Niejednokrotnie pisałem na blogu o tym, jak to wzięci do
niewoli żołnierze jednej armii byli wcielani w szeregi przeciwnika – proceder ten
był szeroko stosowany w XVII wieku (i nie tylko…). W dzienniku Rutgera von
Ascheberga[1]
możemy przeczytać bardzo ciekawy przykład takiego procederu. Szwedzki oficer
opisał w nim bowiem jak utworzył swój regiment dragonii na służbie Karola X
Gustawa. Zaiste była to międzynarodówka…
16 sierpnia tegoż roku
[1659 r.] po gwałtownym szturmie
zdobyłem duży statek duński, na którym były dwie kompanie piechoty składające
się z stu dziewięćdziesięciu pięciu ludzi, oraz dwóch kapitanów, dwóch
poruczników, dwóch chorążych, znajdowały się tam również dwie chorągwie i
przynależni podoficerowie z regimentu [piechoty] feldmarszałka [Hansa]
Schacka.
Wedle zwyczaju z epoki, szeregowców wcielono w szeregi armii
szwedzkiej – podjęli zaraz służbę i
utworzyłem z nich cztery kompanie dragonów. Co ciekawe, pomysł zyskał
akceptację samego Karola X Gustawa który nie
tylko pozwolił mi na to, ale też uczcił mnie jeszcze do tego dwoma kompaniami
Polaków, tak że nadspodziewanie zyskałem sześć kompanii dragonów. Skąd owi
nieco zagadkowi Polacy? To zapewne owoc sukcesów Douglasa w Kurlandii, oficer
ten miał w lipcu 1659 roku wysłać do Szwecji 800 Polaków/Litwinów, ujętych tu i ówdzie w Kurlandii. Co
ciekawe, zaradny pułkownik szybko zadbał o żołnierzy, postarałem się też, by w ciągu sześciu tygodni mieli pełne
umundurowanie, uzyskawszy jeszcze taką łaskę, że miałem dwa regimenty jazdy i
jeden dragonów, którymi dowodziłem.
[1] Polskie
tłumaczenie przygotował i opracował Wojciech Krawczuk – polecam już zresztą to źródło
na blogu.
Ciekawe jak wyglądała wierność i morale takich oddziałów?
OdpowiedzUsuńNajczęściej jak każdego innego oddziału w danej armii, żołnierze w tym okresie rzadko mieli poczucie 'przynależności'.
Usuń