Tomasz Zamoyski wygłosił na sejmie warszawskim 1628 roku
bardzo ciekawą mowę dotyczącą sytuacji w jakiej znalazła się Rzplita. Kraj był
od kilku lat w stanie wojny ze Szwecją, za miedzą trwała w najlepsze (czy
raczej w najgorsze) wojna która przeszła do historii pod nazwą
trzydziestoletniej. Kolejni sąsiedzi –
Moskwa i Turcja – także łypali nieprzychylnym wzrokiem, ciesząc się z
nie najlepszej sytuacji kraju rządzonego przez Zygmunta III.
Pozwolę sobie zacytować pewien fragment tej przemowy, bo
jego wydźwięk był nie tylko w krótkiej perspektywie proroczy, ale i dobrze
ocenił pewne narodowe przywary.
Nie wykrzykam na
rozerwanie rozejmu. Boże zachowaj. Ale na coż dobrego nasze te rozejmy. Żebyśmy
się wyleżeli. To rozejmy u Moskwy, że się na nas przez ten czas wszystek gotują
do wojny. I nasze, tak ciężkie, tak krwawe, tak sromotne, nie na co inszego,
tylkoby na to przydawać się miały. A my odpasawszy broń pod rozejmy miłe,
pląszemy, tańcujemy. A gdy wynidą rozejmy (a Boże daj aby ich też nie
moskiewskim kalendarzem rachowano) aż ono veteri proverbio[1]: taż
baba, na tychże kołach. Dobrzeby nam MMpp. uważać przy takim w ojczyźnie naszym
gościu futura tempora[2], a
osobliwie de securitate[3]
Rzplitej w casum interregni[4]
pomyślić, który p. Boże jak najdalej oddalaj.
Pan Tomasz okazał się złym prorokiem. Zmarł w roku 1638, był
więc świadkiem krótkotrwałej wojny z Turcją, wojny smoleńskiej z Moskwą[5]
a także buntu Kozaków. Nie mógł też przypuszczać, jaka seria wojen zacznie się
dziesięć lat po jego śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz