Kilka tam temu popełniłem krótki wpis o szkockim regimencie
Stewarta, służącym w armii Gdańska w wojnie ze Stefanem Batorym. Dziś znalazłem
ciekawy zapisek źródłowy, jako uzupełnienie tego wpisu. To informacja o tym,
jak Stewart o mały włos wpadłby w ręce Polaków w czasie tego konfliktu:
Tej soboty, 7 grudnia
1577 [roku] szkocki pułkownik, przystojny i budzący podziw wojownik królewskiej
krwi, wyjechał poza miasto na przejażdżkę na swoim dopiero co zakupionym koniu,
by poćwiczyć go naprzeciw wzgórz nieopodal miejskiego placu ćwiczeń [dla
milicji]. Kiedy jednak nieprzyjaciel [tj. Polacy] spostrzegł go, natychmiast
ruszył zza swych pozycji, chcąc go pochwycić. Pułkownik wraz ze swymi ludźmi,
szybko uciekli w stronę Kościoła Świętego Ciała, gdzie znaleźli się pod osłoną
[miejskich] dział i przeciwnik nie śmiał ich [dłużej] ścigać.
Z opisu wygląda na to, że musiał na tym koniu jeździć gdzieś w okolicach dzisiejszego dworca głównego...
OdpowiedzUsuń