niedziela, 13 maja 2012

Z kopyta po gębie


Na wojnie zdrowiu i życiu żołnierzy zagrażali nie tylko przeciwnicy. Wspominałem już o zjawisku ‘friendly fire’, głodzie i chorobach. Nie było chyba jednak zagrożenia ze strony własnego rumaka – na szczęście znalazłem coś co wypełni tę lukę. W czerwcu 1656 roku taki zanotowano taki oto przypadek:
Tam idąc, we dwu milach od Warszawy – na jednem bagnisku, zapadł koń pod JMcią Panem Łukaszem [Wierzbowskim] chorążym łęczyckim Wyższym. Dobywając się, uderzył (go) kolanem w czoło: aż w znak padł. Nastąpił mu na gębę przedniemi nogami i tak na czole i na gębie wieszając się, zranił kopytem pod oko prawe. Łaska Boska, że to tem nie zabił!
Pan Łukasz faktycznie wydobrzał (zmarł dopiero ok. 1670 roku) jednak wypadek musiał być bez wątpienia bolesny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz