Na wojnie zdrowiu i życiu żołnierzy zagrażali nie tylko przeciwnicy.
Wspominałem już o zjawisku ‘friendly fire’, głodzie i chorobach. Nie było chyba
jednak zagrożenia ze strony własnego rumaka – na szczęście znalazłem coś co
wypełni tę lukę. W czerwcu 1656 roku taki zanotowano taki oto przypadek:
Tam idąc, we dwu
milach od Warszawy – na jednem bagnisku, zapadł koń pod JMcią Panem Łukaszem [Wierzbowskim] chorążym łęczyckim Wyższym. Dobywając się,
uderzył (go) kolanem w czoło: aż w znak padł. Nastąpił mu na gębę przedniemi
nogami i tak na czole i na gębie wieszając się, zranił kopytem pod oko prawe.
Łaska Boska, że to tem nie zabił!
Pan Łukasz faktycznie wydobrzał (zmarł dopiero ok. 1670 roku) jednak
wypadek musiał być bez wątpienia bolesny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz