23 listopada
1672 roku wojska koronnego zawiązały konfederację w Szczebrzeszynie, dzień
później Jan Sobieski, hetman wielki koronny złożył na ręce konfederatów rotę
przysięgi. Praktycznie wszystkie (poza czterema chorągwiami) oddziały armii
regularnej stanęły u boku dowódcy, gotowe bronić go przed szlachecką
konfederacją (prokrólewską) związaną 16 listopada pod Gołębiem. Kraj stanął w
obliczu groźby wojny domowej, żołnierze wierni hetmanowi stawali do walki z
zaciągami wojewódzkimi. Zaiste dziwna to była reakcja na klęskę poniesioną z
rąk Turcji i na postanowienia hańbiącego traktatu w Buczaczu – gniew Polaków
obrócił się przeciw sobie, a nie przeciw tryumfującym wrogom. Zacietrzewienie
było tak wielkie, że doszło do bratobójczych walk, gdy na kwaterach zaczęły się
ścierać oddziały nowego i starego zaciągu:
Tamże zaraz po różnych
Królewszczyznach koło Łowicza porozkładał [hetman Sobieski] Chorągwie
swoje różne: a mianowicie Wołoskie dwie Chorągwie Panów Miączyńskich[1]
mieli stać w Rawie, gdzie już stała Chorągiew Pana Zalewskiego[2],
tego nowego zaciągu, którzy Hetmańskim [żołnierzom] ustąpić nie chcieli; o co zwada: a że Hetmańscy przybrali do siebie jak
Piechot, mianowicie Semenów[3], tak
i Dragoniej, że mieli potęgę nie małą, a oni swemi chcieli resistere, i bili
się z sobą potężnie, tak że udają, iż Kilkanaście Towarzystwa, Szlachty
znacznej, Pana Zalewskiego padło.
Na szczęście
w porę się opamiętano i zażegnano konflikt, jednak coś to mówi o specyficznej
naturze naszego narodu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz