Ciekawostka z okresu wojny smoleńskiej, w roli głównej Adam Przedbór
Koniecpolski[1], służący w randze chorążego
w regimencie piechoty cudzoziemskiej Eliasza Arciszewskiego. O XVII-wiecznym chorążym który by, nawet w
nagłym wypadku, niósł dwa sztandary, jeszcze nie słyszałem – jakie to
interesujące odrobiny można znaleźć w źródłach. Ciekawe czy królewska wzmianka o 'czerwonym' ma oznaczać strój oficera czy barwę chorągwi? Ilustracja powyżej oczywiście nie ma nic wspólnego ze Smoleńskiem, ale taki ten pobitewny łupieżca ze sztandarem śliczny, że musiałem go tu dodać. Oddajmy głos panu ojcu, niech
się pochwali walecznym synem:
Adam,
któregom w piętnastym roku do Niderlandu wyprawił i tam służył, na elekciję króla
Władysława powrócił, acz bez woli mojej i jmci pana krakowskiego, nie zaznał
łaski naszej. W Gdańsku był dotąd aż Heliasz Arciszewski zbierał się do Moskwy,
(r. 1633) onego też za skrytą wolą pana krakowskiego i moją zaciągnął, i nosił
chorągiew u niego. W oczach króla jmci Władysława, gdy się u mostu pewnego z
Moskwą pułk Arciszewskiego rozprawował, a tak że z 1200 ludzi tylko Arciszewskiemu zostało 500, lubo i Moskwy
wiele poległo, on we wszystkim ogniu z chorągwią się uwijał, a drugę gdy chorążego zabito z kompanij pana
Pacławskiego w tym regimencie, porwał i tak z dwiema się uwijał, aż za wskazaniem
króla jmci, (który rzekł: „Ej tego
czerwonego ratujcie!") skoczył Jakub Madaliński z chorągwią[2] i wsparł Moskwę. Jedne
chorągiew rzucił Adam konnemu, a z drugą między konnemi z owego razu oddalił
się. Żołdacy potem kupili się do niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz