Od czasu do czasu udaje mi się w źródłach z epoki znaleźć
ciekawe zapiski dotyczące fenomenów pogodowych, dziwnych zwierząt czy zjawisk
(prawie) nadprzyrodzonych. Czytając ostatnio Klimakter czwarty Roczników
Polskich pióra Wespazjana Kochowskiego natknąłem się na przepiękną perełkę w
tym typie. Rzecz działa się w 1671 roku, więc była potem – po wybuchu wojny z
Turcją - jak znalazł dla proroków w typie „a nie mówiłem, że coś złego się
stanie”. Oto co napisał pan Wespazjan:
Ale następujące
zdarzenie, o którym ludzie wiarygodni z sąsiednich Węgier dali znać, z
największą ciekawością przyjętym zostało przez ludzi łatwowiernych, a później
uważano je za nieomylną przepowiednię niebios. Wieczorną porą w pobliżu miasta węgierskiego
Potoku, na pogodnym, czystym niebie, gwiazdy w porządku swoim stanęły, jakoby w
szyku gotowym do boju z przeciwnymi gwiazdami, które od wschodu nadciągały, by
zgnębić gwiazdy na zachodzie jaśniejące. Dziwna to rzecz i cudowi podobna! Owe
ognie niebieskie przy błyszczących światłach zodiaku, z nagła wzajemną
zapaliwszy się odrazą, stanęły w szyku bojowym, gotowe do bitwy. Walczyły na otwartym
polu sfery półksiężycowej, póki po zaciętej walce, wschodnie przemagające
liczbą, zwycięstwa nie odniosły nad zachodnimi. Jednakże mniejsza gwiazda
nadbiegłszy od zachodu czterema innymi okolna, na nowo rozpoczęła bój i stronę
już zwycięską z placu spędziła. Ta to przeciwnych gwiazd walka, malowniczo
przedstawiła postępy mocarstwa tureckiego w Europie, albo ludy przeciwko Turkom
sprzymierzone liczbą gwiazd oznaczając, najkrwawsze wojny koniec w obrazie
ukazała. Ja zaś, przystając na zdanie Kościoła, sądziłbym, że gwiazdy wskazują,
ale nie wywołują, ni wydają, ruchu rodowi ludzkiemu przychylnego, ku
przestrodze przyszłości, nie zaś jakby na wzór postępowania.
Jak widać wszystko było zapisane w gwiazdach…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz