Dawno nie gościł na blogu pułkownik Jean De la Colonie, pora
to więc dziś naprawić. Pisałem kilka lat temu (jakże ten czas leci) jak to jego
grenadierzy objuczeni byli ekwipunkiem w czasie kampanii. Oficer zanotował w
tym samym czasie, jak zapobiegliwi byli wojacy spod jego komendy. Tłumaczenie –
z wersji angielskiej – jak zwykle dość luźne, w moim wykonaniu:
Nasi grenadierzy
poprosili przy okazji by wydać im chleb, transportowany z naszą ariergardą. [Chleb]
był już w tym czasie rzadkością, ale Generał przemyślał sytuację i wiedząc że
będzie ich [grenadierów] bardzo potrzebował[1]
nakazał wyładować przed nimi zawartość kilku wozów taborowych [a] żołnierze mogli
zabrać ile chcieli – przy okazji nikt nie zapisywał ile im tego wydano.
[Grenadierzy] dobrze wykorzystali taką okazję, jako że w ciągu kilku kolejnych
dni nader drogo sprzedali nadliczbową ilość. Nigdy bym nie przypuścił, że
możliwe jest dźwiganie takiej [dużej] ilości bochenków [chleba] jak to [im] się
udało zapakować do swoich plecaków i [mimo tego ciężaru] wciąż zachować szybkie
tempo marszu które wysforowało nas na początek awangardy.
Nic dziwnego, że pułkownik był bardzo dumny ze swojej
jednostki „emigrantów”.
Kilka dodatkowych groszy, zawsze się przyda ;)
OdpowiedzUsuń