Dawno nie gościł na blogu
nasz dobry znajomy, Silahdar Mehmed aga z Fyndykły. Jak zwykle we wspaniałym
tłumaczeniu Zygmunta Abrahamowicza, przedstawi nam tym razem bardzo ciekawy
epizod z okresu oblężenia Wiednia przez armię turecką. Oto przed oblicze Kara
Mustafy przyprowadzono cesarskiego kirasjera, schwytanego przez podjazd
tatarski.
Od chana przyprowadzono żołnierza giaurowskiej
jazdy pancernej, pojmanego w okolicy odległej o trzydzieści godzin od Linzu.
Utrzymywał on w obliczu serdara, że kula nie przebije jego pancerza, oraz
stanął na placu i nadstawił piersi, by spróbować. Po trzykroć strzelano do
niego, ale pocisk uderzał tylko o pancerz i ani trochę nie przenikając w głąb
niego, opadał na ziemię. Potem ściągnięto z niego pancerz i ucięto mu głowę,
owego zaś mirzę, który go przyprowadził, przyodziano w chylat. Pytano zaś owego
giaura: — „Jakże to, mając taki pancerz i hełm oraz konia pod sobą, nie wstyd
wam było dać się schwytać Tatarom, których strzała nie przeszyje ni szabla nie
przetnie [tej zbroi]?" Odpowiedział, że go raz po raz siekli biczem po
twarzy i oczach, a potem powalili na ziemię i związali.
Swoją drogą pokazuje to,
jakie problemy miała jazda cesarska walcząc z Tatarami. Nic dziwnego, że tak
nalegano na zaciągnięcie w Polsce jazdy dowodzonej przez Lubomirskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz