Wśród rotmistrzów jazdy służących Stefanowi Batoremu w jego
wojnach moskiewskich był też Jan Orzelski, który pozostawił po sobie ciekawy
pamiętnik. Pan Jan rozpoczął swoją karierę wojskową w czasie wojny z Gdańskiem,
z bratem Mikołajem udawszy się do obozu
królewskiego jako ochotnik. Nie zdążył jednak na czas wystawić swej roty by
walczyć pod Połockiem, za to widzimy jego 150-konną rotę pod Wielkimi Łukami i
Pskowem. Zobaczmy więc jak też wyglądał zaciąg takiego oddziału i jak,
szczęśliwie dla rotmistrza, spóźnił się pod Połock.
W Wielkopolsce nikt
prawie nie chciał ponosić trudów i znaczących kosztów tej wyprawy. Gdy więc
inni od dopełnienia obowiązku uchylali się, ja hufiec stu jezdnych z moich włościan
utworzyłem. Wszakże z powodu że żołd ze skarbu królewskiego późno mi został wypłacony,
nie mogłem pośpieszyć, aby mieć udział w oblężeniu Połocka, co z początku nie
mało mnie frasowało; wszakże później przekonałem się, że zwłoka ta widocznie
była łaską Boską: taką bowiem pod Połockiem stratę w koniach, uzbrojeniu i
wszelkich narzędziach wojennych wojsko poniosło z powodu niepogody i burzliwej
jesieni, że nieochybnie to samo spotkałoby mój hufiec, prawie z samych
wyrostków złożony.
Gdym do obozu
nadciągnął i ze zwłoki królowi się usprawiedliwiał, król łaskawie i z wesołym
obliczem mnie przyjął; że zaś wielu ze szlachty nie żądając żołdu ze mną
przybyło, dodał mi jeszcze 50 jezdnych, z którymi całą wyprawę moskiewską
odbyłem.
Po kampanii pskowskiej Orzelski pozostał jeszcze w służbie
wojskowej, przez dwa kolejne lata służył jako rotmistrz 100-konnej roty na
Podolu. Zaciągał też dla króla Stefana Kozaków, ale to już przy innej okazji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz