Jeden z moich ulubionych XVII-wiecznych hetmanów – Krzysztof
II Radziwiłł – miał (nie)przyjemność kilkakrotnego potykania się ze Szwedami,
widział więc potrzebę rozwijania formacji pieszych. Poniżej zamieszczam jego
pomysły dotyczące tworzenia i szkolenia piechoty na modłę cudzoziemską – leniwy
dzisiaj jestem i nie chce mi się przepisywać. Hetman miał pod swoją komendą w
Inflantach różnych cudzoziemców: Szkotów, Irlandczyków, Anglików, Francuzów i
Niemców; w piechocie chciał jednak szkolić lokalną kadrę, zdając sobie sprawę,
że oficerowie i podoficerowie stanowią „kręgosłup” jednostek. Bardzo ciekawy jest punkt 5, gdzie Radziwiłł
sugerował – dopóki nie wyszkoli się odpowiedniej ilości lokalnych żołnierzy –
by kompanie składały się z 2/3 z Polaków i Litwinów, a w 1/3 z obcokrajowców niemieckiego albo inszego cudzoziemskiego. Punkt
6 to coś przyjemnego dla znajomych pludraków od rekonstrukcji historycznej: w jakiej kto sukni służyć chce, w takiej
sukni niech służy. W punkcie 7 hetman zaznacza, że muszkiety niderlandzkie i ręczną broń cudzoziemcy powinny mieć
własną, skarb państwa ma im tylko dostarczać prochu i kul. Radziwiłł – zapewne głównie pod wpływem
doświadczeń z kampanii 1621 i 1622 roku – sugerował też, że chorągiew
(kompania) piechoty nie powinna liczyć więcej niż 200 ludzi, miało to ułatwić
zarówno musztrę jak i dowodzenie oddziałem. Faktycznie w 1635 roku w armii
wystawionej przeciw Szwedom na 13 rot piechoty cudzoziemskiej w armii
litewskiej aż 12 liczyło po 200 porcji, tylko jedna miała 400 porcji. Podobnie
w dragonii: jedna kompania liczyła 200, jedna 120 a cztery po 100 porcji. Zachęcam
do lektury całego pomysłu hetmańskiego, rzecz to bardzo ciekawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz