Dziś opowiastka o tym, że palenie szkodzi (i to jeszcze
jak). Epizod z pierwszej Angielskiej Wojny Domowej. 5 czerwca 1643 roku pod
Lansdown(e) doszło do bitwy pomiędzy siłami rojalistów i parlamentu. Walka była
zacięta, poległ m.in. sir Bevil Grenville, dowodzący atakiem piechoty królewskiej.
Nocą po bitwie, dowodzone przez sir Williama Wallera wojska parlamentu opuściły
pole bitwy.
Sytuacja o której chciałbym napisać miała miejsce dzień po
bitwie. Dowódca wojsk królewskich, sir Ralph Hopton, postanowił odwiedzić
jeńców, trzymanych w taborze. Pech chciał, ze wbrew zasadom BHT[1]
część z nich posadzono na wozie na którym składowano zapas prochu. Kilku jeńców
poprosiło generała o podanie ognia, by
zapalić ich tytoń. Ten miał im podać zapalony lont muszkietowy… i już
wiadomo co się stało, prawda? Oddajmy głos naocznemu świadkowi wydarzenia:
Amunicja eksplodowała,
a wraz z nią jeńcy na wozie; [eksplozja objęła też] z nimi Lorda Hoptona,
Majora Sheldona i Chorążego[2]
Wahnage’a, którzy konno zbliżyli się do wozu, a także kilku innych; [eksplozja]
była bardzo głośna, na pewien czas zapadły aż ciemności [od kurzu wznieconego
wybuchem], a zranieni ludzie lamentowali straszliwie. Jak tylko opadł kurz,
poszedłem sprawdzić miejsce wypadku; znalazłem jego Lordowską Mość [Hoptona] ciężko
poparzonego, jego poparzony koń zaś wyglądał niczym wysuszona skóra.
Hopton miał w wyniku wypadku nawet na pewien czas oślepnąć.
Zapewne nauczyło go to jak postępować z wozami amunicyjnymi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz