Obłowiło się wojsko koronne i litewskie na Turczynie pod
Chocimiem w 1673 roku. Nasiało się tedy
po wszystkiej Polszcze rzeczy tureckich, owych haftowanych rzeczy ślicznych,
koni pięknych, łubiów bogatych i inszych różnych specjałów, jak o tym
napisał Jan Chryzostom Pasek. Zdobycz
nasi wielką wzięli w rzędach, w srebrach, w namiotach bogatych, w sepetach[1]zaś
owe specjały wyborne, co mógłby drugi sepet na sto tysięcy rachować, one szable
bogate, one janczarki. Naprowadzono też do Polski wielbłądów siła, tak że go
dostał i za podjezdka. Nasz pamiętnikarz przytoczył też anegdotę z gatunku
słodko-gorzkich, co to zaczęła się śmiesznie, acz skończyła tragicznie. A że
dotyczy wielbłądów – a egzotyczne zwierzaki to zawsze gratka na blogu – pozwolę
sobie ją tu przytoczyć.
Ale też to jeden syn
osobliwie ucieszył ojca zdobyczą. A był to ten syn jego rotmistrzem dymowskim[2],
miał wielbłądów kilka zdobycznych. Przyjeżdżając pod dom, chciał się też ojcu
pokazać na powitaniu tureckim strojem: ustroił się w ubiór wszystek turecki i zawój,
wsiadł na wielbłąda; kazawszy czeladzi zatrzymać się na wsi, pojechał przodem
do dwora. Ociec staruszek idzie przez podwórze z laską do jakiegoś gospodarstwa,
a owo straszydło wjeżdża przez wrota. Starzec okrutnie uciekać począł żegnając
się. Syn widząc, że się ociec zaląkł, pobieży też za nim wołając: Stój
Dobrodzieju, ja to, syn twój! Ociec tym bardziej w nogi. Potem rozchorował się
z przelęknienia i niezadługo potem umarł.
Oj nieprzemyślany to był dowcip młodego wojaka, nieprzemyślany…
Swoją drogą ciekawym cóż też się stało z tymi złupionymi wielbłądami, jakie
były ich dalsze losy w polskich wsiach i miasteczkach?
Fajną ma tą czapę z orłem.
OdpowiedzUsuńNominowałem Twój blog do Liebster Award 2014. Szczegóły na moim blogu: http://asienieboje.blogspot.co.uk/2014/05/liebster-awards-2014-i-got-nominated.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Bartek
Dzięki Bartku, rzucam więc piłka dalej :)
OdpowiedzUsuń