Piechota polsko-węgierska wiele razy dawała dowody swojej
odwagi i ofiarności na polach bitew. Mimo że należała do ‘ludu ognistego’,
często brała jednak sprawę w swojej ręce (i szable), walcząc z przeciwnikiem twarzą
w twarz. Znalazłem przepiękny opis takiego starcia z połowy sierpnia 1580 roku,
w przededniu oblężenia Wielkich Łuk – jest to przy okazji bardzo interesujące
źródło dotyczące uzbrojenia polskiej piechoty.
W roli głównej Wawrzyniec Wybranowski, dowodzący rotą
złożoną z dwustu piechurów wybranieckich[1].
Rotmistrz zostawił swoich żołnierzy aby
drwa rąbali do mostu, a sam tylko z porucznikiem swojej chorągwi odjechali
na ćwierć mili oględując mosty. Tu
natknęli się na trzech moskiewskich Tatarów, napastnicy jednak odskoczyli
widząc że obydwaj Polacy porwali się do
rusznic. To ciekawa wzmianka, wskazująca że nawet oficerowie roty posiadali
długą broń palną. Szybko jednak okazało się, że nadciąga coraz więcej Tatarów.
Wybranowski kazał się wycofać swojemu porucznikowi, który słabego podjezdka miał, podczas gdy sam rotmistrz postanowił
osłonić odwrót.
Porucznik zdał sobie jednak sprawę, że nie da rady na tym koniu ujechać, zeskoczył z siodła i
uciekł w las. Ruszyło tam za nim trzech Tatarów z szablami w dłoniach, ich
zapał ostudził jednak strzał z rusznicy, więc zaprzestali pościgu. W tym samym
czasie Wybranowski, ścigany przez większą grupę, naprowadzał ją na swoją
chorągiew. Dojechawszy na miejsce, krzyknął
na nie, aby do rusznic skoczyli. Niestety na miejscu zastał tylko ośmiu
żołnierzy, reszta była zajęta rąbaniem drzewa. W obliczu szybko nadciągających
Tatarów, wybrańcy tak prędko do rusznic i
ognia dla rozpalenia knotów przyjść nie mogli. Nie powstrzymało to jednak
bojowego zapędu polskich piechurów, kilkanaście
ich wyskoczyło z siekierami, z dardami, z multanami i z czem kto mógł na prędce.
Jeden z Tatarów wysforował się przed grupę i zaatakował
Wybranowskiego. Rotmistrza uratowali jednak jego żołnierze: jeden pieszy cisnął nań siekierką i ugodził
go w skroń aż się z konia pochylił, potem dardą go ugodził podle pas, aż na
wylot przepadła, że tudzież umarł. Kolejni Tatarzy porwali zabitego
towarzysza, mocno naciskani przez Polaków, którzy też obuszkami Tatary jęli kołatać, zaczem drudzy do rusznic jęli
przychodzić. Moskiewska jazda uciekła ścigana ostrzałem, tak spieszno uciekali, że strzały, czapli i
jeden łuk poupuszczali. Pachołek Wybranowskiego zawiadomił w międzyczasie polskie siły główne, z których
przysłano husarię i jazdę kozacką na wsparcie. Co ciekawe, hetman Jan Zamoyski
nie był zadowolony z całej sytuacji: miał pretensje do rotmistrza, że ten
zapuścił się z oddziałem za daleko, nie wystawił straży po czym wybrał się na
wycieczkę. Co by jednak nie mówić, opis walki jest przedni, a nasi wybrańcy
zachowali się wyśmienicie.
Panie Michale, a gdzie jest opublikowana ta relacja?
OdpowiedzUsuńDyaryusz oblężenie i zdobycia Wieliża, Wielkich Łuk i Zawołcia od dnia 1 Sierpnia do 25 Listopada 1580 r. pisany przez Łukasza Działyńskiego starostę Kowalskiego i Brodnickiego [w:] Sprawy wojenne króla Stefana Batorego. Dyjaryjusze, relacyje, listy i akta z lat 1576-1586, Kraków 1887.
UsuńBardzo dziękuję.
Usuń