Bitwa pod Blenhaim
to największy i najsłynniejszy tryumf Johna Churchilla, 1-ego diuka Marlborough[1].
Nic więc dziwnego, że nie omieszkał on powiadomić zarówno swojej patronki –
królowej Anny – jak i ukochanej małżonki – lady Sary – o swoim sukcesie. Po
zakończeniu zaciętego starcia poprosił jednego ze swoich adiutantów o kawałek
papieru. Traf chciał, że był to… rachunek hotelowy, najwyraźniej oficer miał
tylko taki świstek pod ręką. Churchill napisał na drugiej stronie kartki krótki
liścik do żony (tłumaczenie własne, dosyć luźne):
Nie mam więcej czasu niż tylko by błagać Cię byś
przekazała moje ukłony Królowej i dała Jej znać, że Jej Armia odniosła
chwalebne zwycięstwo. M[arszałek] Tallard i dwóch innych [francuskich]
generałów znajdują się teraz w moim powozie a ja ścigam pozostałych [wycofujących
się z pola bitwy]. Wiozący [ten list] pułkownik Parke, zda Jej [królowej Annie]
pełną relację z tego co się [tu] stało. Ja sam zrobię to [listownie] za dzień
lub dwa.
Pochodzący z kolonii brytyjskich (urodził się w Wirginii)
pułkownik Dan(iel) Parke – którego widzimy na obrazie powyżej – popędził co koń
wyskoczy by zanieść wspaniałą nowinę do Anglii. Po ośmiu dniach podróży
pokłonił się lady Sarze i przekazał jej wiadomość od męża. Ta, zapewne odetchnąwszy
z ulgą, natychmiast wysłała go do królowej. Plotka niesie, że gdy pułkownik
przyklęknął przed władczynią w Windsorze, ta akurat grała partię domina ze
swoim małżonkiem, księciem Jerzym. Parke wręczył jej rachunek… znaczy się notkę
od Churchilla… po czym zdał raport z przebiegu bitwy. Zachwycona królowa
zapytała pułkownika, jak może go nagrodzić za przyniesienie tak wspaniałej
wieści. Ten miał odpowiedzieć, że łaska Jej Królewskiej Mości jest dla niego
najważniejsza. Skromność oficera została jednak sowicie nagrodzona: sakiewka z
1000 funtów w złotej monecie i miniatura królowej w postaci zdobionego
naszyjnika bez wątpienia była dobrym zadośćuczynieniem za trudy jego podróży.
Ech, opłacało się być takim gońcem…
Salve,
OdpowiedzUsuńCiekawa kwestia z tym doreczniem, od strony 'konskiej' - mianowice to chyba znaczy ze musial uzywac koni pocztowych, i musial je zmieniac codziennie?, no moze co 2 dni. Raczej nie wydaje mi sie ze podrozowal z calym pocztem i remuda konska (8-10 koni), z Bawarii do Angli kawal drogi i zaden kon be tego nie pokonal w 8 dni i wtedy ani dzis, ponad 1000km. (wiadmo, jeszcze musial przeplynac przez Kanal). Z wynajmem koni przy oberzach etc nie byla wtedy problemu (Morryson pozostawil ciekawe swiadectwo po swoich podrozach po kontynecie wiek wczesniej), tak jak dzisiaj z wynajmem samochodow etc
Pozdrawiam
Tak sądziłem, że Cię ten aspekt może zainteresować ;) Spróbuje dokopać się jakiś szczegółów na temat wysyłania gońców z armii Churchilla do Anglii, na pewno - tak jak piszesz - nie dałby rady tego zrobić na jednym koniu. Jeżeli coś znajdę to Ci podeślę na maila albo tutaj opublikuję.
Usuńpozdrawiam, właśnie oglądam blog Waszmości, bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńJa nie Waszmość Adamie, ja chłop :) Miłej lektury.
Usuńja też chłop, piechur koronny z plebsu wzięty, dziękuję
OdpowiedzUsuń