garnizonem – chodzi więc
prawdopodobnie o oddział najemny, bo starości powinni chyba po zakończeniu
kampanii powrócić do swojej pokojowej roli. Wojska te zostały wsparte posiłkami
z garnizonu wojsk kwarcianych w Lubowli, łącznie ocenia się, że pod zamkiem więcej było niż tysiąc ludzi,
którzy go dobywali. Bardzo ciekawa jest wzmianka o świstakach, których także w zielonych katankach posłał j.m. ks. Biskup kilkadziesiąt
z ptaszynkami. Ptaszynką określano
lekką strzelbę na drobne ptactwo, chodzi więc zapewne o łowczych z dóbr
biskupich. Może ktoś spotkał się z jakimś szerszym wyjaśnieniem tego terminu,
ewentualnie może nakierować na jakieś źródło o owych świstakach?
O skali zaangażowania, ale i o możliwościach wojsk biskupa
niech świadczy fakt, że w czasie krótkotrwałego oblężenia miano wystrzelić na
zamek kul samych 35 000 z kobył[3]. Liczba jest na pewno znacznie przesadzona,
niemniej jednak żołnierze Gembickiego na pewno nie narzekali na brak prochu czy
kul.
Co ciekawe, w 1955 roku premierę miał polski film Podhale w ogniu, ukazujący przebieg
powstania Kostki-Napierskiego. Polecam link do zdjęć z tej produkcji, dostępnych
na stronie Filmoteki Narodowej. Można
się nieźle pośmiać z wyglądu żołnierzy biskupa, ale nabrałem ochoty, żeby film
obejrzeć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz