środa, 30 listopada 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XL

Kolejne piękne źródło ikonograficzne dotyczące armii tureckiej w XVII wieku, tym razem w odmętach sieci odnalazł je Rafał Szwelicki (pozdrawiam!).
Jest to seria 121 malunków, ukazujących gwardzistów, urzędników i różne ciekawe postaci z dworu sułtana. W roku 1657 lub 1658 nabył je w Stambule Claes Rålamb, szwedzki ambasador na dworze sułtana. Staraniem Narodowej Biblioteki w Sztokholmie, cała seria znajduje się online i można ją podziwiać pod poniższym adresem:
Na zachętę dwa z malunków. U góry lekki piechur z oddziałów lewantów, poniżej solak, czyli wspomniany już niedawno na forum leworęczny łucznik. Polecam obejrzenie pełnej kolekcji, sporo tam bardzo ciekawych wizerunków.

wtorek, 29 listopada 2011

Koni dwadzieścia tysięcy

Utrata koni w czasie kampanii czy bitwy bywała tak dotkliwa, że częstokroć XVII-wieczni polscy czy litewscy pamiętnikarze poświęcają swoim wierzchowcom więcej miejsca niż poległym żołnierzom. W sumie jednak trudno się dziwić, biorąc pod uwagę, że praktycznie każdy piszący owe memuary służył jako kawalerzysta i z własnej kieszeni musiał często wysupłać spore kwoty na wyposażenie pocztu. Litewski husarz Jan Władysław Poczobut Odlanicki pod datą 21 marca 1664 roku zapisał o dramatycznych wręcz stratach wśród koni armii koronno-litewskiej w wyprawie moskiewskiej:
Jakoże przez tę pohanną puszczę tak się wojsko całe zrujnowało, że więcej dwudziestu tysięcy na samej puszczy koni zostało wojskowych, jak rosłych tak podjezdków, koni wozowych, a do tego jeszcze i od wozów wszystkich odpadło, tak nas Pan Bóg biczykiem swym dotknął po dobrym bycie moskiewskim.
Sam Poczobut utracił praktycznie wszystkie konie ze swojego pocztu. Pod datą 27 kwietnia czytamy:
Zdechł mi koń kary pocztowy, świeżo kupiony w Tylży za złota półtrzecia sta, drugi podjazdek, za któregom dał złotych trzydzieści dwa, i czeladzi wszystkiej pozdychały konie z tejże pohannej pracy.
Na tym nie koniec strat, bo ot 16 czerwca husarz zapisał zdechł mi koń drugi kary. Z całego pocztu tylko przy jednym koniku, co na ludzie poszedł, został, i przy jednym podjezdku.
Musimy wszak pamiętać, że to przykład jednego tylko towarzysza, podobne straty musiało ponieść wielu spośród polskich i litewskich żołnierzy. 

poniedziałek, 28 listopada 2011

Król Jegomość był bardzo wesół

17 lutego 1664 roku, w przytomności Króla Jmości odbył się popis wojsk dwóch dywizji litewskich pod Siewskiem. Ustawione w polu równem oddziały prezentowały się przed Janem Kazimierzem i jego świtą. Dla widzenia wojska przybył (…) Król Jegomość ze wszystkimi JMPanami Senatorami, przy boku swoim mając i wszystką starszyznę wojsk koronnych, także Sułtanami dwoma (?) Krymskiemi i z Atamanami Kozaków Zaporożskich. Ciekawy jest opis eskorty która towarzyszyła monarsze – trzy chorągwie pancerne (jedna z nich to zapewne koronna chorągiew pancerna JKM pod Stefanem Bidzińskim, nie jestem jednak w stanie zidentyfikować dwóch pozostałych), dwa kornety rajtarii (prawdopodobnie z regimentu JKM pod Stefanem Bidzińskim) i dwie chorągwie dragonii niemieckiej (z regimentu JKm pod Janem Henrykiem von Alten-Bockumem?).  Musiało się to nader ciekawie prezentować. Król objeżdżał oddziały, każdą przeglądając chorągiew usarską, w jakim porządku zostają, po liniach szyku jeździł. Popis był bardzo udany, monarcha był bardzo wesół. Zwieńczeniem pokazu była trwająca półtorej godziny kanonada. A wtem z dział i z ręcznej strzelby regimenty i jazda hucznie i ogromnie jęli ognia dawać, co trwało więcej półtorej godziny. Swoją drogą ciekawe ile prochu zmarnowano w czasie tej hucznej celebracji?

niedziela, 27 listopada 2011

Schodzić jako małpa z pola muszę

Kampania 1609 roku w Inflantach to słabo znany epizod wojen polsko-szwedzkich. Hetman Chodkiewicz w niezwykle trudnych warunkach walczył ze szwedzkim generałem Mansfeldem, wbrew przeciwnościom odnosząc liczne sukcesy. Charyzma zwycięzcy spod Kircholmu po raz kolejny pomogła przezwyciężyć problemy – zwłaszcza uśmierzyć niepokoje pośród nieopłaconego wojska. O tym jak uciążliwa i stresująca była tam służba, czytamy w liście Chodkiewicza do żony, datowanym na 22 września 1609. Tak oto pisał on o konfederacji swych żołnierzy, odmawiających walki dopóki nie otrzymają oni zaległego żołdu:
Żołnierz mię pojutrze odchodzi, nie zwykłem uciekać, a to mi na to przyjdzie, ze szynkarzami a kilką wyrostków to czynić muszę. Ciężkać i mnie samemu służba i już mi obrzydła, ale tak sromotnie z pola schodzić śmierci bym wolał. Patrzy na mię nieprzyjaciel i ja nań, a bić się z nim nie mogę. On nie naciera, bo wie o bunciech z więźniów. Czekam co i godzina nacierania jego; a jako Pan Bóg dobrej dusze, tak ja tej bitwy czekam, a nie doczekawszy się, schodzić jako małpa z pola muszę. 

piątek, 25 listopada 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XXXIX

Kontynuujemy wątek de Nicolaya, pozostając przy Turkach. Powyżej Janczar-Aga, czyli komendant korpusu janczarów. Poniżej szeregowy janczar w czasie kampanii. Zwraca uwagę oszałamiającej długości pióro, ciężka rusznica na ramieniu a także przepiękne trzewiki na nogach (jak taki żołnierz mógł walczyć jesienią gdzieś w księstwach naddunajskich?)

czwartek, 24 listopada 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XXXVIII

Nicolas de Nicolay (1517-1583) był francuskim żołnierzem, kartografem i podróżnikiem. Przemierzył sporą część Europy, służąc w różnych armiach, walcząc w walnych bitwach i oblężeniach. W 1551 roku towarzyszył Gabrielowi d’Aramon, ambasadorowi króla Francji Henryka II na dwór sułtana Sulejmana Wspaniałego. Oczywiście głównym zadaniem de Nicolaya w czasie tej wyprawy było obserwowanie tureckiego potencjału militarnego, wykonywanie odpowiednich map i rysunków. Na przełomie 1567 i 1577 roku ukazała się we Francji seria jego rycin, przedstawiających postaci z krajów które odwiedził w czasie swoich podróży. Jako że w zbiorach Francuskiej Biblioteki Narodowej (jak widać po rysunkach które wrzuciłem) zachowała się duża liczba owych rycin, możemy teraz podziwiać dzieła mistrza de Nicolay.
Jako pierwsi elitarni gwardziści sułtana. U góry widzimy Solaka – jednego z ‘leworęcznych’, łuczników tworzących jedne z najmniejszych ort w ramach ‘dywizji’ Cemaat. Solakowie wchodzili w skład ort o numerach 60-63. Oddziały te, w czasie kampanii, zawsze obozowały nieopodal namiotu sułtana.
Poniżej dwóch spośród paziów – Pejk. Charakterystyczną cechą ich wyposażenia były, widoczne u obydwu, toporki. Na polu bitwy paziowie pełnili rolę gońców sułtana i/lub wezyra, przenosząc rozkazy i meldując o przebiegu walki. 


środa, 23 listopada 2011

Hetman i psy (zakazane)

W czasie wyprawy na Wielkie Łuki hetman Jan Zamoyski wydał dla wojska Artykuły wojenne… które miały regulować kwestie dyscypliny w armii. Bodaj najdziwniejszym z punktów tego regulaminu jest zapis pod numerem XXXII. Mówi on mianowicie:
Psów pod wozmi łańcuchowymi szczekających, aby nie mieli [żołnierze] dla cichości wojska.
Biorąc pod uwagę, że połączona armia polsko-litewska w tej wyprawie to blisko 50 000 ludzi, zapis o cichości wojska wydaje się nieco kuriozalny. Może hetman po prostu nie przepadał za psami? 

wtorek, 22 listopada 2011

Premiera Ogniem i Mieczem

 A poniżej szczęśliwi rodzice - od prawej mama czyli Konrad Sosiński i tata czyli Rafał Szwelicki. Pozdrowienia od wujka Michała!

poniedziałek, 21 listopada 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XXXVII

Dawno dzieła mistrza Hondiusa nie było na blogu, czas to naprawić. Tym razem drabanci, którzy na rycinie stoją tuż za królem Władysławem IV, przyjmującym kapitulację moskiewską. Z przodu oficer, za nim uzbrojeni w halabardy drabanci. Oczywiście przybrani z cudzoziemska, bez uzbrojenia ochronnego, przy boku pałasze. Pytanie tylko, z jakiego są oni oddziału? Czy to spieszeni dragoni JKM, spieszeni rajtarzy czy też knechci z regimentu gwardii pieszej JKM? Pytanie paradoksalnie dosyć ważne (chociażby w kwestii zagadnienia uzbrojenia ochronnego owych oddziałów), pozostanie chyba jednak bez odpowiedzi (chociaż wysokie kawaleryjskie buty mogą raczej wskazywać na dragonów lub rajtarów). Przynajmniej rycina zacna...

Kobyły, janczarki, pistolety

Wracamy na zamek w Lachowiczach, tym razem spis broni palnej – bardzo zróżnicowanej, trzeba to przyznać, jednak nie było jej zbyt wiele, jak na wyposażenia tak ważnego miejsca obronnego.
Kobył [ciężkich muszkietów] żołdackich 10, nowey potrzebują osady.
Janczarek długich w szarey osadzie 2, iedna wpuł rozerwana.
Druga para janczarek w czarney osadzie.
Janczarka iedna, druga zginęła za Pana Siesickiego.
Janczarek krótszych w czarney osadzie 2, nie całe parzyste.
Janczarek Tureckich w czarney osadzie na kształt kobył z hubkami 3.
Kobyła Turecka wszystka sadzona perłową macicą.
Kobyła prosta żołdacka.
Janczarka staroświecka w szarey osadzie.
Druga janczarka staroświecka w czarney osadzie.
Janczarka krótka na kształt bandoletu w szarey osadzie.
Muszkietów mosiądzem y perłową macicą sadzonych, każdy o dwu kołach y kurkach 2.
Muszkiet Turecki, miejscami rura nabijana w czarney osadzie 1.
Muszkiet lekki w czarney osadzie.
Muszkiet wielki nowey potrzebuje osady.
Pistoletów para z krytemi kurkami.
Krócic staroświeckich 2.
Kobył 60 wziął Pan Kapitan [nie wiadomo o kogo chodzi] jeszcze przed Moskiewszczyzną z rąk Pana [Stanisława Michała] Judyckiego [komendanta twierdzy], które y teraz są u tegoż Kapitana.

niedziela, 20 listopada 2011

Barwa gwardii JKM - cz. XI

W 1677 roku, w czasie sejmu walnego w Warszawie, wśród wojsk witający Jana III Sobieskiego widzimy regiment gwardii pieszej JKM pod komendą generała majora Ernesta Denhoffa. Żołnierze otrzymali z tej okazji barwę nową (acz nie znalazłem wzmianki o jej kolorze) a także nowe sztandary. Zachował się obraz pięciu chorągwi z tego przemarszu, czyli nie lada gratka tak dla historyków jak i dla graczy (idealna jeżeli ktoś z grających w OiM chciałby zrobić sztandary dla gwardzistów króla Jana). Pozwolę sobie więc zacytować opis z oryginału Opisania Wjazdu Króla JMC…:
Jedna biała [sztandar leibkompanii?] na którey orzeł lecący wszystek srebrno wymalowany trzymający w szponach błękitną tarczę. Cztery zaś błękitne. Na pierwszey insygnia rozmiate malowane były woyskowe iako to Łuki Łubia Strzały y inne. Na których Tarcza błękitna. Na drugiey orzeł biały tak iako na pierwszey biały. Na trzeci[ej] Kawaler na Koniu iako Pogonia [chodzi o herb Wlk. Ks. Litewskiego czyli Pogoń] trzymający na ręku Tarczę w zbroi Srebrnej wszystek także y koń. Na czwartey iako na białey y drugiey błękitney orzeł biały srebrny trzymający tarczę błękitną w szponach. 

czwartek, 17 listopada 2011

Każdy regiment oddał honorową salwę

Kolejna ciekawa lista regimentów piechoty cudzoziemskiej z podziałem na kompanie (o co w źródłach trudno), tym razem w oparciu o II tom pamiętników Patricka Gordona. Rzecz dotyczy piechoty w dywizji hetmana polnego Jerzego Lubomirskiego w wyprawie 1660 roku. Popis odbył się 20 sierpnia 1660 roku. Pozwoliłem sobie przetłumaczyć i nieco skorygować pisownię nazwisk. Ciekawe są wzmianki, w przypadku dwóch regimentów, występowania w składzie jednostki kompanii dragonii:
- regiment hetmana polnego pod płk. Gizza (Mikołaj Konstanty Ghissa) – dobrze odziany i uzbrojony - 10 kompanii, łącznie 1000 żołnierzy
- regiment Jana Zamoyjskiego, wojewody sandomierskiego, pod podpułkownikiem de  Williams (według Jana Wimmera oficer ten nazywał się de Villen) – 10 kompanii – 900 żołnierzy
- regiment generała Celary (Paweł Celary) – 8 kompanii piechoty (łącznie 800 żołnierzy) i jego kompania dragonów (60 żołnierzy).  Mamy tu do czynienia z kompanią będącą organiczną częścią regimentu piechoty
- regiment generała Grothaus (Ernest Magnus Grotthauz) – 8 kompanii – 800 żołnierzy
- regiment płk. Nemerits (Stefan Niemierzyc, Niemirycz) – 8 kompanii – 900 żołnierzy
- regiment płk. Koritsky (Krzysztofa Koryckiego) – 6 kompanii – 600 żołnierzy
- regiment płk. Czarnotsy (Andrzej Cernezzi) – 5 kompanii  -200 żołnierzy (dziwnie mało?)
-  regiment Jana Leszczyńskiego, wojewody poznańskiego – 8 kompanii – 700 żołnierzy
- regiment płk. (Franciszka) De Buy – 8 kompanii piechoty (900 żołnierzy) i kompania dragonów (100 żołnierzy).  Tu kolejny przykład kompanii dragońskiej wchodzącej w skład regimentu piechoty
- regiment księcia Michała Kazimierza Radziwiłła pod ppłk. Fittinghausenem – 4 kompanie – 200 żołnierzy (tu akurat spis u prof. Wimmera potwierdza tak małą liczbę). 

środa, 16 listopada 2011

Zbroye, szyszaki i dwie tarcze

Pisałem kiedyś o Rachunku armaty… z cekhauzu warszawskiego:
a jako że wpisy te zdawały się zainteresować Czytelników, postanowiłem zamieścić fragmenty kolejnej tego typu listy. Tym razem jest to Inwentarz obronnego Zamku w Lachowiczach sporządzony 26 lutego 1658 roku. Rzecz podzielę na trzy części, zacznę od najkrótszej, czyli od uzbrojenia ochronnego:
- zbróy żołdackich z fartuszkami 141
- szyszaków do tychże zbroy 551
- obojczyków tychże zbroy 257
- blach przedni  światwo-szmelcowany, miejscami złocisty y karwasze takież z łapkami axamitnemi
- tarcze dwie, iedna żelazna, a druga skórzana
W kolejnych odsłonach podam listę broni palnej (dosyć obszerna) a także bardzo szczegółową i niezwykle interesujący indeks dział zamkowych. 

poniedziałek, 14 listopada 2011

Krakowscy rondasseurs

Tu i ówdzie pojawiają się na blogu wzmianki o rondasseurs – w tym także o tych służących w naszych armiach – postanowiłem więc poszukać jakiegoś wizerunku swojskich tarczowników. Wśród piechoty miejskiej z Krakowa, raźno maszerującej na Rolce sztokholmskiej (Rulonie polskim), daje się zauważyć dwóch gentelmanów wyposażonych w tarcze, miecze i szyszaki. Wydaje mi się, że mają także napierśniki (może także napleczniki?), jednak kopia którą mam nie pozwala dostrzec aż takich szczegółów. Artur starał się wyciągnąć co się da z owych wizerunków (dzięki!), ale jeżeli ktoś ma je w lepszej jakości i chciałby się nimi podzielić to zapraszam.


Hospodar chędogo ubrany i 6 giermków w jarmułkach

Gaspar (Kacper) Grazziani,  hospodar mołdawski, wziął udział z garścią swoich wojsk w wyprawie mołdawskiej hetmana Żółkiewskiego w 1620 roku. Jak ta kampania się skończyła każdy chyba wie, nie przeżył jej ani nasz hetman (który zginął z rąk Tatarów) ani hospodar, zamordowany przez własnych bojarów. Dzięki uprzejmości Witolda Biernackiego (bardzo dziękuję i pozdrawiam!) wszedłem w posiadanie niezwykle interesującego opisu wjazd Grazzianego do obozu wojsk koronnych – kiedy jeszcze nic nie zwiastowało katastrofy. Zobaczmy jak to hospodar popisał się przed Żółkiewskim i zgromadzonym wojskiem:
Sam hospodar na koniu dropiatym, chędogo ubrany; rząd na nim był na pół piędzi szeroki srebrny złocisty kamieńmi sadzony, siodło adziamskie axamitne czerwone, łęk był srebrny złocisty, czaprak axamitny czerwony złotem haftowany, strzemiona wielkie szerokie na pięć srebrne złociste. Sam był przybrany; żupan na nim długi asz do kostek, srebro główny błękitny; po tym deliyka krótka axamitna czerwona ryzami podszyta, na niej ferezja axamitna czerwona sobolami podszyta z długim kołnierzem, petlice w niej srebrne; na głowie czapka aksamitna czerwona sobolami podszyta; u siodła buzdygan srebrny złocisty wisiał. Około niego piechoty szło giermków 6 w kociach żółtych safianowych, w żupanach długich czerwonych falendyszowych i jarmułkach żółtych atłasowych, po nich gwiazdy srebrne były na głowie, każdy z nich miał na iedno ucho przekrzywioną, w pasach srebrnych szerokich z sajdaki przepasanemi tak napięty na iednym ramieniu, a na drugim czekan srebrem oprawny każdy  z nich trzymał.
Samego hospodara poprzedzało 17 halabardników z brodami długiemi, do tego maszerowało także 100 piechoty hospodarskiej. Popis na pewno budził wrażenie, szkoda tylko, że na dobrym wyglądzie się skończyło… 

niedziela, 13 listopada 2011

Dyplomacja przy pomocy kija

Agresywna dyplomacja nie zawsze popłaca, zwłaszcza jeżeli ambasador awanturuje się na dworze władcy który nie daje sobie w kaszę dmuchać. Kiedy w 1658 roku poseł chana Mehmeda IV Gireja przybył na dwór cara Aleksego I, postanowił przekazać swoją wiadomość w dosyć specyficzny sposób:
Był też i poseł chana krymskiego u cara prosząc o sprawiedliwość z Kozaków, którzy za wyjściem wojska chańskiego z ziemi, napadłszy na koczowiska, stada, żony, dzieci zabrali i bardzo wiele szkód poczynili; w czem, jeśliby sprawiedliwość uczyniono, wtedy chan carowi bratem, a jeśli nie, tedy zaraz wojnę deklarując przysyła. Hramotę (pismo od chana) z krzykiem i hałasem oddawał.
Być może podziałałoby to na innego władcę, ale car nie przestraszył się pogróżek. Posłów chańskich przetrzymano w Moskwie przez kilka miesięcy,  a do tego jeden z nich miał nieprzyjemne spotkanie:
Posłowie chańscy dwaj dowodnie od Pana swego domówiwszy wojnę, pokutują w stolicy, jeden z nich od ludzi moskiewskich kijami zbity, kilka miesięcy smarować się musiał; toż się dostało i jego ludziom.
Interesująca ‘odprawa posłów chańskich’, musieli dobrze zapamiętać odpowiedź cara…

Tornische nycklar

14 października 1703 roku saski garnizon Torunia skapitulował przed armią szwedzką Karola XII – trwające od maja tegoż roku oblężenie dobiegło nareszcie końca. O losach wziętych do niewoli Sasów już kiedyś pisałem, teraz słów kilka o tym co stało się z samym miastem. Jak to było w zwyczaju zwycięskich Szwedów, w mieście zarekwirowano 136 dział i 8000 sztuk broni palnej, łupem tryumfatorów padły także rozliczne dzwony kościelne (jeden wciąż zdobi katedrę w Uppsali). Boleśnie po kieszeni mieszczan uderzyła wysoka kontrybucja – 100 000 riksdalerów – oprócz której różnorakie dodatki gratyfikacyjne dla zasłużonych oficerów Karola XII. Z toruńskich łupów do tej pory w szwedzkich zbiorach zachował się nader ciekawy element. Są to tzw. Tornische nycklar, czyli klucze toruńskie. Jest ich aż 61, acz część pochodzi z Elbląga, które to miasto wpadło w ręce Szwedów 10 grudnia 1703. Dla porównania z Toruniem- Elbląg utracił  180 dział, kontrybucja miasta na rzecz zdobywców wynosiła aż 260 000 riksdalerów. Klucze są różnej wielkości , w spisie zbiorów sporządzonym w 1803 roku figurują jako 61 większych lub mniejszych kluczy. Zapewne przekazano je w ręce Szwedów w czasie podpisywania układów kapitulacyjnych, niestety możemy się tylko domyślać jakie było ich przeznaczenie. Z jednej strony były na pewno symbolem – jako ‘klucze do miasta’ – z drugiej, dosyć prozaicznie, musiały otwierać najważniejsze miejskie zamki, jak te w bramach czy arsenałach miejskich. Może to i mniej znany łup, ale niewątpliwie ciekawy. 

sobota, 12 listopada 2011

Polish addition (double-barrelled) to Thin Red Line

Zupełnie nieoczekiwanie zawędruję do wieku XIX, dokładnie rzecz biorąc do czasu Wojny Krymskiej. Szukając pewnego detalu na temat słynnej ‘Cienkiej Czerwonej Linii’ w bitwie pod Bałakławą, natrafiłem w historii 93rd Highlanders Regiment na niezwykle ciekawy akcent polski. Żeby więc ciekawostka mi nie przepadła, pozwólcie na ten wyjątkowy wypad na Krym, do tego jeszcze w języku oryginału, co zapewne ucieszy anglojęzycznych Czytelników niniejszego bloga:
Attached to Captain Barker's battery of the Royal  Artillery (who were with the 93rd Highlander) was a Pole, their interpreter ; this Pole, who was a man of education and good family, but had been mined by Russian oppression, had attracted notice by constructing, very ingeniously, a little hut for himself principally out of the body of an old Russian close carriage with the addition of clay and turf. When the Russian cavalry appeared in front of the 93rd, the Pole, armed with an old double-barrelled gun loaded with ball, took his place, almost unobserved, in the rear rank, advanced with the line, and with them commenced firing as the Russians galloped down upon the regiment. When galled by the musketry fire, they turned in confusion to their left, and passed out of range, the Pole rushed to where a dead trooper lay, put his finger into the bullet wound in his head, and, with a fiendish joy, declared that as the wound was smaller than that made by a Minie ball the victim must be his ; and his revenge was partially satisfied.
Ot, drobnostka, ale tak mi się spodobała, że musiałem ją tu zamieścić. Od następnego wpisu wrócę jednak do bliższego mi okresu…

środa, 9 listopada 2011

Straż, straż!

Praca nocnego stróża miejskiego w XVI czy XVII wieku bywała nużąca (gdzie jej tam do atrakcji z Ankh-Morpork), a do tego jeszcze słabo płatna. Nic więc dziwnego, że strażnicy dorabiali sobie czasami ‘na boku’, przywłaszczając sobie to i owo. Poniżej kapitalne zeznanie takiego nocnego stróża  z zamku sanockiego. Zwał się on Janko z Cherowa i 12 maja 1563 roku zeznał, że ‘podczas pełnienia nocnych obowiązków służbowych’ zdarzył mu się co następuje:
odbił kłodkę do prochu i nabrał prochu, bo go prosili chłopy niektórzy oń. Jednemu przedał Jozkowi z Smulnika za 4 grosze. Drugi raz temuż Jozkowi z Smulnika przedał węzeł prochu za 3 grosze, znowu kłódkę odbiwszy. Trzeci raz kłodkę odbił i nabrał prochu węzeł, ale go nie przedał, który naleziono u niego w komorze. Śledzi wziął 20 w piwnicy, upatrzywszy czas, kiedy aptykarz odszedł. Kiedy klucznik usnął, wziąwszy u niego klucz do spiżarni, jedną razą wziął syrow dziewięć, drugą raz ośm. Ukradł koc aptekarzow i przedał go Marcinowi Piszczkowi. Piekarczykowi ukradł czapkę nową czerwoną i schodził ją. Politowi dwa motki nici ukradł i skarpytki sukienne szare i schodził je. Chryciowi stróżowi odemknął kluczem do jego komory i ukradł mu portki płócienne. Wrotnemu w bronie ukradł koszule i ręcznik. Politowi ukradł poduszkę i wsypał ją do swojej. Piekarczykowi wziął z mieszka 4 groszy.
Sanoccy mieszczanie mogli spać spokojnie, wiedząc że mają takiego nocnego stróża...  

wtorek, 8 listopada 2011

Konferencja "Husarza polskiego wizerunek własny"

[normalnie tego typu ogłoszeń nie wrzucam, biorąc jednak pod uwagę jak ciekawa jest tematyka i jako że hetmaństwo z Wargamera będzie wykładać, to robię wyjątek]



Konferencja
Muzeum Pałac w Wilanowie
21 listopada 2011 r.

            Muzeum Pałac w Wilanowie zaprasza na drugą już sesję popularno-naukową zatytułowaną Husarza polskiego wizerunek własny, która odbędzie się Muzeum Pałacu w Wilanowie w dniu 21 listopada 2011r., w Salonie Lubomirskiej.
            Celem spotkania jest aktualizacja wiedzy i prezentacja najnowszych osiągnięć naukowych dotyczących staropolskiej wojskowości oraz przypomnienie sylwetek i biogramów ludzi związanych z profesją wojenną w kontekstach husarskim oraz Jana III Sobieskiego – właściciela Wilanowa.
            Założeniem konferencji, obok ogólnego i metodologicznego spojrzenia na temat wojskowości staropolskiej, jest również przedstawienie szerszej publiczności mniej znanych wątków historycznych i anegdot związanych z osobą króla zwycięzcy, jakim był Jan III Sobieski, oraz jego dowódców i towarzyszy broni. Chcemy również przybliżyć słuchaczom mitycznego i prawie zupełnie nieznanego przeciwnika armii króla Jana III armię Turków osmańskich i ich dowódców. Pochodzenie, nazewnictwo, organizacja i struktura wojsk imperium osmańskiego w powszechnej świadomości funkcjonują obecnie najczęściej w świecie mitów, podczas gdy fakty pozostają wielką niewiadomą.
            W trakcie spotkania, w godzinach 10–16, w zabytkowych wnętrzach Muzeum Pałac w Wilanowie swoje prace zaprezentują wybitni polscy specjaliści z zakresu szeroko pojętej historii wojskowości i edukacji, m.in.:
dr hab. Mirosław Nagielski – Marcin Kazimierz Kątski generał artylerii koronnej, towarzysz broni Jana III,
dr. Hab. Marek Wagner – Jan Fryderyk von der Groeben – żołnierz i dyplomata,
dr Zbigniew Hundert – Dowódca husarzy króla Jana III Aleksander Polanowski,
dr Konrad Bobiatyński – Michał Kazimierz Radziwiłł  hetman polny litewski,
Mgr Jarosław Godlewski – Artyleria Rzeczypospolitej w czasach Kątskich,
Mgr Rafał Szwelicki – Wojskowość turecka w czasach Jana III Sobieskiego,
Mgr Konrad Sosiński – Gra strategiczna „Ogniem i Mieczem” w aspektach historycznym i edukacyjnym.
W trakcie wystąpień przerwa na poczęstunek. Wstęp wolny.
Planowane jest późniejsze opracowanie oraz publikacja wystąpień.

Osoba odpowiedzialna:
Tomasz Szajewski
Dział Edukacji
Muzeum Pałac w Wilanowie
02-958 Warszawa, ul. Stanisława Kostki Potockiego 10/16
e-mail: tmogila@o2.pl
tel.
+48 22 8428101  wew. 156
kom. +48 509300237 

Podręcznik do 'Ogniem i Mieczem' już w przedsprzedaży

Słowo ciałem (drukiem?) się stało - podręcznik do 'Ogniem i Mieczem' nareszcie w przedsprzedaży, szczegóły na stronie i forum gry:
http://www.ogniemimieczem.wargamer.pl/forum/viewtopic.php?f=20&t=831
Już się nie mogę doczekać, miejsce na półce już przygotowane...

niedziela, 6 listopada 2011

W nos szczęśliwie postrzelony

18 października 1661 roku armia moskiewska dowodzona przez Iwana Chowańskiego uderzyła na obóz litewskie pod Kuszlikami. Litwini ponieśli spore straty, utracili także cztery sztandary (o czym przy innej okazji), jednak wojskom Chowańskiego nie udało się zdobyć pozycji litewskich. W czasie starcia bardzo duże straty poniosła chorągiew husarska hetmana polnego Wincentego Korwina Gosiewskiego, dowodzona przez porucznika Adama Macieja Sakowicza. Jak zanotował uczestniczący w walce Jan Poczobut Odlanicki nam jedenaście towarzystwo ubyło [tu w znaczeniu  -zginęło lub zostało rannych], a pachołków dziewięciu, koni trzydzieści pięć. Sam Poczobut Odlanicki stracił trzy konie – jeden z nich padł na placu boju, drugi będąc trzy razy postrzelonym wyniósł swojego jeźdźca spod ognia po czym zaraz padł i zdechł, trzeci został ranny i, nie nadając się do dalszej służby, dostał się Bernardynom. Także pocztowy Bortkiewicz odniósł ranę – w dodatku dosyć nietypową. Oddajmy zresztą głos samemu pamiętnikarzowi, który tak opisuje los swego pocztowego:
Tak właśnie temu memu pachołkowi cudownym kształtem zdarzyło się, iż go w pióro zapuszczone od szyszaka trafiono, że mu tylko nos kula muszkietowa rozkrwawiła, i nic mu nie szkodziła, za tak małą zasłoną. Lecz podobno nie zasłona zrobiła, ale łaska Pańska.
Oj miał niesamowite szczęście ów Bortkiewicz, że okupił się tylko nosem postrzelonym…

Rondasseurs i slazwaard

Wspominałem kiedyś o liście wyposażenia rot piechoty szkockiej w armii Zamoyskiego w Inflantach w 1601 roku. Tym razem, dla porównania, nieco wcześniejsze (bo z końca XVI wieku) informacje na temat wyposażenia ‘wyspiarskich’ kompanii na służbie Zjednoczonych Prowincji. Spisy o tyle ciekawe, że podają osobno muszkieterów i arkebuzerów, a także wymieniają ‘specjalistów’ jak żołnierze z tarczami czy z mieczami dwuręcznymi.
Kompania Bartholomewa Balfoura, według patentu z czerwca 1588 roku, miała liczyć 200 żołnierzy, w tym 27 muszkieterów, 73 arkebuzerów, 63 pikinierów, 18 halabardników i 3 rondasseurs (żołnierzy z mieczami i okrągłymi tarczami).
Kompania kapitana Aleksandra Murraya, według patentu z września 1588 roku, na 130 żołnierzy miała zawierać 15 muszkieterów, 48 arkebuzerów, 36 pikinierów, 9 halabardników i 4 slazwaard (żołnierzy z mieczami dwuręcznymi? ). Ci ostatni pojawiają nam się w kompaniach szkockich i niemieckich  w Inflantach w 1601 roku, gdzie mamy wzmiankę o długich mieczach Schlachtschwert.
150-osobowa kompania kapitana Williama Balfoura, w patencie z lutego 1594 roku, to 30 muszkieterów, 39 pikinierów w zbrojach, 10 halabardników, 3 rondasseurs będących szlachcicami, etc. Zapewne ilość arkebuzerów zawiera się właśnie w owym tajemniczym etc. Tu z kolei godna uwagi jest informacja, ze żołnierze wyposażeni w tarcze i miecze powinni być szlachetnego pochodzenia.

sobota, 5 listopada 2011

Dostały się naszym...

Kozackie powstanie z 1594 roku, które przeszło do historii pod nazwą powstania Nalewajki , zakończyło się w 1596 kapitulacją armii kozackiej pod Łubniami na uroczysku Sołonica. W czasie gdy poddający się Kozacy opuszczali tabor doszło do tumultu, w wyniku którego ofiarą rozwścieczonych długim oblężeniem żołnierzy polskich padło (zależnie od źródeł) od kilkudziesięciu do kilku tysięcy Kozaków. Ja jednak chciałbym zacytować fragment kroniki Hejdensztajna, mówiący o zdobyczy jaka wpadła w ręce wojsk hetmana Żółkiewskiego. To właśnie podczas powrócenia szkód żołnierzom naszym poczynionych, czyli podziały łupów, miało dojść do ataku na poddających się Kozaków:
Dostały się naszym dwie chorągwie cesarskie przez Rudolfa i Maxymiljana kozakom przysłane i jednak Księcia Siedmiogrodu, oprócz tego buława i kotły srebrne od Cesarza przysłane, armat dobrych 21, popsutych kilkanaście, strzelby nie mało. Skarb był lichy, najwięcej tureckich w nim sprzętów było; wartość jego przy podziale na 4000 złotych polskich oszacowania.
Kolejny kronikarz, Bielski, który wspomina o wysieczeniu kilku tysięcy Kozaków, łupy kwituje następująco:
(…) wzięto im [tj. Kozakom] dział 24 y inney strzelby nie mało. Chorągwie też wszytkie im pobrano, między któremi były drugie Cesarskie. 

środa, 2 listopada 2011

Lud swój wszytek jako do boju uszykowawszy

Magnaci polscy i litewscy potrafili często dochodzić swoich praw w sposób nader gwałtowny, zaciągając prywatne armie do walki z sąsiadami czy nawet poddanymi, w wyniku czego dochodziło do krwawych potyczek pomiędzy zwaśnionymi stronami. Chciałbym opisać jedno takie wydarzenie, jak się przekonamy nader jednostronne. W kwietniu 1633 roku Mikołaj z Komorowa Komorowski, starosta nowotarski najechał wieś Kliszkowo, gdzie jego najemnicy rabowali co tylko im wpadło w ręce, niszcząc dobytek którego nie mogli ze sobą zabrać. W skardze którą złożyli w maju 1633 roku poszkodowani znajdujemy min:
- wór zboża za trzy złote
- oszczep za złotych trzy
- płótna poczesnego  łokci dwadzieścia za złotych cztery
- naczynie potłukli które szacuje na złoty jeden
- koszule cienkie cztery za złotych cztery
- troje gęsi, kur dwoje, które szacuję złoty jeden i groszy dwadzieścia
- masła kwart za złoty jeden
Żołdacy pobili kilku spośród chłopów, ofiarą ich rozpasania padło także kilka białogłów pogwałconych. Do tego w plebani i we wszytkich domach tejże wsi okna i drzwi wysieczono i wyrąbano i krucyfiks w plebanii od Niemców posieczony.
Interesujący jest także opis armijki którą zebrał wojowniczy starosta. Mając ze sobą wojska, to jest Kozaków i Niemców piechoty z muszkietami długimi, które zowią kobyłami, pod czterema chorągwiami, z bębnami, z trąbami, z wojskiem uszykowanym nastąpił, mając działek polnych trzy, hakownic dwanaście.
Następnego dnia wojsko Komorowskiego zaatakowało pod Nowym Targiem grupę protestujących chłopów, otwierając do nich gwałtowny ogień i zabijając dziewięć osób, a także raniąc wiele innych. Jak opisywali to świadkowie [starosta] lud swój wszytek jako do boju uszykowawszy i chorągwi cztery rozwinąwszy, postrzegłszy tych poddanych do miast przybliżających się, naprzód w bębny, w trąby uderzyć a potym ze trzech działek polnych i ze dwunastu hakownic i wszystkiej armaty i strzelby ognistej której miał bardzo wiele, do nich wystrzelić wojsku swojemu rozkazał, którzy po tym żołnierze na nie gwałtownie nastąpiły i strzelali. 

Gdyż się stroili i mówili jak o nasi Polacy

Tak ostatnio sporo Tatarów na blogu, ale lektura Roczników Tatarskich była nader wciągająca. Ostatni, na jakiś czas oczywiście, wpis o tej tematyce. O tym jak trudnym przeciwnikiem dla Polaków byli ci spośród Lipków, którzy po zakończeniu wojny w 1676 roku pozostali przy Turkach, niech świadczy relacja Erazma Otwinowskiego z 1699 roku:
Mieli też Turcy na praesidium w Kamieńcu [Podolskim] oprócz Janczarów, Tatarów Lipków, którzy między górami nad Smotryczą w samej fortecy mieszkali. Ci prawie wszyscy byli z naszych chrześcianów,  a z Czeremisów tatarskiego narodu. (…) Ci Lipkowie najbardziej pustoszyli kraje przy Podolu leżące, bo ich nikt z mowy ani z stroju uznać nie mógł, gdyż się stroili i mówili jak o nasi Polacy: wypadali z Kamieńca w małej kwocie [liczbie] a świadomi będąc kraju, miasta, wsi wybierali z ludu i palili mieszkanie, a najbardziej podczas jarmarków wpadali do miasteczek tak dalece, że wielkich ordów inkursja takich szkodów wielkich uczynić w ludziach nie mogła, jako Lipkowie, bo o wielkich tłumach Tatarów wcześniej wiedziano i ludzie zawczasu przed nimi pouciekali do miast i zamków, ukrywając się. 

wtorek, 1 listopada 2011

Chorągiew w której kniaź niejeden

Kolejny krótki przyczynek do historii petyhorców i jazdy tatarskiej w naszych armiach, znaleziony w pierwszym tomie Rocznika Tatarskiego z 1932 roku(dzięki za namiar Dario!). Jest to pochodzący z 14 lipca 1575 roku dokument dotyczący  rotmistrza kniazia Temruka Onychowicza Szymkowicza Petyhorskiego, potwierdzający otrzymanie 4000 złotych żołdu na jego 100-konną chorągiew. Co ciekawe, oddział składa się z 50 towarzyszy i 50 pocztowych. Towarzysze otrzymali po 40 złotych, pocztowi po 20 złotych. Chorągiew nie ma porucznika, a tylko namiestnika, którym mianowany był kniaź Abdruchman Wojnicz, to zresztą on podpisał ów dokument. Sam rotmistrz nie jest wymieniony w składzie oddziału. 15 spośród towarzyszy (a także 15 pocztowych) to Tatarzy, z tego 7 tytułowanych jest kniaziami. Ot ciekawostka, pokazująca jak zróżnicowane etnicznie mogły być ‘tatarskie’ oddziały w armii koronnej.