W latach 1615-1618 doszło do
konfliktu wenecko-austriackiego, który przeszedł do historii jako Wojna (o)
Uskoków lub Wojna o Gradisce[1].
Wenecjanie mieli już serdecznie dość
pirackiej działalności chorwackich Uskoków, którzy zadomowili się w takich portach
jak Gradisca, Novi i Senj (Segna/Senia) nad Adriatykiem. Uskokowie (popierani
przez Austrię) w teorii mieli zajmować się zwalczaniem żeglugi tureckiej – w praktyce
ich łupem często stawały się statki weneckie. O samym konflikcie opowiem może
przy innej okazji, bo też jest on raczej mało znany i dosyć egzotyczny dla
polskiego czytelnika. Zamiast tego dzisiaj nieco mrożąca krew w żyłach
opowiastka z gatunku tych, które weneckie piastunki powtarzały niegrzecznym
dzieciom. Pochodzi ona z okresu kiedy to stopniowo narastało napięcie pomiędzy
Republiką a na poły niezależnymi Uskokami.
Wiosną
1613 eskadra weneckich okrętów wojennych przechwyciła grupę łodzi z
Uskokami. Chorwatów oskarżono o piractwo
i 60 (lub 80[2])z nich
skazano na karę śmierci przez ścięcie. Głowy Uskoków wystawiono następnie jako
antypirackie memento na Placu Świętego Marka.
Na
reakcję Chorwatów nie trzeba było długo czekać. Ich śmigłe łodzie dopadły jedną z weneckich
galer, po czym Uskokowie postanowili pokazowo rozprawić się z dowódcą okrętu,
Cristoforo Venierem. Ścięto mu głowę, wycięto i zjedzono (sic!) jego serce, a w
krwi oficera został namoczony chleb, zjedzony następnie przez Uskoków. W
raporcie do Senatu Republiki wenecki szpieg wytłumaczył to zachowanie
następująco: wynika to z pewnych
przesądów [wyznawanych przez Uskoków] i
ma podkreślić nierozerwalne więzy ich braterstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz