Znalazłem przepiękny fragment opisu podróży króla-elekta Henryka Walezego do
Polski , autorstwa legata papieskiego, Antoniego Marii Graziani, kardynała Commedoni.
Rzeczy dotyczy przekroczenia granicy w Międzyrzeczach. Bardzo ciekawy jest
kontrast pomiędzy eskortującą Francuza jazdą niemiecką, a witającymi go Polakami. Istna rewia mody,
którą w interesujący sposób opisał kardynał. Oj dostało się przy okazji
niemieckim rajtarom, dostało - za to ich opis jest bardzo ciekawy.
Przybyl nakoniec Król
do Międzyrzecza, miasta w Biskupstwie Kujawskim, gdzie już dziesięciu
Senatorów, i niezmierne mnóstwo rycerstwa czekało na niego. Pospieszyli bowiem
przedniejsi, każdy z pocztem swoim, do przywitania nowo obranego Pana.
Wszystkie okoliczne wzgórza jazdą były okryte. Po lewej ręce stało 3000
Niemców, te odprowadziwszy Króla do granicy wraz do domów wracać miały.
Uszykowali się i oni w porządku. Nic bardziej oczu uderzać nie mogło, jak
bijąca różnica między postacią tych dwóch Narodów. Konie Niemców były ciężkie,
tłuste i prawie wszystkie kare, strój równie czarny i krótki, najeżone i
nieutrefione brody: nazywano ich Schwartz Reytery: nosili podługowate miecze,
każdy po dwie strzelby i młotek żelazny.
U Polaków wszystko
odmienne, nie jednakowej maści konie, nie jednak ubiór, różne nawet oręże. Lubo
nie ma kraju, coby tak dzielne konie wydawał, przecież sprowadzając je z
Tureczyzny, a nawet i Włoch. Majętniejsi wiele powodnych koni prowadzą za sobą.
Rozmaite ubiory: ci w narodowym stroju, inni w Węgierskim, Tatarskim, wielu w
Włoskim, niektórzy w Francuzkim. Podobnaż różnica i w zbroi. Jedni z łukami,
strzałami, i zakrzywioną szablą, ci z kopijami i tarczami, inni w pancerzach i
hełmach: niewielu ciężko uzbrojonych, lecz wszyscy letko i zwinnie koniem
toczący. Niektórzy mieli głowy ogolone, inni z obstrzyżonemi, u wielu włosy
długie, u tych broda długa, u tamtych ogolona prócz wąsów. Sama różność w
ubiorach, niebieskie, zielone, szkarłatne szaty, drogie futra, jedwabiem i
złotem świecące, dziwnie zachwycały oczy patrzących.
Henryk, spojrzawszy na
te tysiące hufów, zachwycony odgłosem trąb i kotłów, ochoczemi całego mnóstwa
krzykami, zawołał radośnie, dziś dopiero widzę się prawdziwym Królem.
Świetne. Bardzo obrazowe - czytając można "zobaczyć" tych wszystkich naszych różnokolorowych jeźdźców i ponurych, czarnych rajtarów :)
OdpowiedzUsuń