W ramach blogowego przedstawiania materiałów źródłowych tym razem pokaźny fragment z Diarjusza kommissji albo expedicji przeciwko wojsku Zaporoskiemu. 1625. ukazującego walkę wojsk koronnych hetmana Stanisława Koniecpolskiego ze zbuntowanymi Kozakami Marka Żmajły. Rzecz działa się na przełomie października i listopada 1625 roku pod Kryłowem i nad jeziorem Kurukowskim i znajdziemy tu niezwykle interesujące opisy szturmu na tabor kozacki. Zachowałem pisownię oryginału, to i ówdzie dodając drobne komentarze przy nazwiskach oficerów, identyfikując kilku których od 1626 spotkamy w armii walczącej przeciw Szwedom w Prusach.
29. Rano odprawił J. P. hetman [Stanisław Koniecpolski] owych 13 posłów, których par kilką słów do płaczu przywiódł: „Ponieważ miłosierdzia i łaski J. K. M. przez upokorzenie, jako wierni poddani, zaźyć nie chcecie, mamy w Bogu nadzieje, źe za wasze niesłuszeństwo i swą wolą wrychle szabel naszych nad szyjmi waszymi doznacie, a to rozlanie krwie, które się stanie, na dusze wasze padnie. „Przytym zaraz, i wojsku wszystkiemu z obozu tudzież za nimi wychodzić kazał, które tak uszykowane było: 3 pułki wprzód szły: wojewoda Kijowski [Tomasz Zamoyski] z pułkiem swym prawe, a J. P. Halicki [Marcin Kazanowski, kasztelan halicki] swym lewe skrzydło prowadzili; x. x. Zbaraskich środek trzymał. Za nimi 800 piechoty cudzoziemskiej P. kapitana Butlera [Jacob Butler, dowodzący regimentem dragonii kwarcianej] i Winkrota [Winter/Winteroy, dowodzący drugim regimentem dragonii kwarcianej] ; potym armata wojska, a tuź za nią J. P. wojewody Kijowskiego (przy jegoź piechocie niemieckiej, którą p. Fityngs [kapitan Otto Fittinghoff] rządził, nastempowała; za nimi wszystkie chorągwie piechoty węgierskiej i wybrańców p. kapitan Nadolski [Samuel Nadolski, rotmistrz piechoty kwarcianej – oficer który w 1627 roku wskazał swoim strzelcom Gustawa II Adolfa] prowadził; za którymi J. P. Potocki, wojewodzie bracławski [Mikołaj Potocki, wojewodzic bracławski], z pułkiem J. P. hetmana szedł; za nim J. P. podkomorzy [zapewne Stanisław Potocki, podkomorzy potocki], po nim J. P. starosta Winnicki [Kalinowski] i J. P. Szkliński — w dzień pogodny szerokie pole okryli. Gdy już wojsko tak sporządzone jedne przeprawę błotną przeszło, J. P hetman też zbroje na się wziął i z wysokich mogił ku taborowi kozackiemu i położeniu miejsca dobrze się przypatrywał. Kazał straży swej straż kozacką z miejsca spędzić, J. P. Halickiemu, z rotą daną Butlerową i z 5 chorągwi hajduków, dołem przy lesie i jeziorze, pod rogiem lewym taboru ich miejsce zbieżeć, a kawalerowi Judyckiemu [kawaler maltański Mikołaj Judycki] z rotą pana Winkrotową i 5 chorągwi hajduków także dołem od rogu prawego toż uczynić. W tym ubieganiu zetrzenie się onych z strzelbą gęstą długo trwało i dosyć uparte było; ale gdy do nich z obu dołu z większą rezolucją skoczyli i jazda nasza kozacką jazdę z pola nazad w tabór wpędziła, mołojcy też pieszy aż pod okopem się oparli, za którymi kawaler z panem Winkrotem i Fityngsem zapędzeni, prosto już do taborów ciągnęli byli, tak iż onych sam J. P. hetman, od zaskoczenia kozackiego z taboru widząc być bliskich, zatrzymał, A J. P. wojewoda Kijowski onych chorągwią własną i armatą swą posiłkował, z których nie tylko taborowi szkodzili, ale też i wycieczki konne z dołu prawego zrażali. J. P. hetman czoło, albo środek pola od dołu jednego aż do drugiego pułkiem i armatą swą zastompił, z których iż dosyć dobrze witał i mieszał, J. P. Halicki w dole swym, że słabszą fortyfikacją w rogu taboru postrzegł, z panem kapitanem Butlerem, ubieżeć chciał, co kozacy postrzegłszy, większą część potęgi swej dla obrony tamtej strony zasadzili i gęstą strzelbą swą przez wszystek się czas bronili. Wieczór zatem nastompił, a piechota nieco spracowana a druga poraniona odpoczynku potrzebowała. Za czym J. P. hetman, taborowi dobrze przypatrzywszy się, piechotę i armatę swą i J. P. wojewody Kijowskiego, pod taborem będącą, zwieść kazał, potem i wszystko wojsko do obozu, postawionego tam, gdzie kozacy placową straż odprowowali, sprowadził.
30. Tamże przez dzień kosze do szturmu robiono, a każdy z osobna w kule się gotował etc. Hajduk J. P. hetmana do kozaków się przedał, który o koszach i o przyszłym szturmie oznajmił; zatym kozacy, chcąc z taboru uchodzić, na kilkunastu czółnach za Dniepr się puścili byli, lecz że tych tam fala i okrutna nawalność, tego dnia będąca, wzystkich potopiła, taborem raczej za sprawą hetmana swego Żmajły [Marek Żmajło, dowodzący Kozakami] ku horodyszczu staremu nad Kurukowem jeziorem w niz Dniepra uchodzić postanowili; od których zaraz kilka chorągwi iazdy odstąpili i w różne gęste kąty udali się. A gdy ciemna noc nadeszła, wysłał J. P. hetman 40 Niemców [zapewne dragonów kwarcianych] lasem pod tabor dla dostania języka, którzy, gdy pod sam okop podeszli, a ogniów i straży nie znaleźli, postrzegli, że z okopu swego kozacy uciekli, o czym natychmiast J. P. hetmanowi znać dali.
31. W piątek, w wigilją wszystkich świętych, dobrze przededniem wysłał J. P. hetman P. podkomorzego z pułkiem jego, goniąc kozaków, których godzina na dzień w mili, już przez błoto albo jezioro na drugą stronę przeprawionych, dogonił. Ci, zostawiwszy w gęstwinie 1,500 kozaków dla bronienia przeprawy, sami taborem pół mili do drugiej wody ciągnęli, przez którą przebywszy, a 2000 komunnika zostawiwszy, szli taborem swym drugie pół mili aż do jeziora, nazwanego Kurukowo, nad którym z tej strony 2000 przy swych wozach półmiesiącem dla obrony uszykowawszy, wojsko potem swe przeprawili, zkąd w pół ćwierci mile, około szańcu albo horodyszcza starego kilku rzędami wozów tabor swòj założyli i umocnili. Skoro tedy dzień nastał, kazał J. P. hetman, aby pułki porządkiem swym z obozu wychodzili, a kawalerowi i panom kapitanom przykazał, aby z cudzoziemską ich piechotą, jako najprędzej być może, szlakiem, kozackim biegli, co oni z wielką pilnością uczynili. A gdy wprzód przed jazdą do pierwszej przeprawy przyszli, a p. podkomorzego i p. Tyszkiewicza z ich pułkami, ubespieczonych nieco kozackimi traktami znaleźli, a o roskazaniu, jakie od J. P. hetmana wzięli, powiedziawszy, z wszelką ochotą i prędkością zasadzkę onę w gęstwinach znosić i odstrzelać poczęli. A, nakoniec, pozsiadawszy z koni swych, dla dodania większej ochoty żołdakom, do wody z muszkietami wraz skoczyli i kozaków od brzegów wyparli, a prędkolotna jazda pomienionych pułkowników, w też tropy przeprawy przebywszy, śmiele na nich uderzyła, ktorych, tył podających, goniła i wszystkich pościnała, tak w trawach i jeziorach tułających się, jako prostym szlakiem aż do drugiej zasadzki uchodzących, od których, gdy taż cudzoziemska piechota często porządnym strzelaniem, — zasadzonych wyparła i swym wpadnieniem, do wody mołojców uciekać zmusiła, zajuszona już jazda koniom i dzielnym rękom nie folgując, wszystkich na głowę poraziła, tak iż, dla dania wiadomości swoim, do tej przeprawy Kurukowej żaden nie uszedł. U tej zaś, że dwojaka defensa gęstej strzelby z tej i z owej strony była, zatrzymać się nasza jazda, a czekać posiłku cudzoziemskiej piechoty, sporo nastempującej, musiała, która szturmem przód ich z taborka za wodę wyparła i chorągwie onych ubiegła, a potem od wozów porzuconych, jako zaszła noc, z gęstwin też drugiego brzegu odstrzelała. Owo gdy tak piechota, jako i jazda głębokie jezioro wraz przebrnęła, mołojcy do taboru swego po długiej utarczce niewstydliwie uciekać zaczęli, a nasi, nastempując, bez żadnego miłosierdzia zabijać onych jeden przed drugim kwapili się, poki na inszych do taboru ich wjachali; ktory, że jeszeze z przyjazdu samego dobrze zawiedziony albo warowany nie był. Wielmożny J. P. Halicki ku temuż czasu przybył, animował spracowaną piechotę, aby, pokiby wojsko nadeszło, taborować się onym lepiej nie dopuszczała; dokąd gdy kawaler Judycki z porucznikiem pana Winkrotowym i z kilkadziesiąt muszkieterów podpadł, żeby onym taborów kończyć bronił, postrzelony w piersi, gdzie więc krzyż swòj nosi, i z kilką swych towarzyszów zabitych z miejsca zwiedzion. A w tym J. P. hetman z pułkiem swym przybył, sposobne miejsce do szkodzenia nieprzyjaciołom piechocie wszystkiej i warowniejsze jeździe (której z gęstej strzelby szkodzono) ukazał; armatę mniejszą na trzech miejscach zatoczył, oraz i z onej do taborów ich strzelać i piechocie wszystkiej nastempować kazał. W tym porządku gdy sam wszystkich do szturmu pod gęstą strzelbą wiódł, nie wprzód trzesawice okrutną, w gęstej trawie tuż pod taborem będącą, postrzedz mógł, aż onę sam prawie z piechotą i jazdą, gdy już był blizko wozów, omacał; za czym od kozaków poznany i ukazowany będąc, wielkiego niebezpieczeństwa od kul, a dziwnej opatrzności Boskiej nad sobą doznał. Postrzelonych naszych w tym szturmie z różnych chorągwi do kilkudziesiąt zostało: p. Rogawskiego rotmistrza, pana Modrzyńskiego, towarzysza jego, pana Ujejskiego z pod chorągwi J. P. hetmana; z pułku J. P. podczaszego koronnego, p. Mołodeckiego, zabito, a pod J. P. Halickim i pod wielą ludzi zacnych konie zabito, a tyło troie postrzelonych zostało; za tak, przed się częstym strzelaniem i śmiałem nastempowaniem naszym, wielki się uszczerbek w kozakach postrzegł, że też dosyć za swoje mając, w głos o miłosierdzie wołali; co gdy J. P. hetman usłyszał, strzelać swoim więcej zakazał; w tem piechocie się rej terować, działa z baterji zwozić kazał, a gdy wieczór nadszedł, zostawiwszy potrzebną gwardę, wojsko też samo z pola sprowadził, z której ufatygowany, a bardziej od quartanny swej nagabany, szedł do obozu (pod łozami Niedzwiedziemi albo Kurukowem ieziorem) pastauowionego. Gdzie więc ono trzecie poboiowisko kozackie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz