wtorek, 15 czerwca 2010

Świnia, koń i kozioł...


Słów kilka o tym, jak to BPP (skrót znany miłośnikom prozy Andrzeja Sapkowskiego) radziła sobie, z braku pik (a czasami jako wsparcie dla takowych) z atakującą kawalerią przeciwnika. Będzie nawet kilka przykładów, acz ograniczę się tylko do Szwedów i Moskali. Nie mogłem niestety znaleźć żadnej odpowiedniej ilustracji z epoki, więc wyjątkowo wylądowałem w średniowieczu - alternatywą była Wojna Secesyjna, więc Azincourt wydało mi się sympatyczniejsze…

Najczęściej używane formy antykawaleryjskich przeszkód (celowo pomijam tu kwestię taboru, której zapewne przyjrzymy się innym razem) to:

'Kozły' - 'chevaux-de-frise' (konie fryzyjskie) czy też ‘hiszpańscy jeźdźcy/koni’- przeszkoda w formie drewnianych kozłów, uniemożliwiających szarże jazdy na piechotę.
'Świńskie pióra' (na Zachodzie Europy znane także czasami jako ‘szwedzkie pióra’) zaś to piki/pale z metalowym końcem, wbijane w ziemię i osłaniające muszkieterów. Czasami 'pióra' były dodawane do 'kozłów', jako ich wzmocnienie. Nazwa świńskie prawdopodobnie wywodzi się od krótkiej dzidy, używanej do polowania na dziki.

Tego typu przeszkody były używane w Niderlandach w czasie wojny Zjednoczonych Prowincji przeciw Hiszpanii, a jako że szkoła niderlandzka słynna była na całą Europę, wieści o ich zastosowaniu zaczęły docierać do przeróżnych zakątków kontynentu.

W 1601 roku, przed bitwą pod Kokenhausen w Inflantach, dowodzący armią szwedzką Carl Carlsson Gyllenhielm nakazał swojej piechocie (która nie miała pik):

By każdy żołnierz niósł ze sobą pal długi na 4-4.5 łokcia [237-267 cm] zaostrzony na końcu i opalony z obydwu stron, który będzie użyty jako ‘świńskie pióro’; w razie potrzeby wbić go w ziemię wokół piechoty, by zza niego bronić się ogniem dział i arkebuzerów.

Osłona ta działała całkiem dobrze, pierwsze ataki litewskiej jazdy zostały przy pomocy ‘piór’ odparte, dopiero dzięki wsparciu piechoty i artylerii żołnierze hetmana Radziwiłła przełamali szwedzki laager.

W 1621 roku w obliczy nowej wojny w Inflantach król Gustaw II Adolf zamówił dla swojej armii 16 000 'piór' (chodzi więc o pojedynczą sztukę) co mogłoby wystarczyć dla 28 regimentów piechoty. Nie wszystkie jednak regimenty armii szwedzkiej otrzymały swój przydział. Co ciekawe, szwedzka piechota miała otrzymać pierwsze dostawy dopiero w 1624 roku, jednak mamy przekaz z 1621 roku, mówiący o użyciu piór pod Rygą. Być może były to jednak improwizowane ‘pióra’, jak w przypadku bitwy pod Kokenhausen? Litewski husarz Jan Kunowski, biorący udział w nieudanej próbie odsieczy miasta oblężonego przez Szwedów, przekazał nam następujący opis:

Jako z dwiema spisami ma poczynać pieszy,

We zbroję przyoblókłszy nadzieją ich cieszy,

Krótszy jeden spis w ziemię wetknąwszy na przedzie,

Długi spis na trzy kroki nazad go uwiedzie,

Oparszy w ziemię trzymać każe Szwedom śmiele

A tak rzędem w regiment postanowi wiele.

Opis jest jednak o tyle dziwny, że sugerowałby użycie ‘piór’ przez pikinierów – jednak jest to błędna interpretacja, gdyż to muszkieterzy otrzymywali ‘pióra’ na swoje wyposażenie. Być może Kunowskiego zmylił fakt, że widział pikinierów tuz za szeregiem ‘piór’ i stąd zasugerował się, że to oni mieli i ‘krótsze spisy’?

Wendelin Schildknecht, inżynier w polskiej służbie podczas walk w Prusach w 1626 roku, opisuje w swym podręczniku Harmonia in Fortalitiis Construendis że 'schweinsfeder' był skuteczny przy zatrzymywaniu polskiej jazdy - muszkieter wbijał go w ziemię i strzelał zza takiej osłony. Inżynier pisze jednak, że używano ich tylko przez dwa lata - sam zresztą dziwi się, że tak krótko, sugerując iż być może ‘pióra’ były niewygodne w transporcie lub zarzucono je gdyż szwedzka piechota nie zawsze walczyła z polską kawalerią.

Opisy skutecznego użycia przeszkód przeciw kawalerii znajdujemy u naszych pamiętnikarzy, którym w drugiej połowie wieku przyszło się potykać z piechotą moskiewską nad Basią w roku 1660.

Jakub Łoś w Pamiętniku towarzysza chorągwi pancernej opisuje jak moskiewskie kozły (ostrostawidła) wyglądały:

Mieli z jodłowego drzewa wyschłego drągi, jakoby dobry pawąz, na nogach zakowanych, a były te drągi na łokci sześć [ok. 360 cm ] , o każde pół łokcia [ok. 30 cm] była dziura przewierciana, przez które przewłóczone były knybliki na rzemieniach do pik na to umyślnie zrobionych nadzwyczajnie długich.
Tymi tedy drągami i spisami naokoło każda batalija piechotna opasała się szeregami zwyczajnymi, w przód pikiniera postawiwszy, dość wytrzymywali z ogniem natarcie naszych, bezpieczni od rozerwania.

Jan Chryzostom Pasek z kolei w swym pamiętniku nazywa kozły (raczej błędnie) hulaj-gorodami, ale jego opis jest także interesujący:

Tak to niosą piechota przed szykami, a kiedy do eksperymentu postawią to na ziemi, a przez to podadzą muszkiety, to nijak na te rzeczy natrzeć, nijak rozrywać nieprzyjaciela, bo by się konie przebijały.

Dla kawalerii atak na tak osłoniętych piechurów był awanturą ryzykowną i kosztowną – tak jeżeli chodzi o ludzi jak i konie. Moskiewska piechota zażarcie broniła się zza osłon, kolejne szarże polskiej kawalerii odbijały się od ‘batalii’. Jak wspomniał o tym Pasek – jak na owych zdrajców napadniemy, to jak w gębę dał. Mimo klęski carskiej kawalerii, która uciekła z pola bitwy, piechoty nie udało się złamać. Wciąż osłonięte ostrostawidłami zgrupowanie moskiewskiej piechoty wycofało się z pola bitwy, niezłamane przez kawalerzystów Czarnieckiego i Sapiehy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz