[powyższa fotka szerszenia została umieszczona tylko w
celach ilustracyjnych, jako że nie wiem czy to o owe owady chodzi we wpisie, za
to groźnie wygląda bestia…]
Ostatnio więcej czasu poświęcam ciekawostkom nie
związanym bynajmniej z wojskowością XVII-wieczną. Z jednej strony to pewna
forma odpoczynku od pik, rajtarów i sztandarów, z drugiej zaś strony czasami są
to rzeczy tak interesujące, że aż człowiek chce się nimi podzielić. Ot, na
przykład w 1693 roku Krzysztof Zawisza zanotował:
(…) robactwo
zjawiło się dziwnie szkodzące ludziom i bydłu, od którego ukąszenia w przeciągu
dwudziestu czterech godzin ludzie umierali, bydło zdychało. Ale ludzkie inwencje
prędko wynalazły sposób uleczenia się, takowy: że to miejsce które było
ukąszone, dziegciem okładali, od którego jad ów ustępował. Robactwo też to na
kształt osy, w tem tylko różność, że i w pysku i w ogonie miało żądło, a nie
tylko domowemu bydłu szkodziło robactwo to, ale leśnemu zwierzu; zkąd bardzo
często znajdowano po lasach łosie zwłaszcza, zdechłe, tak dalece, że pod
Króleszczewicami jp. podkomorzego mińskiego, strzelcy znaleźli łosi czternaści
zdechłych. I gdzieindziej znajdowano padlinę zwierza.
Jak widać gdyby w Polsce kręcono filmy katastroficzne to
pomysłów można by szukać nawet kilka wieków wstecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz