XVI-wieczny przykład, że zbrodnia nie popłaca, a jej
reperkusje mogą być bardzo nieprzyjemne. Rzecz działa się w Warszawie, w Roku
Pańskim 1593:
Temi czasy słudzy dwa
pana swego zabili zdradą w nocy na wale, niejakiego Burzkiego z Mazowsz[a] od Czerska, i odarłszy go [ze stroju] w wodę wrzucili a na jego wozie i koniech
precz zjechali, wszakże je [tj.
dwóch służących-zbrodniarzy] pojmano
i skarano tamże w Warszawie tym obyczajem: wsadziwszy je na wóz wożono je po
mieście, i naprzód im po nodze, więc po ręce ucięto, potem w pasy po grzbiecie
krajano, a potem kleszczami rozpalonemi targano, na ostatek ćwiertowano i
ćwierci na szubienicy rozwieszono, a ręce ich na bramie przybito.
Kara niewątpliwe bardzo okrutna, pytanie czy działała
odstraszająco na innych ewentualnych złoczyńców?
Nie bardzo.. raczej spełniała funkcję rozrywkową i przywracała ludziom odczucia ludowej sprawiedliwości :)
OdpowiedzUsuńNatomiast jaka widowiskowa i się zachowała informacja do dziś..
Rozrywka dla ludu na pewno była, zwłaszcza jak sobie potem takie łapki wisiały na bramie miejskiej ;)
OdpowiedzUsuń