Słów kilka o postaci ciekawej, nieco tajemniczej, która zasłużyła sobie nawet (pytanie czy słusznie?) na ważne miejsce w powieści…
Szkot Jakub Murray (Moraj, Mora) w czasie bitwy morskiej pod Oliwą w 1627 roku był kapitanem galeonu ‘Król Dawid’ (König David), piastował także rangę kontradmirała floty i wchodził w skład Rady Wojennej. Na tym jednak nie koniec – w stopniu kapitana dowodził także kompanią piechoty cudzoziemskiej w armii koronnej. Oddział ten stanowił część garnizonu Pucka, stamtąd został delegowany w rejon Karczmy Zachodniej gdzie piechurzy weszli w skład załóg okrętów i wzięli udział w bitwie. Murray nie popisał się w czasie bitwy, wbrew rozkazom wiceadmirała Witte dowodzony przez niego galeon nie wsparł ‘Wodnika’ w abordażu ‘Solena’, ograniczając się do mało skutecznego ostrzału szwedzkiego okrętu. ‘Król Dawid’ został też kilka razy trafiony przez Szwedów, co mogło (acz nie musiało) mieć wpływ na ostrożne zachowanie szkockiego kapitana. Postawa Murraya w bitwie zaowocować miała w usunięciu go z floty – 2 maja 1628 roku jako kapitana galeonu ‘Król Dawid’ widzimy już Grzegorza Fentrossa, zaś Szkot nie figuruje jako dowódca jakiejkolwiek jednostki. Bardzo prawdopodobne, że Murrayem w czasie bitwy kierowały kwestie ambicjonalne. Szkot już od 1603 roku był dworzaninem Zygmunta III, jako inżynier morski już od 1621 roku zajmował się rozbudową floty. Zapewne nie bardzo było mu w smak, że musiał słuchać rozkazów Dickmanna i Witte, stąd taka a nie inna jego postawa w trakcie bitwy.
Wydaje się jednak, że są silne przesłanki by twierdzić, że o ile Murray utracił stanowisko we flocie, o tyle wciąż piastował rangę w armii koronnej i to długo po bitwie oliwskiej. Najwyraźniej więc nie wypadł tak zupełnie z łask królewskich. 29 sierpnia 1628 roku hetman Stanisław Koniecpolskie pisał spod Grudziądza do króla Zygmunta III przez ten wszystek czas gwoli temu trzymałem tam [chodziło o wydzielenie piechoty cudzoziemskiej do służby na okrętach – K.] kompanię Apelmanową, Morego i Duplessego z Pucka kazałem był wziąć, kiedyby byli czas sposobny panowie komisarze uczynili. Mora to nader specyficzna forma nazwiska Murray, nie wydaje mi się więc, że hetman nazywałby tak oddział, gdyby Szkot nim nie dowodził.
Szkot musiał także zyskać zaufanie nowego króla – Władysława IV. Od 1 stycznia 1633 roku widzimy bowiem Murraya na czele kompanii dragonów gwardii JKM pod Smoleńskiem. Szkot wraz z drugim kapitanem Murmcem (Marwitzem, Mareniczem) mieli dowodzić oddziałami po 200 dragonów każdy - kiedy jednak połączyli się z siłami hetmana Radziwiłła mieli ich zaledwie 291. Niestety brak dokładnych informacji o udziale owych dragonów w toku kampanii, poza informacją że w czasie kapitulacji sił moskiewskich w 1634 roku rota piesza Mora (czyżby ‘wygubiono’ konie?) stanowiła część sił przejmujących Dziewicze Wzgórze. Nie udało mi się niestety znaleźć w dostępnych mi materiałach śladu Murray po 1634 roku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz