Tym razem wpis dziwny, bo o fałszerzu doskonałym, naśladującym pismo dwóch (sic!) naszych monarchów. Nic więc dziwnego, że Zygmunt III zainteresował się młodzianem i kazał go niezwykle pilnie strzec. Swoją drogą ciekawe jakiego były dalsze losy owego utalentowanego chłopca?
Temi czasy, gdy już było po sejmie, przywieziono do Warszawy królowi niejakiego chłopca na imie Pawełka Kichlarczyka, rodem z Krakowa, a ten umiał rękę króla Stefana [Batorego] także i teraźniejszego Zygmunta III sposobić i zmyślić do trafienia własnych liter, zkąd się rzeczy dziwne pokazowały; którego kazał król w Warszawie w wielkiem opatrzeniu mieć, abowiem go strzegło na każdy dzień i noc po dwudziestu hajduków królewskich, którzy do niego nikogo puszczać nie chcieli. Był podejmowan dostatkiem z kuchnie królewskiej jedzeniem i piciem. Nawet gdy był trochę zachorzał, doktora i cerulika do niego przypuszczano. Potem gdy się król ruszył z Warszawy ku Szwecyej, w drogę do Gdańska wziąć go z sobą kazał. A ztamtąd go na Malbork odesłał i pod strażą pilną mieć kazał, aż do zwrócenia się swego ze Szwecyej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz