Zgodnie z zapowiedzią,
pora na recenzję drugiego tomu Ospreya o armii Zjednoczonych Prowincji. Chodzi o tom numer 513 z
serii ‘Men-at-Arms’, zatytułowany Dutch Armies of the 80 Years’ War
1568-1648 (2). Cavalry, Artillery & Engineers. Autorem tekstu jest Bouko de Groot, kolorowe plansze namalował
tandem ojciec-syn Gerry i Sam Embleton.
Tak jak
przy poprzedniej recenzji, najpierw słów kilka o strukturze pracy, potem
kolorowe plansze, a na koniec uwagi ogólne i narzekanie na mapę… No ale nie uprzedzajmy wydarzeń.
Po krótkim wstępie
i mapie przedstawiającej oblężenia (o. znowu wspomniałem mapę), czekają nas
cztery rozdziały.
Pierwszy z
nich dotyczy kawalerii. Podobnie jak w tomie o piechocie, Autor analizuje jazdę
w oparciu o trzy okresy wojny:
- wojnę domową 1568-1587
- wojnę o niepodległość 1588-1620
- wojnę koalicyjną 1621-1648
Możemy tam znaleźć informację o typach jazdy (kopijnikach, kirasjerach,
arkebuzerach/karabinierach i rajtarach), organizacji ich jednostek, wyposażeniu
żołnierzy, taktyce walki.
Także i rozdział
dotyczący artylerii napisany jest według takiego ‘czasowego’ klucza, omawiając typy
dział, ich przeznaczenie, a także użycie na polu bitew i działań oblężniczych.
Rozdział trzeci dotyczy
właśnie działań inżynieryjnych, w tym oblężeń – tych wszakże w toku wojny było
bardzo wiele. Tu z kolei mamy podrozdziały dotyczące kolejno pionierów, mostów,
oblężeń i walki w okopach.
Ostatni rozdział
dotyczy ogólnie „armii”. Dowiadujemy się z niego nieco o kwestii dowodzenia,
przemarszów armii, a także – znowu według klucza ‘czasowego’ – wielkości armii,
jej szyków na polach bitew i logistyki.
Przechodzimy do plansz
kolorowych. Tak jak w poprzednim tomie, są miłe dla oka, chociaż czasami mam tu
problem z kolorami (np. w jednym przypadku nie widać gdzie kończy się kolet a
zaczyna koszula czy co tam akurat żołnierz ma na sobie). Jedna tablica ukazuje
kilka kornetów, a także proporczyki jazdy kopijniczej. Cztery kolejne tablice
ukazują różne typy kawalerzystów. Na dwóch kolejnych widzimy działa i
artylerzystów, na ostatniej inżyniera, minera i sierżanta grenadierów.
Na kartach książki
znajdujemy wiele informacji na temat armii niderlandzkiej, widać że Autor
naprawdę „siedzi” w epoce i wie o czym
pisze. Dużą zaletą tej pozycji są bardzo ciekawe ilustracje z epoki, tu jednak
sprawa jest o tyle łatwa, że zachowało się bardzo wiele rysunków i obrazów z
epoki, jest więc z czego wybierać. Tu i ówdzie przemycone są znów interesujące
anegdoty i historie z przeróżnych bitew – coś co podobało mi się już w
pierwszym tomie. Godne uwagi jest, że Autor dodał erratę do pierwszego tomu,
niestety błąd o synach Karola V nie został poprawiony.
Dobra, teraz trzeba
trochę ponarzekać, żeby nie było że tylko cukruję. Idea mapy – zrobionej w ten
sam sposób jak w tomie pierwszym, więc odsyłam do tamtej recenzji – zupełnie do
mnie nie przemawia. Jest dla mnie bardzo nieczytelna i totalnie psuje mi odbiór
chronologii działań oblężniczych. W moim odczuciu to poważny mankament tej
pracy. Autor postanowił także, nie bardzo wiem dlaczego, w przypadku kawalerii zrezygnować
z określenia kompania/kornet, zastępując je współczesnym ‘squadron’. Prowadzi
to do dalszego gmatwania terminologii, bo zamiast czytać o trzech kompaniach
tworzących skwadron, mamy trzy skwadrony tworzące ‘regiment polowy’.
Uwaga ogólna, o której
już kiedyś wspominałem w przypadku
Ospreya. Bardzo nie lubię wrzucania jazdy i artylerii do jednego worka. W
przypadku omawianej armii Zjednoczonych Prowincji aż się prosiło o
wyodrębnienie artylerii i saperów do osobnego, trzeciego tomu. Skorzystałaby o
tym jazda, bo Autor miały szansę napisać nieco więcej o jej akcjach – tym ciekawszych,
że mamy tu armię przez pewien czas wciąż używającą kopijników. Jest to jednak
uwaga raczej skierowana do wydawnictwa, a nie Autora. Mam nadzieję, że sukces
tych dwóch tomów zachęci Bouko de Groota do dalszego pisania i wydawania kolejnych
pozycji o armii Zjednoczonych Prowincji. Zachęcam też do zajrzenia na jego
stronę www.80YW.org.
Końcowa ocena [według rankingu: trzeba mieć – można
mieć – lepiej odpuścić - zdecydowanie unikać] to znów trzeba
mieć dla fanów armii ZP, ewentualnie można mieć jeżeli
ktoś generalnie interesuje się XVII-wieczną wojskowością. To ciekawa pozycja,
z którą warto się zapoznać, mimo że odcyfrowywanie mapy (ha, znowu się
pojawiła) jest tak bolesne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz