Rozpoczęty tydzień temu cykl
mini-wywiadów z historykami zajmującymi
się epoką spotkał się z dużym zainteresowaniem Czytelników, obiecuję
więc co niedziela publikować nowy odcinek.
Miło mi poinformować, że kilku
znanych i lubianych specjalistów zgodziło się odpowiedzieć na moje pytania –
chciałbym im wszystkim bardzo serdecznie za to podziękować.
Dziś zapraszam do rozmowy z Pawłem
Dudą. Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, adiunkt w Zakładzie
Historii Nowożytnej XVI-XVIII wieku Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego.
Zajmuje się relacjami dyplomatycznymi między Rzecząpospolitą Obojga Narodów a
Stolicą Apostolską w pierwszej połowie XVII wieku, jak również polityką
zagraniczną państwa polsko-litewskiego postrzeganą przez pryzmat nuncjuszy
apostolskich oraz rolą Rzeczypospolitej w wojnie trzydziestoletniej.
1. W jaki sposób zaczęła się Pańska
przygoda z historią, kiedy zdał Pan sobie sprawę że chciałby się nią zajmować
zawodowo?
Moja przygoda z historią zaczęła się bardzo wcześnie, bo już w wieku 5
lat. Pamiętam, że w 1987 roku Tata zabrał mnie i starszego brata na zamek do
Będzina. Opowiadali mi o królach, rycerzach, zamkach, etc. Tak mnie to
zainteresowało, że jeszcze tego samego wieczora znałem na pamięć poczet władców
polskich. Gdy dzieci w przedszkolu rysowały autka i kwiatki, ja zapełniałem
kartki bazgrołami, które w jakimś stopniu nawiązywały do historii – zamkami,
rycerzami, etc. Co ciekawe – większość tych rysunków zachowała się do dnia
dzisiejszego. W kształtowaniu tej pasji wspierała mnie rodzina. Rodzice
kupowali mi „Przedszkolaka elementarz
dziejów” - książeczki o tematyce historycznej dla najmłodszych, brat czytał
trylogię przed snem, a ciotka – będąca nauczycielką historii opowiadał o
Sobieskim. Później, gdy historia stała się jednym z przedmiotów szkolnych,
rodzice starali się przekazywać mi treści, które wówczas wykraczały poza
program nauczania. I tak to się kręciło. Po ukończeniu liceum, nie mając za
bardzo pomysłu kim chcę zostać w przyszłości, zdecydowałem się na kierunek
najbliższy moim zainteresowaniom i podjąłem studia historyczne na Uniwersytecie
Śląskim. Długo powtarzałem sobie, że nie zostanę historykiem i interesuje mnie
jedynie uzyskanie tytułu magistra, ale naturalną koleją rzeczy, historia, a
właściwie jej nauczanie stało się wyuczonym zawodem, a ja zmieniłem podejście. Chyba
wówczas, tzn. pod koniec studiów zrozumiałem, że chciałbym się tym zajmować
zawodowo, a późniejsza sugestia pisania doktoratu tylko mnie w tym przekonaniu
utwierdziła.
2. Który postać historyczna jest Pańską
ulubioną i dlaczego?
Gdybym miał kogoś wskazać, postawiłbym na Zygmunta III Wazę. Chyba
głównie dlatego, by oddać mu sprawiedliwość. Władca ten dotychczas nie miał
szczęścia do historyków, którzy zazwyczaj oceniali go bardzo krytycznie,
zarzucając mu gotowość do poświęcenia Rzeczpospolitej dla idei powrotu na tron
szwedzki, uleganie wpływom Habsburgów, jezuitów i papiestwa, nietolerancyjność
a przede wszystkim opór wobec koncepcji osadzenia syna Władysława Zygmunta na
tronie moskiewskim. Taki sposób postrzegania Zygmunta III jest nadal bardzo
popularny. Na szczęście od kilku lat można zauważyć odwrotną tendencję, u
podstaw której leży szerszy dostęp do źródeł historycznych, również obcych. W
efekcie postać króla z kolumny jest odbrązawiana. I bardzo dobrze, bo rzetelna
analiza materiałów źródłowych pozwala stwierdzić, że był to władca świadomy
swych celów politycznych, trzeźwo myślący, umiejący właściwie ocenić realia
oraz racjonalny, niedziałający pod wpływem impulsu. W mojej subiektywnej ocenie
był to jeden z lepszych władców polskich wybranych w systemie viritim, o ile nie najlepszy.
3. Może się Pan się cofnąć w czasie i
poznać postać historyczną, być świadkiem jakiegoś wydarzenia lub też
zobaczyć/zbadać jakiś artefakt. Jaki byłby Pański wybór?
W przypadku postaci historycznej odniosę się do poprzedniego pytania –
niewątpliwie chciałbym poznać Zygmunta III, o ile by mnie dopuszczono przed
oblicze władcy (śmiech). Poza tym jestem nuncjaturzystą i pracuję na materiale
źródłowym wygenerowanym przez nuncjuszy apostolskich. Najwięcej miejsca
oczywiście poświęcam tym, którzy urzędowali w Polsce, szczególnie w latach
20-tych i 30-tych XVII wieku. Znam ich korespondencję, na jej podstawie jestem
w stanie pokusić się o pewien rys charakterologiczny, aczkolwiek byłoby
przyjemnością móc osobiście poznać „obiekty” moich badań.
Gdybym miał wskazać jakieś wydarzenie historyczne, którego chciałbym
być świadkiem, to jest ich kilka. Na czele tej listy umieściłbym przygodę
trzech panów z oknem, czyli defenestrację praską i osławiony wjazd Jerzego Ossolińskiego
do Rzymu w 1633 roku.
4. Z której spośród swoich publikacji jest
Pan najbardziej dumny?
Na razie z żadnej. Nie chciałbym, aby to zabrzmiało jakoś wyniośle,
ale wierzę, że te najważniejsze publikacje dopiero przede mną. Póki co puściłem
w świat kilka artykułów. Każdy opublikowany oczywiście jest w pewien sposób
satysfakcjonujący, tym bardziej, że mój dorobek nie jest oszałamiający, ale
dumą bym raczej tego nie nazwał.
Jeśli miałbym wskazać coś, to interesujący wydaje się być rozpoczęty na
kartach „Studiów nad staropolską sztuka wojenną” (t. IV i V) cykl artykułów ukazujących
jak dyplomacja papieska postrzegała wojnę polsko-szwedzką z lat 1626-1629,
zatytułowany: „Wojna o ujście Wisły w
relacjach i ocenie dyplomacji papieskiej” (obydwa udostępnione są na www.academia.edu).
Konflikt ten, jego przebieg oraz uwarunkowania międzynarodowe szczególnie mnie
interesują. Artykuły te mogą stanowić przyczynek do badań nad tym konfliktem,
tym bardziej, że jak na razie, nie licząc cennej pracy Adama Szelągowskiego
temat ten nie doczekał się rzetelnej monografii.
Obecnie szykuję do druku dwie prace. Pierwsza to monografia obrazująca
stanowisko papiestwa wobec polskiej polityki zagranicznej w latach 1623-1635.
Wierzę, że będzie to zwieńczenie pewnego etapu moich badań. Wszystko wskazuje
na to, że praca ta ukaże się już jesienią tego roku. Druga to edycja źródłowa,
a dokładnie korespondencja nuncjusza Santa Croce z lat 1628-1629, którą
przygotowujemy wraz z dr hab. Henrykiem Litwinem w ramach serii Acta
Nuntiaturae Polonae. Mam nadzieję, że również ta praca ukaże się pod koniec
2018 roku. Wówczas będę mógł udzielić innej odpowiedzi na to pytanie.
5. W toku swojej edukacji i pracy naukowej
poznał Pan wielu wybitnych badaczy. Który z nich wywarł na Panu największy
wpływ?
Faktycznie miałem przyjemność poznać kilku wybitnych badaczy. Z tego
grona niewątpliwie największy wpływ na mnie wywarł mój mistrz prof. Ryszard
Skowron. Był i nadal jest pierwszym moim prawdziwym nauczycielem. Miałem
przyjemność uczęszczać do Profesora na seminarium najpierw magisterskie, a
następnie doktoranckie, a obecnie Profesor jest moim przełożonym. Pod
skrzydłami prof. Skowrona kształtowałem i nadal kształtuję swój warsztat. Jego
prace, przede wszystkim „Olivares,
Wazowie i Bałtyk”, a także „Pax i
Mars”, ukazujące relacje między Rzeczpospolitą a Hiszpanią, pod względem
warsztatowym stanowią dla mnie wzór do naśladowania. Ponadto cenię sobie
wszelkie wskazówki i sugestie, jak również rozmowy, które prowadzimy na
przeróżne tematy.
Jak już zostało zasygnalizowane od kilku lat mam przyjemność
współpracować z dr hab. Henrykiem Litwinem przy wydawaniu Akt Nuncjatury
Polskiej. Z tej współpracy także czerpie pełnymi garściami. Henryk posiada
olbrzymią wiedzę odnośnie funkcjonowania dyplomacji, w tym oczywiście dyplomacji
papieskiej oraz wzorowy warsztat. Wszelkie sugestie i wskazówki jakich mi
udziela staram się uwzględniać w moich badaniach.
Duży wpływ odcisnęły na mnie prace innych nuncjaturzystów przede
wszystkim prof. Teresy Chynczewskiej-Hennel oraz prof. Wojciecha Tygielskiego.
Cenię sobie również dokonania historyków z mojego zakładu (przyp.
Uniwersytet Śląski, Instytut Historii, Zakład Historii Nowożytnej XVI-XVIII w.):
dr hab. Aleksandry Skrzypietz, dra hab. Dariusza Rolnika i dr Aleksandry Barwickiej-Makuli.
Dużą inspiracją
są dla mnie prace i działania historyków z mojego pokolenia, zwłaszcza:
Przemysława Gawrona, Zbigniewa Hunderta, Wojciecha i Katarzyny Walczaków.
6. Dużo młodych ludzi czerpie aktualnie
wiedzę historyczną z memów, filmików na YouTube i blogów internetowych. Jakie
jest Pańskie zdanie na temat tego trendu?
Niewątpliwie internet pozwala popularyzować historię i stwarza
możliwości zaistnienia oraz dotarcia do szerszego kręgu odbiorców. Trzeba
natomiast podchodzić do tego z dystansem, dużą dozą wybiórczości oraz pewnym
rozeznaniem. To ostatnie z kolei może być tylko i wyłącznie wynikiem lektury
źródeł i opracowań. Błędem jest przyjmowanie wszystkiego co znajdziemy w internecie
jako prawdy objawionej, a niestety, głównie na podstawie komentarzy zamieszczanych
na facebooku pod postami o tematyce historycznej, jestem w stanie stwierdzić,
że to zjawisko się pogłębia. Jeszcze jakiś czas temu starałem się polemizować z
różnymi poglądami, dotyczącymi panowania Wazów, dziś już raczej tego nie robię
– uważam, że szkoda czasu. Memy o tematyce historycznej traktuję raczej z
przymrużeniem oka. Mają one dla mnie głównie charakter humorystyczny i jestem
jak najdalszy od czerpania wiedzy w ten sposób. Przyznam się, że filmów na You
Tube raczej nie śledzę. Blogi są osobną kwestią. Rzetelnie prowadzone przez
prawdziwych pasjonatów historii mogą stanowić inspirację. Śledzę poczynania
kilku blogerów, którzy dzielą się swoją niebagatelną wiedzą na określony temat,
np. kadrinazi.blogspot.co.uk (śmiech). Przyznam się, że sam też prowadzę bloga
poświęconego historii lokalnej, ale na razie więcej nie zdradzę. Ostatnio wiele
czasu spędzam przeglądając academię.edu. Fajnie, że coś takiego funkcjonuje.
7.
Najważniejsza Pańska rada dla przyszłych historyków?
Nawet kilka.
Po pierwsze – szacunek dla źródła i ustaleń innych historyków. Praca
ze źródłem to jest fundament naszej pracy. Tworzenie czegokolwiek na podstawie
tylko i wyłącznie opracowań naukowych jest jedynie kompilacją. Obecnie
historycy mają większe możliwości, co związane jest z postępującym procesem
digitalizacji archiwaliów, jak również coraz większą ilością edycji źródłowych
na rynku wydawniczym.
Po drugie – cierpliwość i konsekwencja. W tym zawodzie nic nie
przychodzi od razu. Solidne opracowanie konkretnego zagadnienia trwa. Trzeba
uzbroić się w cierpliwość, a przy tym konsekwentnie pracować. Kwestia ta
dotyczy praktycznie każdego etapu pracy – od kwerendy, przez opracowanie
źródeł, do tworzenia publikacji.
Po trzecie – skrupulatność i dokładność. Komunałem byłoby
stwierdzenie, że musimy brać odpowiedzialność za swoje tezy. Na każdym etapie
badań historycznych należy wszystko dokładnie sprawdzać, by nie postawiać pola
do nadinterpretacji.
8. W czasie wolnym najbardziej lubi Pan…
Ciężko w przypadku pracownika naukowego mówić o czasie wolnym. To jest
praca, a raczej pasja, która nigdy się nie kończy. Wychodzę z pracy i dalej o
niej myślę. Jestem raczej domatorem i jeżeli już znajdę wolną chwilę to staram
się ją spędzić z żoną i synem. Oczywiście mam swoje pasje i zainteresowania. Odskocznią
od historii nowożytnej jest dla mnie historia lokalna – dokładniej dzieje
Zagłębia Dąbrowskiego oraz malarstwo impresjonistyczne. W naprawdę wolnym
czasie układam puzzle – reprodukcje dzieł impresjonistów. Samo układanie puzzli
w jakiś sposób nawiązuje do procesu badania historii, w którym z niewielkich
fragmentów listów, depesz, etc. tworzymy ogólny obraz. Ułożone puzzle oprawiam
w antyramy i wieszam na ścianach. Żona śmieje się, że mamy małe Musee d’Orsay w
mieszkaniu.
Poza tym moje zainteresowania raczej nie odbiegają od ogólnych
standardów. Lubię obejrzeć dobry mecz piłki nożnej. Czasem pogram w halówkę z
kolegami z pracy. Lubię przeczytać dobrą książkę oraz obejrzeć film.
Jak historyk z historykiem - pozdrowienia dla Was obu :)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam, nie wątpię że Paweł też :)
Usuń