W dzisiejszej odsłonie cyklu ‘wywiadów’
na blogowe pytania odpowiedzi udzieli Karol Żojdź, doktorant z Wydziału Historycznego
Uniwersytetu Warszawskiego. W jego dotychczasowym dorobku naukowym znajdujemy
pracę Jan Mierzeński: klient i rezydent
Bogusława Radziwiłła w latach (1656-1665), kilka artykułów, recenzji i
edycji źródłowych. Jego główne zainteresowania badawcze to klientela i patronat
magnacki oraz staropolska sztuka wojenna.
1. W jaki sposób zaczęła się Pańska przygoda z historią, kiedy zdał Pan
sobie sprawę, że chciałby się nią zajmować zawodowo?
Chyba dość
standardowo, tzn. jeszcze w dzieciństwie przejawiałem zainteresowanie
przeszłością, ale nie było to nic zobowiązującego. Ot tak – zwyczajna
fascynacja tym co nieznane. W przedszkolu, jak większość dzieciaków,
przeszedłem przez etap „rekonstrukcji historycznej”. Na balach wcielałem się w różne
role m.in. rycerza, żołnierza piechoty morskiej, ale zawsze najbardziej
zazdrościłem muszkieterom… Wielki kapelusz, karmazynowy płaszcz, rapier za
pasem (mniejsza o to, że plastikowy!) i obowiązkowy wąsik – z żalem to
stwierdzam, ale taki strój na zabawę w starszakach to moje wielkie, dodajmy niespełnione,
marzenie z dzieciństwa.
Może dlatego
rekompensowałem to sobie w inny sposób… Na początek zainteresowanie historią
nowożytną zaspokajało kino. Później również literatura. Choć muszę przyznać, że
jakkolwiek cenię sienkiewiczowską Trylogię (w szczególności Potop), to moją ulubioną powieścią
osadzoną w realiach dawnej Rzeczypospolitej jest Crimen Józefa Hena.
Z czasem
zacząłem również sięgać po książki naukowe, co nie zmienia faktu, że moje
zainteresowanie XVI–XVII w. brało się z chłopięcej fascynacji, tą (jak
sądziłem) barwną epoką. Dopiero w trakcie studiów zacząłem zadawać sobie inne
pytania, wykraczające poza historię polityczną czy wojskową, a dzieje Europy w
nowożytności stały się dla mnie jeszcze bardziej zajmujące ze względu na
doniosłe zmiany jakie zaczęły wówczas zachodzić.
2. Która postać historyczna jest Pańską ulubioną i dlaczego?
Nie mam. Choć,
gdybym już kogoś wskazał to byłby to bohater zbiorowy – uczeni, filozofowie i medycy,
którzy swoją pracą i odkryciami poprawili warunki życia innych ludzi lub
przyczynili się do rozwoju swobód obywatelskich.
3. Może się Pan cofnąć w czasie i poznać postać historyczną, być
świadkiem jakiegoś wydarzenia lub też zobaczyć/zbadać jakiś artefakt. Jaki
byłby Pański wybór?
Podróże w
czasie, zwłaszcza w odległą przeszłość, nie za bardzo mi się marzą. Co innego
niedaleka przyszłość… Oczywiście pewne pokusy są, ale za chwilę przychodzi
refleksja, że albo nie jestem należycie przygotowany. Np. nieznajomość
aramejskiego skutecznie uniemożliwiłaby mi skomunikowanie się z Jezusem z
Nazaretu. Albo taka eskapada w pojedynkę
wiązałaby się ze zbyt dużym ryzykiem, bo przecież nie sposób przewidzieć, jak
zachowałby się Mieszko, gdybym w przeddzień zapadnięcia decyzji o przyjęciu
chrztu pojawił się w jego otoczeniu z zamiarem poznania i policzenia książęcych
żon. Nie. Jednak podziękuję; zresztą w pracy historyka to właśnie stawianie
pytań, a potem poszukiwanie odpowiedzi w źródłach jest najbardziej ekscytujące.
A jaką człowiek ma satysfakcję, gdy stara teza potwierdza się w świetle
nowopoznanych materiałów!
4. Z której spośród swoich publikacji jest Pan najbardziej dumny?
„Dumny” to w
moim przypadku zbyt kategoryczne słowo. Z kilku swoich prac jestem zadowolony,
kilka w ogóle mogłoby nie powstać lub powstać trochę później, abym zdołał
uwzględnić źródła, do których dotarłem poniewczasie. Najważniejsza jest dla
mnie już ukończona, lecz jeszcze nieobroniona (ani nieopublikowana) rozprawa
doktorska na temat stronnictwa Zygmunta III Wazy w Wielkim Księstwie Litewskim.
5. W toku swojej edukacji i pracy naukowej poznał Pan wielu wybitnych
badaczy. Który z nich wywarł na Panu największy wpływ?
Bez wątpienia
mój Mistrz – prof. Mirosław Nagielski, i to zarówno bezpośrednio, jak i
pośrednio, poprzez seminarium, na którym miałem okazję poznać kilku znakomitych
historyków, jak choćby Piotr Kroll, Dariusz Milewski, Krzysztof Kossarzecki,
Konrad Bobiatyński, Andrzej Majewski, Przemysław Gawron czy Andrzej Przepiórka,
zwłaszcza dwóm ostatnim wiele zawdzięczam. Nie mogę nie wymienić również prof.
Urszuli Augustyniak, dzięki której badawczo robię to co robię oraz przyjaciół
Janka Sowy, Pawła Mozgawy oraz dwóch Zbigniewów – Chmiela i Hunderta.
6. Dużo młodych ludzi czerpie aktualnie wiedzę historyczną z memów,
filmików na YouTube i blogów internetowych. Jakie jest Pańskie zdanie na temat
tego trendu?
Wyraźnie
oddzieliłbym kanały na YouTube i blogi od memów. Te ostatnie zasadniczo
ograniczają swoją rolę do rozśmieszenia odbiorcy, wymagają zatem znajomości
jakiegoś kontekstu, walorów edukacyjnych w nich nie dostrzegam, ale to nie ich
zadanie. Co do pozostałych środków przekazu, o które Pan pyta to wiele zależy
nawet nie od ich jakości (choć to też ma duże znaczenie!), ale od samego
czytelnika/widza. Od tego co z tą wiedzą zrobi czy temat, dajmy na to filmiku,
będzie dla niego inspiracją do sięgnięcia po inne materiały, nie zawsze
dostępne w sieci. Wreszcie czy wykaże się dostateczną determinacją, aby
zweryfikować otrzymane informacje. Powszechność i wygoda w korzystaniu z
Internetu niestety rozleniwiają wielu użytkowników, dlatego tak ważne jest
mobilizowanie i uczenie młodych ludzi krytycznego myślenia, a nie znam lepszej
praktyki niż uważna lektura.
7. Najważniejsza Pańska rada dla przyszłych historyków?
Póki co
rozwijajcie się intelektualnie, czytajcie. A, gdy już będziecie prowadzić własne
badania to róbcie to nie tylko dobrze, ale czerpcie przyjemność z pracy.
8. W czasie wolnym najbardziej lubi Pan…
W zależności
od nastroju. Film lub serial, książka (niekoniecznie historyczna), jakaś
aktywność fizyczna, albo towarzyska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz