środa, 26 września 2012

All yong, gallant, well cloathed



Sporo ostatnio o ‘Potopie’, ale w sumie nic dziwnego – jestem ‘po uszy’ w tym konflikcie. Podczytując pierwszy tom pamiętników Gordona (wydanie Uniwersytetu w Aberdeen jest naprawdę świetne) znalazłem ciekawostkę dotyczącą ilości służby/czeladzi w armii szwedzkiej.  Rzecz dotyczy konnej leibkompanii feldmarszałka Roberta Douglasa, trzeba więc pamiętać że to dosyć specyficzna jednostka, o nieco odmiennym statusie niż u innych regimentów najemnych. W 1657 roku Gordon opisuje kompanię Douglasa jako 98 ludzi maszerujących w szeregach, wszyscy z nich młodzi, odważni, dobrze przyodziani, uzbrojeni i na dobrych koniach. Co najciekawsze, kompanii miało towarzyszyć ponad 200 dobrze uzbrojonych i na dobrych koniach służących, dowodzonych przez niejakiego Sinclaira. Generalnie stosunek żołnierzy do służby musiał się utrzymywać jak 1:2, gdyż kilka stron dalej Gordon wspomina o kłótni z żołnierzami pewnego regimentu, gdzie kompanię Douglasa reprezentowało około 15 towarzyszy i 30 czy 40 służących.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz