Rok 1660 zaczął się fatalnie dla wojsk litewskich, walczących z siłami moskiewskimi. Jeszcze w końcu grudnia 1659 roku skapitulował garnizon Starego Bychowa, 13 stycznia zaś padł Brześć Litewski. Jeszcze w tym samy miesiącu, dokładnie rzecz biorąc 25, dotkliwą porażkę w starciu pod Malczem (Małczycami lub Prużanami, potyczka funkcjonuje pod rożnymi nazwami) poniósł pułk wydzielony z dywizji hetmana wielkiego litewskiego Pawła Sapiehy. Przyjrzymy się temu właśnie wydarzeniu, gdyż dysponujemy bardzo interesującym materiałem źródłowym – relacją Michała Leona Obuchowicza, który stał na czele oddziałów litewskich.
Podjazd litewski, w sile 8 chorągwi kozackich i 5 dragońskich, 23 stycznia 1660 roku opuścił Kowno i ruszył w poszukiwaniu czat moskiewskich. 25 stycznia pomiędzy Malczem a Prużanem (stąd konfuzja w nazewnictwie starcia) Litwini natknęli się na silny podjazd moskiewski, na czele którego stał kniaź Piotr Chowański. Według języków wziętych do niewoli przez Litwinow, Chowański miał mieć 2000 ludzi – jazdy bojarskiej i rajtarów. Z kolei oddziały litewskie wyglądały następująco:
8 chorągwi kozackich:
- chorągiew Kotowicza, stolnika litewskiego pod porucznikiem Wołodkowiczem
- chorągiew Mikołaja Judyckiego, kawalera maltańskiego
- chorągiew Michał Obuchowicza – być może chodzi o chorągiew po jego ojcu Filipie Kazimierzu
- chorągiew Jana Korsaka, kasztelana połockiego
- chorągiew Stanisława Kazimierza Bobrownickiego, sędziego brzeskiego pod porucznikiem Górskim
- 3 niezidentyfikowane
5 chorągwi dragońskich:
- dwie Jerzego Karola Hlebowicza
- kraszportowa – chorągiew hetmana wielkiego Sapiehy pod Adamem Kraszportem
- kasztelina - chorągiew hetmana wielkiego Sapiehy pod Piotrem Kasztellem (Castellim)
- niezidentyfikowana, biorąc jednak pod uwagę obecność dwóch pozostałych chorągwi hetmańskich może była to i jego trzecia chorągiew, dowodzona przez Wehlinga?
Według stanów etatowych taki pułk powinien liczyć 1300-1400 koni i porcji, biorąc jednak pod uwagę problemy z jakimi borykała się armia litewska w tym czasie stany faktycznie mogły być dużo niższe i Obuchowicz mógł mieć pod swoją komendą około 1000 żołnierzy.
Jako pierwsze do walki weszły chorągwie kozackie Kotowicza (pod Wołodkowiczem) i Judyckiego. Udało im się zadać straty moskiewskiej straży przedniej i wycofać się do sił głównych pułku wraz z dwoma zdobytymi sztandarami i kilkoma jeńcami. Na pomoc nadciągnął im sam pułkownik Obuchowicz, prowadząc własną chorągiew kozacką i rotę Jana Korsaka. Reszta sił litewskich - dragonia i cztery chorągwie kozackie, nad którymi komendę miał porucznik Gorski z roty rotmistrza Bobrownickiego. Nadciągające posiłki moskiewskie, w tym rajtaria, odparły jednak litewskie chorągwie kozackie, które zaczęły się cofać w stronę drugiej części pułku – przede wszystkim dragonów, zapewne liczono na ich wsparcie ogniowe. Niestety Litwini utracili w tym czasie swojego dowódcę. Obuchowicz został bowiem kilkakrotnie ranny (jedną w twarz w samej potyczce, drugie w głowę trzy) i stracił konia. Groziło mu że zostanie wzięty na szable przez moskiewską jazdę, ale uratował go i wziął do niewoli Siemion Kowdiej, z dworzańskiej sotni kniazia Chowańskiego. Jeżeli Litwini liczyli na wsparcie dragonów, przyszło im się srodze zawieść. Obydwie chorągwie Hlebowickiego uciekły nie oddawszy nawet ognia, jak pisał Marcin Vorbek-Lettov relacjonujący starcie, ledwie sami kapitani pouciekali, a tak brzydko, że żaden z nich nie wystrzelił. Pozostałe trzy chorągwie dragonii poddały się żołnierzom moskiewskim – być może także bez walki. Z kolei chorągwie kozackie poszły w rozsypkę, uciekając z pola bitwy. Obuchowicz i przynajmniej 13 towarzyszy (w tym trzech z jego chorągwi – Maliszewski, Polszewski i Stańkowski) trafiło do niewoli moskiewskiej. Pułk litewski utracił na dłuższy czas zdolność bojową. Bardzo dosadnie skomentował wynik starcia Vorbek-Lettow, niezwykle gorzko oceniając fatalna postawę litewskich chorągwi zaciężnych: taka pociecha z wojska zaciągowego, kiedy na włości srogości niezmiernej zażywają, a kiedy się z nieprzyjacielem bić – szabli nie dobywają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz