Kolejne podejście do serii Century of the Soldier 1618-1721, raz jeszcze Laurence Spring, tym
razem w pracy The Bavarian army during
the Thirty Year War 1618-1648. The backbone of the Catholic League. Obawiam
się jednak, że jest to już moja ostatnia przygoda z pozycjami tego wydawnictwa.
Książka zaczyna się od krótkiego kalendarium wojny.
Następnie krótki wstęp o roli Bawarii w konflikcie. Główna część pracy to 12
rozdziałów:
- Korpus oficerski
- Szeregowcy [The Rank and File]
- Organizacja [jednostek]
- Stroje żołnierzy
- Wyposażenie żołnierzy
- Sztandary
- Racje żywnościowe i żołd
- Kwatery
- Taktyka
- Cywile i żołnierze
- Śmierć w armii
- Podsumowanie: nareszcie pokój
Rozdziały są krótkie, z reguły ok. 10 stron. Zdecydowanie dłuższy jest ten mówiący o
relacji cywili i żołnierzy, ma bowiem aż 22 strony, z tego prawie 11 opowiada o
rzezi Magdeburga. Bez wątpienia był to ważny (i jakże krwawy epizod) wojny,
jednak wyraźnie widać tu zachwianie proporcji w tekście. Rozdziały są bardzo
nierówne: znajdujemy w nich mnóstwo informacji i cytatów z różnych źródeł,
problem jaki z tym mam jest jednak taki, że często nie dotyczą one armii
bawarskiej a np. szwedzkiej, duńskiej czy holenderskiej. Bez wątpienia trzy
strony o strojach armii szwedzkiej są bardzo interesujące, zwłaszcza dla mnie,
jednak czy należałoby się na tym skupiać w książce o armii bawarskiej? Praktycznie
brak opisów walk z udziałem oddziałów bawarskich (poza masakrą Magdeburga) – a przecież
armia ta zapisała naprawdę przepiękną kartę w czasie wojny. Zbyt często, jak na
mój gust, autor podpiera się cytatami z angielskich traktatów wojennych z epoki,
co często nie bardzo ma przełożenie na to co działo się w tym czasie w Europie.
Brak próby oceny tak strategii jak i taktyki wyższych oficerów bawarskich,
należeli wszak oni do wybijających się dowódców wojny trzydziestoletniej. Brak
też tabeli opisujących relacje do siebie różnych walut. Jest to o tyle
uciążliwe, że Autor nader swobodnie przeskakuje z jednej waluty na drugą i
dochodzi do dziwnych sytuacji, gdy na str. 90 czytamy, że XVII-wieczna armia
polska płaciła swoim żołnierzom sześć
szylingów na tydzień. Rozdziały mają często dość chaotyczną strukturę, jakby
Autor nie do końca przemyślał o czym chce w danym momencie pisać. Przykładowo w
rozdziale o taktyce, mamy w pewnym miejscu wzmianki o tym jak używać
kopijników, zaraz potem dragonów, żeby płynnie przejść do umiejscowienia
artylerii na polu bitwy, po czym ni z tego ni z owego Autor raczy nas
informacji o kapłanach błogosławiących wojsko przed bitwą. Czasami przy lekturze łapałem się na tym, że
wracałem do poprzedniej strony, nie będąc pewny czy czegoś nie pominąłem, bo
zaskakiwała mnie taka nagła zmiana wątku.
Przechodzimy do aneksów. Pierwszy z nich to lista bawarskich
regimentów biorących udział w walkach. Niestety jest ona złożona w sposób alfabetyczny
który mocno utrudnia lekturę. Z jednej strony mamy tu wymieszane różne formacje
(więc obok siebie regimenty piechoty i jazdy), z drugiej brak konsekwencji
zapisu. Wielu pułkowników mamy tylko wymienionych z nazwiska, podczas gdy w
przypadku innych mamy wszystkie imiona i tytuły. Brak też konsekwencji w
opisach jednostek – niektóre mają pełny szlak bojowy, z kolei inne tylko datę
zaciągu i zwinięcia. Brak wyjaśnienia czemu niektóre jednostki miały przydomek ‘Jung’
i ‘Alt/Alte’ – nie wiem czy Autor tego nie wiedział czy po prostu uznał za coś
tak oczywistego, co nie wymaga tłumaczenia.
Drugi aneks to Zdobyte
sztandary protestanckie. Podzielony jest on na trzy części. Dwie pierwsze
nie wzbudzają wątpliwości – to zdobycze spod Białej Góry i Stadtholm. Trzecia część
jednak pasuje tu jak pięść do nosa, jest to bowiem lista sztandarów utraconych
przez wojska cesarskie pod Wittenweier w 1638 roku. Jak to się ma do tytułowych
sztandarów protestanckich? To wie tylko Autor.
Tekst zawiera dwie mapy- czytelne, pomagające przy lekturze.
Do tego 30 czarno-białych ilustracji, w większości pochodzących z traktatów
wojennych z epoki. Kuriozalne jest jednak to, że część z nich nie ma informacji
o źródle pochodzenia. Jest to o tyle dziwne, że są to rysunki z traktatów Wallhausena.
Ciekawa za to jest rekonstrukcja ośmiu sztandarów bawarskich, na str. 80-81.
Bibliografia to aż 11 stron (z książki która ma niewiele
ponad 190), podzielona na źródła archiwalne, źródła drukowane, opracowania i
strony internetowe. Także i tutaj mamy czasami dziwne zabiegi: np. traktaty
Wallhausena są w bibliografii wymienione dwa razy – dwa niemieckie oryginały i
dwa francuskie tłumaczenia. Bardzo dziwny zabieg, służący chyba tylko
sztucznemu rozdmuchaniu bibliografii. Co ciekawe, rzeczony Wallhausen zwykle
jest zapisywany jako Johann Jacobi von Wallhausen, tu jednak występuje tylko
jako Johan Wallhausen. Jak na historyka mamy tu małą dbałość o szczegóły.
Niestety, tak jak w poprzednich pracach z tej serii zawodzi
redakcja i korekta. Literówki, źle złożony tekst, rozliczne powtórzenia, a
czasami dziwna konstrukcja zdania – tak jakby nikt tego na spokojnie nie
przeczytał. O wiele większym problemem są jednak błędy merytoryczne, do tego
poważne. I tak na str. XVIII [część wstępu] spotykamy informację, że hrabia
Bucquoy utonął w 1621 roku, podczas gdy w rzeczywistości zginął w tymże roku w
potyczce oddziałów jazdy. Zupełnie kuriozalne jest stwierdzenie ze str. 25, że
już po wojnie trzydziestoletniej Johan von Sporck walczył w ramach armii
cesarskiej… przeciw Polakom. Najwyraźniej Autor nie wie, po czyjej stronie
stało Cesarstwo w czasie „Potopu”. O lekkiej
kawalerii – na stronie 49 – czytamy że rekrutowała się ‘zazwyczaj z Polski lub
jednego z kozackich plemion [one of the Cossack tribe]’. Tu opadła mi szczęka,
co to ma być? Upieranie się, że dragoni używali pik pojawia się tak często, że
przestałem liczyć przykłady. Czasami ma
się wrażenie, że autor nie bardzo wie o czym pisze, a brak redaktora jest
poważnym mankamentem. Np. w dwóch
miejscach Autor powtarza informację, że w grudniu 1623 roku armia
siedmiogrodzka pokonała wojska cesarskie Caraffy, mordując wszystkich „Włochów,
Hiszpanów i Walonów”, biorąc do niewoli tylko Niemców. W tym samym miejscu
podaje jednocześnie informację, że w czasie walk wzięto do niewoli Caraffę –
czyli jednak nie wszystkich Włochów wymordowano. Problem jaki mam z tą
informacją (podaną za pamfletem z Hagi, datowanym na 14 grudnia 1623 roku) jest
taki, że nie mogę znaleźć potwierdzenia tej porażki w żadnym opracowaniu o
wojnie które posiadam. O ile mi wiadomo, w listopadzie 1623 roku doszło pod
Hodoninem do zawarcia zawieszenia broni pomiędzy Bethlenem i Caraffą właśnie, w
grudniu nie toczono już żadnych walk. Czyżby więc bitwa która nigdy nie miała
miejsca? Oczywiście mogę się mylić, jednak sam opis i źródło jego pochodzenia
wydaje się nieco podejrzane.
Pozostaje więc zwyczajowa ocena końcowa [według rankingu: trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić –
zdecydowanie unikać]. Pomimo licznych mankamentów, jestem skłonny ocenić ją
jako można mieć. Mimo wszystko
znajdujemy tam sporo ciekawych informacji, porozrzucanych w tekście. Problemem
jest głównie to, że najczęściej nie dotyczą one tytułowej armii bawarskiej, a
innych stron biorących udział w wojnie trzydziestoletniej. Jako monografia owej
jakże przecież interesującej armii, książka ta nie spełnia – według mnie –
swojego zadania, jest za to mieszaniną (często raczej chaotyczną) wielu
interesujących detali dotyczących wojny.
Liczę, że poświęcisz kiedyś Michale chwilę na przybliżenie treści owych trzech stron o ubiorach armii szwedzkiej. To faktycznie dość zaskakujące, że autor uznał za stosowne napisać o tym w tej książce .
OdpowiedzUsuńCzęść to informacje już nam znane Arturze, np. z Hoppego. Inne za to bardzo interesujące, podeślę Ci jutro info. Co ciekawe, są tam odniesienia do dokumentów z NAS w Edynburgu, będę musiał sobie odnowić kartę członkowską i wybrać się na łowy z sygnaturami. Generalnie w poszczególnych rozdziałach jest taki totalny misz-masz, w rozdziale o strojach dopiero po kilku stronach Autor sobie przypomniał, że jednak miał pisać o armii bawarskiej :)
Usuń