Straszliwym brzemieniem dla ludności cywilnej były
maszerujące wojska – co gorsze, żołnierzom rzadko robiło różnicę, czy są w
podbitym kraju czy też na własnym terytorium. W 1634 roku oddziały wracające ze
zwycięskiej kampanii smoleńskiej pozostawiły po sobie spustoszenie gorsze niźli
„spod ręki” tatarskich czambułów. Tak oto rzecz opisał Albrycht Stanisław
Radziwiłł:
Wesoło tedy wojsko
nasze powracało do ojczyzny, lecz ich ojczyzna niewesoło przyjęła: bo żołnierze
gorsi od nieprzyjaciela, przechodem dobra szlacheckie, duchowne i królewskie
pustoszyli, pieniądze wyciągali, prowianty nieznośne wybierali i wozy swe ładowali,
i do tego okrucieństwa przyszli, że nędznych kmiotków do wozów wprzęgali w
niedostatku koni i ich kijami i kańczugami popędzali. Zrozumiałbyś, że to
tatarska horda, a nie chrześcijańskie wojsko idzie, ba i sami dzicy Tatarowie
większą miłość i litość nad bliźnim mają, niżeli podczas nasi. Dali się
osobliwie we znaki Litwie Polacy. Dzieci nawet gwałtem od rodziców zabierając,
których i w moim starostwie pińskim nędzni rodzice pieniędzmi okupować musieli.
Nędzny stan królestwa naszego: tu zwycięstwo nad nieprzyjacielem i tryumf, lecz
płacz i ucisk mizernego poddaństwa od swoich. Nie wiem, czy niebożęta
kmiotkowie wojny raczej nie woleliby niż takiego pokoju.
Godny podkreślenia jest fakt, że faktycznie chodzi tu o
zwycięskich żołnierzy, a nie maruderów rozbitej armii. Połączenie braku żołdu
(typowej dla Rzplitej bolączki) z XVII-wiecznym PTSD dawało jak widać wstrząsającą
mieszankę.
PTSD - ?
OdpowiedzUsuńGoogle nie boli ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_stresu_pourazowego
Nic się nie zmieniło.
OdpowiedzUsuń