Po raz kolejny powitamy na blogu Mirona Costina i jego
kronikarskie zapiski. Tym razem bardzo ciekawy, acz nieco wydumany (ech te
fryzy…) opis husarii koronnej. Rzecz dotyczy wyprawy Jana Zamoyskiego na
Mołdawię w 1600 roku i bitwy pod Bukowem, wojewoda
Michał to oczywiście słynny Michał Waleczny.
Jak wspomniano, wojska
wojewody Michała nie były przyzwyczajone do tego rodzaju wojsk, jakim była
husaria. Ten rodzaj wojsk, jak się rzekło, jest cały w żelazie, że widać tylko
oczy i wargi. Wielu zakłada i skrzydła ustawione z piór orlich lub innych
wielkich ptaków, a znaczniejsi skóry lamparcie na zbroję. Natomiast słudzy,
którzy nie mają skór lamparcich, zakładają kilimy na wzór turecki, zaś na łby
koni kładą płytki żelazne, a wielu i na piersi koni dla ochrony od kuł. Nie
każdego konia dosiadają husarze, ale tylko największe, ażeby mogły unieść tarę [miara
wagi: ok. 125 lub 160 kg] i zawsze konie
fryzyjskie z Niemiec albo konie tureckie czystej krwi. W walce nigdy nie
poruszają się szybciej niż kłusem, ale tylko przeciw piechocie czy taborowi,
przeciw wojskom jazdy lekkiej, jakim są Tatarzy, nigdy nie używa się ich,
ponieważ Tatarzy rozpraszają się i [husarze] nie mogą uczynić żadnego użytku z
kopii. Kopie ich są długie na osiem łokci z proporcami aż do ziemi. W walce
stoją jak mur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz