Wilhelm I Orański (1533-1584), znany pod przydomkiem Cichy, Milczący lub Milczek (zależy jak przetłumaczymy), jako przywódca niderlandzki w czasie wojny z Hiszpanią był niezwykle narażony na zamachy ze strony przeciwników politycznych. Książę zginął w 1584 roku z ręki katolickiego zamachowca, jednak o tym napiszę kiedy indziej, dziś za to opis zamachu z 1582 roku, mającego miejsce w Antwerpii.
W niedzielę 18 marca 1582 roku, po porannych modłach, książę w otoczeniu licznej świty udał się do swojej rezydencji . Po wystawnym obiedzie, na cześć przebywającego u niego z gościną duka de Anjou, Wilhelm udał się na chwilę do pokoju gdzie miał się spotkać z petentem, który zwrócił się do niego z osobistą prośbą. Petentem tym był osiemnastoletni Jean Jauregay, który jednak zamiast listu czy pisemnej prośby, wymierzył w księcia pistolet i wystrzelił (co widać na rycinie). Młodzieniec przesadził jednak z ładunkiem prochu, pistolet bowiem eksplodował mu w ręku, urywając kciuk. Kula przeszyła jednak szyję księcia tuż pod szczęką, przeszła przez usta (nie uszkadzając jednak ani zębów ani języka) po czym wyszła przez policzek. Na domiar nieszczęścia broda i włosy Wilhelma zajęły się ogniem. Książę przeżył ten zamach, jednak rekonwalescencja była długotrwała, lekarze przez wiele miesięcy zabraniali mu mówić, więc w kontaktach ze współpracownikami musiał korzystać z formy pisanej.
Zszokowany Jauregay nie miał szansy na ucieczkę, został zmasakrowany przez niderlandzkich szlachciców goszczących u księcia. Niedługo potem jego ciało zostało poćwiartowane i w kawałkach wystawione na pokaz w różnych dzielnicach Antwerpii. Żmudne śledztwo wykazało, że Jauregay został namówiony do zamachu przez hiszpańskiego agenta, Gaspara de Anastro, u którego pracował jako skryba. De Anastro był kupcem operujący w Antwerpii, zdołał on jednak uciec przed niderlandzkimi śledczymi, faktycznie opuszczając miasto kilka dni przed zamachem. W ręce Holendrów wpadł jednak sekretarz agenta, Antonio de Venero, który znał szczegóły spisku. Wraz z nim aresztowano Antonina Temmermana, jezuitę który w przeddzień zamachu wyspowiadał Jauregaya i udzielił mu rozgrzeszenia. Tak de Venero jak i Temmerman po długich przesłuchaniach i torturach zostali skazani na karę śmierci, którą wykonano 28 marca 1582 roku. Książę Wilhelm wydał jednak polecenie, by egzekucję przeprowadzono szybko, nie zadając im dodatkowych cierpień. Skazańców przywiązano więc do pali na miejskim szafocie, po czym kat podciął im gardła, a ich ciała zostały poćwiartowane i wystawione na widok publiczny na bramach miejskich. Miały wisieć tam, jako groźne memento, aż do zdobycia miasta przez Hiszpanów trzy lata później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz