Ostatnio sporo czytam o Kałmukach i ich historii w XVII i
XVIII wieku. Znalazłem bardzo ciekawy opis dotyczący ich taktyki w obliczu
rajdów równie agresywnych sąsiadów. To interesujące spojrzenie na bardzo
specyficzną „małą wojnę” jaką toczyły między sobą plemiona koczowników z tego
regionu. Oddajmy głos moskiewskiemu świadkowi:
Jako że żyją oni
[Kałmucy] w ciągłym zagrożeniu ze strony swoich nomadycznych sąsiadów, takich
jak Tatarzy kubańscy[1] i
Kazachowie, Kałmucy zawsze trzymają czaty na obrzeżach swoich ułusów. Otrzymawszy
wieści o nadciągającym wrogu, Kałmucy nigdy nie ruszają by stawić mu czoła.
Miast tego każdy ułus ucieka. Podczas gdy kobiety i dzieci zabierają [zapasowe]
konie, trzodę i wielbłądy, unosząc z nimi wszystko [co należy do ułusu], uzbrojeni
mężczyźni, dosiadając lepszych koni, tworzą ariergardę ułusu by odeprzeć
[ewentualny] atak nieprzyjaciela. Kałmucy nie ruszają by stawić czoła
nadciągającym wrogom. Gdyby to zrobili, mogliby minąć się z nieprzyjacielem,
jako że wszędzie tutaj jest tylko otwarty step. W tym czasie wróg mógłby napaść
na kałmuckie ułusy, wyrządzić im poważne szkody i wycofać się na własne
terytorium, unosząc ze sobą łupy. Właśnie dlatego, kiedy nieprzyjaciel wraca do
siebie, [zależnie od rozwoju wypadków] niosąc - lub i nie - łupy, Kałmucy
zbierają swoich jeźdźców by ścigać napastników. Jako że wojownicy wroga i ich
konie są zmęczeni rajdem, Kałmucy, dopadając wycofujących się, mają nad nimi
przewagę. W tym samym czasie nadciągają też dla nich posiłki z innych [nie
będących obiektem rajdu] ułusów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz