Służba garnizonowa na Kresach była bardzo wymagająca dla żołnierzy koronnych, którzy musieli borykać się nie tylko z licznymi przeciwnikami, ale i z trudnymi warunkami bytowania czy pogodą. W sierpniu 1670 roku hetman Jan Sobieski opisywał dramatyczną wręcz sytuację garnizonu Białej Cerkwi, w oparciu o raport porucznika Chełmskiego, który z ludźmi komenderowanymi odwiedził twierdzę. Oficer fortecę zastał w wielkim nieporządku, żołnierzy cale nagich, i niewielką kupę (gdyż ich mało co liczbę 200 przechodzi), do buntu nader sposobnych, do czego im nagość i niedostatek wszytkiego największą są okazyą. Uciekło ich z tamtąd pod sto, nie po jednemu, nie po dwóch ale po kilkadziesiąt: obronną ręką wychodzili wśród białego dnia z fortecy, broniąc i strzelając. (...) Miasto spalone wszystko, i młyny; ludzie do jednego ustąpili, sam tedy tylko zamek stoi bardzo nieporządny, bo fortyfikacja cale koło niego obleciała. Nic więc dziwnego, że porucznik musiał wesprzeć zagrożony i zdemoralizowany garnizon, by utrzymać ważną placówkę – 100 draganów komenderowanych, pięćdziesiąt jazdy [kozackiej lub lekkiej?] i P. [Jana] Piwa z ludźmi jego [Kozakami Zaporoskimi na służbie koronnej, którzy się rachują na 500 człeka. Hetman ubolewał też nad kwestią sukna dla nagich żołnierzy, sukna największa jest potrzeba, o które nie masz sam z kim mówić. Sobieski napomina także w swoim liście o największej bolączce naszej armii, czyli problemach z żołdem. Żołdaci i officerowie w głos wołają, że ich pieniądze nie dochodzą. Kolejnym problemem była nieobecność wielu spośród oficerów, którzy woleli pozostawać przy królu lub z dla od teatru działań. Garnizon Białej Cerkwi, obsadzony przez regiment piechoty cudzoziemskiej ks. Konstantego Wiśniowieckiego jest tego klasycznym przykładem, tu nie masz ani Obersztleitnanta jego, ani żadnego Officyera. A mówimy tu przecież tylko o jednej polskiej placówce, podobna sytuacja musiała panować w innych garnizonach a także siłach polowych pod komendą hetmana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz