W votum Tomasza Zamojskiego na sejmie warszawskim w 1624 roku znalazłem ciekawe informacje na temat
wojny chocimskiej z 1621 roku. Pan Tomasz wspomniał bowiem na forum sejmowym o trudnych warunkach atmosferycznych w czasie
tej kampanii, które szczególnie dały się we znaki Turkom. Co prawda Zamojski pod
Chocimiem nie walczył, one dni w
Tarnopolu będąc, niemniej jednak miał niejedną okazję dowiedzieć się
szczegółów od naocznych świadków.
Pomnę one dni, których
wielkiemu i sławnemu hetmanowi Chodkiewiczowi Bóg wszechmogący buławę wielką
odbierał[1], aby
był sam w wojsku WKM[2]
hetmanił, jakie uprzedziwszy słuszny czas we wrześniu, choć nieznaczne zimna,
wiatry, grady, że te szkapy tureckie, cośmy ich trochę mieli w taborku, aż na
ziemi jak zdechłe walały się, i byśmy ich byli do miast nie wwiedli, przyszłoby
im pozdychać. Takiemi wietrzykami, które czynią wolą jego, rozwiał p. Bóg jak
pierze i elusit[3]nieprzyjacielską
potencyą. Taką inwencyą wojska p. Bóg WKM. Bronił, gdy zubożało w wojenną
(a)municyą, i gasił ten ogień i te pioruny niezwyczajnem zimnem, pomroził tak
wiele szkap, wielbłądów, mułów, aż same te pogańskie bestye.
To ciekawy przykład na to, jakie trudności napotykała armia
turecka – a zapewne zwłaszcza jej azjatyckie kontyngenty – w czasie jesiennych
miesięcy w Europie. Co prawda na mniejszą skalę, ale powtórzy się to znów pod
Chocimiem w 1673 roku, kiedy hetman Sobieski „przetrzymał” oddziały tureckie
przez noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz