Kolejny popis armii Stefana Batorego, tym razem z lipca 1580
roku, czyli poprzedzający wyprawę na Wielkie Łuki. Autorem opisu jest Reinhold
Heidenstein, cytat oczywiście z Pamiętników
wojny moskiewskiej:
Po rozejściu się rady,
rozpoczął król przegląd wojska, a naprzód tych rot które były pod Gdańskiem[1] i
Połockiem[2], a
teraz dopiero co z leż zimowych ściągnęły. W tym celu stanąwszy na poblizkim
pagórku, kazał chorągwiom przechodzić przez wązki mostek; a lubo wbrew
dotychczasowemu swemu zwyczajowi staranniej niż poprzednio odbywał przegląd,
mimo to jednak zaledwie kilku jeźdźcom zbrakował konie; zresztą ludzie, konie i
zbroje wyglądały wspaniale.
Następnie popisywał
się świeży żołnierz[3],
mianowicie roty jezdne i piesze, zaciągnięte przez Zamojskiego[4];
widziałeś tam i senatorów i weteranów, co wiek na żołnierce strawiwszy,
porzucili ją wreszcie, a teraz po długiej przerwie powrócili do niej na nowo;
byli tam między innymi tacy, co jako namiestnicy roty dawniej wodzili; niejeden
z nich sprawował urzędy, starostwa, inni znów zaszczytne dygnitarstwa na
dworze; było też i mnóstwo paniąt z najpierwszych rodzin.
Jazda była dwojaka:
ciężka czyli husarze z rynsztunkiem opisanym powyżej, gdy była mowa o popisie
pod Dzisną[5], i
lekka czyli kozacy; tym zamiast łuku i strzał dał Zamoyski dwułokciowe
samopały, noszone przez plecy, i pistolety wiszące u pasa, zostawiając im
szablę u lewego boku i spisy, od dawna przez nich używane.
Piechota pochodziła w
przeważnej części z pogranicznych Węgier, część pewna nawet od Waradyna i z
dalszych okolic; miał też nieco i polskiej piechoty, której część już w
poprzednich wojnach służyła, w przeważnej jednak części był to żołnierz
nowozaciężny. Przeszłego roku[6] miał
Zamojski pod Połockiem piechotę węgierską z tychżesamych okolic; owóż gdy się
rozeszła wieść o jego hojności dla wojska, zbiegały się teraz liczne hufce pod
jego chorągiew i tym także osobno wyznaczył żołd, dając im za dowódcę Jana Tomasza
Drohojowskiego, starostę przemyskiego, swego krewniaka.
Wszystkie te poczty
zewnętrznym wyglądem różniły się od reszty wojska, używając koloru sukien i
zbroi czarnego, na znak podwójnej żałoby wodza, który stracił oprócz żony, Krystyny Radziwiłłównej, także córkę z niej
jedynaczkę[7]; ta
czerń niemało się też przyczyniała do tego, że hufce Zamojskiego już na
pierwszy rzut oka wśród innych się wyróżniały.
Szczególnie interesująca wydaje się informacja o wyposażeniu
jazdy kozackiej w zaciągach Zamoyskiego, jak widać kanclerz nie szczędził
wydatków na swoich żołnierzy.
Co ciekawe, motyw żałobnych strojów w oddziałach Zamoyskiego
miał się powtórzyć po śmierci króla Stefana Batorego. Na czarno odziane miały
być oddziały zgromadzone na Woli w czasie elekcji, o której pisałem wczoraj[8],
a sam hetman wielki w żałobnym stroju miał
prowadzić swoją „czarną” piechotę do obrony Krakowa przeciw wojskom arcyksięcia
Maksymiliana.
No proszę, znaczy mieliśmy i my swoje "Bande nere".
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - husaria na czarno... to musiał być widok.
Zbroje czerniono, więc jakiś tam czarny element husaria i tak miała :)
OdpowiedzUsuń