Wracam do mojego zdecydowanie ulubionego konfliktu…
4 (14) lipca 1627 roku szwedzkie oddziały dowodzone przez samego Gustawa II Adolfa forsują Wisłę pod Kiezmarkiem i po krótkiej acz zaciętej walce pokonują siły polskie obsadzające fortyfikacje polowe. Było to drugie podejście ‘Lwa Północy’ do zdobycia owej przeprawy – poprzedni atak wykonano nocą z 22 na 23 maja (1 na 2 czerwca) 1627 roku. Wtedy to król w zamieszaniu towarzyszącemu walce został postrzelony w biodro, ranę odniósł także towarzyszący mu hr. von Thurn (młodszy) i atak odwołano. Lipcowy atak przyniósł jednak tym razem sukces.
Na pewno złożyło się na niego kilka czynników. Po pierwsze zaciężne wojska gdańskie, obsadzające wraz z oddziałami koronnymi fortyfikacje, uciekły z zajmowanych pozycji. 1200 (lub 1800) żołnierzy pod komendą holenderskiego płk. Liesemanna (Lisemana), oficera z niezłym stażem z armii ks. Maurycego z Nassau, porzuciło swoich polskich towarzyszy na pastwę losu, dodatkowo przy ucieczce zagważdżając własne działa. Po drugie, szwedzkie oddziały miały ogromną przewagę liczebną – Gustaw II Adolf zgromadził bowiem pod komendą 81 kompanii piechoty, 40 kompanii jazdy (w tym 8 lub 9 kompanii kirasjerów) i 4 kompanie dragonii – razem 14 764 żołnierzy. Oczywiście nie wszystkie te oddziały mogły wziąć udział w ataku na pozycje obrońców, jednak i tak takie siły dawały Szwedom odpowiednią przewagę. Po trzecie wreszcie, siły polskich obrońców były nader szczupłe – ledwie 400 piechurów cudzoziemskich (o jednostkach nieco więcej poniżej) – a hetman Koniecpolski, zaskoczony akcją Szwedów, nie zdążył na czas z pomocą dla swoich żołnierzy. Piechurzy bronili się bardzo dzielnie (Oxenstierna pisał w liście go Gustawa II Adolfa, że była to ‘najlepsza piechota przeciwnika’), kładąc trupem 50 czy 60 napastników. Niestety, gdy Polacy wycofali się do szańców Gdańszczan, zdali sobie sprawę, że działa nie nadają się do użytku a sojusznicy w panice opuścili pole walki. Cały kontyngent piechoty polskiej dostał się do niewoli. Rozwścieczony hetman Koniecpolski, którego bolała strata zarówno pozycji obronnej jak i cennej piechoty (duże zaciągi piechoty cudzoziemskiej dopiero maszerowały do Prus) wysłał nazajutrz po starciu swoich oficerów do Gdańska, by przeprowadzili śledztwo na temat wycofania się wojska Liesemanna. Polacy chcieli wiedzieć, czy holenderski oficer ‘z tamtych szańców był ustąpił za wiadomością i rozkazaniem rady Gdańskiej, czyli też z swej woli i bojaźni zdradził’.
W ręce Szwedów wpadło ok. 400 polskich muszkieterów, wszystkie działa, rozliczne zapasy (proch, kule, lonty, dużo żywności i piwa). Zagładzie uległy w tym starciu dwie zasłużone roty piechoty cudzoziemskiej Zygmunta III, walczące w 1626 roku pod Gniewem a potem stanowiące część sił oblegających i szturmujących Puck. Jedną z nich dowodził Anglik, kapitan Artur Aston (młodszy), oddział ten miał w 1626 roku etatowy stan 500 porcji. Drugą rotą był oddział pułkownika Gerharda Denhoffa, o etatowym stanie 200 porcji. Jednakże tylko część tego oddziału walczyła pod Kiezmarkiem – jedna z kompanii została pozostawiona w zdobytym Pucku jako garnizon. Pułkownik Denhoff także nie brał udziału w walce, maszerował w tym czasie z nowozaciągniętym regimentem piechoty cudzoziemskiej do Prus. Jego rotą dowodził brat, podpułkownik Fryderyk Denhoff. Zapewne gros walczących pochodziło z roty Astona, jednak źródła wymieniają obydwie jednostki jak i dwóch wspomnianych oficerów. O ile Fryderyk wrócił potem z niewoli szwedzkiej i brał udział w dalszych walkach (w 1629 roku został nawet dowódcą regimentu piechoty) o tyle Astonowi tak spodobało się wśród wojaków Gustawa II Adolfa że odmówił wzięcia udziału w wymianie jeńców i spotykamy go później w szeregach wojsk szwedzkich walczących w Niemczech.
Do naszych czasów zachowały się przynajmniej jeden ze sztandarów zdobytych pod Kiezmarkiem (patrz zdjęcie). Ogromnych rozmiarów, po rekonstrukcji o wymiarach 2.73 (wysokość) na 3.43 m (długość). Jedno ze szwedzkich opracowań (a za nim anglo- i polskojęzyczne opracowania) identyfikują ów sztandar z jedną z kompanii Astona, nazywając go sztandarem gwardii królewskiej. Nie wiem jednak, na jakiej podstawie Szwedzi doszli do wniosku, że chorągiew na pewno należała do oddziału Astona. Tak rota Anglika jak piechota Denhoffa były zaciężnymi oddziałami królewskimi, jednostkami piechoty które należały do nadwornej gwardii Zygmunta III były chorągwie hajduków, których pod Kiezmarkiem jednak nie było. W zbiorach szwedzkich ma się znajdować także jeszcze jeden sztandar, także zdobyty pod Kiezmarkiem, ale poza sygnaturą nie spotkałem się z jego opisem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz