Sporo
ostatnio o ‘Potopie’, ale w sumie nic dziwnego – jestem ‘po uszy’ w tym
konflikcie. Podczytując pierwszy tom pamiętników Gordona (wydanie Uniwersytetu
w Aberdeen jest naprawdę świetne) znalazłem ciekawostkę dotyczącą ilości
służby/czeladzi w armii szwedzkiej.
Rzecz dotyczy konnej leibkompanii feldmarszałka Roberta Douglasa, trzeba
więc pamiętać że to dosyć specyficzna jednostka, o nieco odmiennym statusie niż
u innych regimentów najemnych. W 1657 roku Gordon opisuje kompanię Douglasa
jako 98 ludzi maszerujących w szeregach, wszyscy z nich młodzi, odważni,
dobrze przyodziani, uzbrojeni i na dobrych koniach. Co najciekawsze, kompanii
miało towarzyszyć ponad 200 dobrze uzbrojonych
i na dobrych koniach służących, dowodzonych przez niejakiego Sinclaira.
Generalnie stosunek żołnierzy do służby musiał się utrzymywać jak 1:2, gdyż
kilka stron dalej Gordon wspomina o kłótni z żołnierzami pewnego regimentu,
gdzie kompanię Douglasa reprezentowało około
15 towarzyszy i 30 czy 40 służących.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz