Podczytuję sobie właśnie zbiór źródeł Kampania żwaniecka 1653 roku. Diariusze i relacje wojenne. Osoba
redaktora – Dariusza Milewskiego – gwarantuje wysoki poziom edycji i naprawdę
ułatwia odbiór XVII-wiecznych tekstów. Wśród zapisków dotyczących tej
nieszczęsnej kampanii, znalazłem ciekawy zapisek dotyczący jednego z ulubionych
tematów blogowych, czyli pojedynków. Oddajmy głos anonimowemu autorowi Krótkiej narratywy… który opisze nam
krwawe przypadki z końca października:
P. Bolie [?] pokojowy
ks. J.Mci pana koniuszego [Bogusława Radziwiłła] umarł. Był to cudowny i prawie
casus: o jeden pojedynek pięć dusz zginęło. Bo ci jadąc na ks. J.Mci i ostał
się był w Kamieńcu, gdzie z oficerem jednym z gwardyjej zostający[m] powadziwszy
się i w gębę od niego wziąwszy, zabił go z pistoletu. Porucznik tejże kompanii
wziął go zaraz za wartę, pistolet i szpadę odebrał i dopiero inarmatum, a
wiedząc żeby ks. J.Mci pokojowy, bił, tłuk[ł] pistoletem w łeb pistoletem, aż
się potrzaskał i jedną ranę walcem w łeb śmiertelną zadał. Książę J.M. dowiedziawszy
się posłał [po] p. Boliego do Kamieńca, kilku dragonów, z których jeden z
żołdatem się z tegoż regimentu zwadziwszy, zabił go, a jemu nazajutrz szyję
ucięto. Bolie z rany umarł, a Kencissowi [?] porucznikowi szyję uciąć kazano.
I tak to książę Radziwiłł stracił pokojowego i dragona, a gwardia
dwóch oficerów i jednego knechta. A wszystko to bez udziału Kozaków i
Tatarów, którzy byli nominalnym przeciwnikiem w tej kampanii…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz